Elf czół się nieswojo, cała akcja nie rozwijała się zbyt pomyślnie. Bez planu, lekko poturbowany i do tego pakował się coraz głębiej w całą tą kabałę. Jedyne, co utrzymywało go w postanowieniu, żeby doprowadzić tą sprawę do końca był Amenick, a on czuł się zobowiązany żeby pomóc przyjacielowi. Powietrze stawało się rześkie i przyjemne. Wraz z zapadającym zmrokiem ulice miasta pustoszały, a wieczorna bryza rozwiewała miejski smród.
Zbliżając się do bramy, powolnym ruchem ręki naciągnął kaptur płaszcza na głowę. W cieniach wieczoru widać było jedynie błysk pochodni w jego źrenicach oraz pukiel włosów lekko unoszący się na wietrze. Brama świątynna zbliżała się nieubłagalnie ku nim, na kilkanaście metrów przed portalem odruchowo zacisnął dłoń na rękojeści miecza i sprawdził czy ten gładko wychodzi z pochwy. - Niech dobrzy bogowie mają nas w swojej opiece .........
__________________ Co moze byc gorszego od maga chcącego zawładnąć całym światem?
Mag rzucający czary dla zabawy. |