Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2008, 15:03   #93
Ticket
 
Ticket's Avatar
 
Reputacja: 1 Ticket nie jest za bardzo znany
Trzymał mocno za wodze Admusa i prowadził jucznego osiołka, w duchu gratulując sobie podjęcia się arcyważnej funkcji pierwszego nadzorcy uposażenia i zapasów. Praca godna Powe'a znad Brązowej Baranduiny! Sadził długie kroki, trzymając wysoko głowę i rozkoszując się chwilą wytchnienia od wyczerpującej konieczności opieki nad Rajonem. Mina zrzędła mu dopiero gdy pojawiać się zaczęło coraz to więcej lisów, rudych niczym jego skołtuniona czupryna. Orendil jak się zdaje potrafił z nimi rozmawiać, co tylko wzmocniło pewność i nadzieję jaką w czarodzieju pokładał "znamienity" hobbit.

Galador wziął jego brata na swe siodło i od kiedy tylko z konieczności dołączyli do tej osobliwej kompanii, wykazywał wobec nich obu sporą dozę uprzejmości połączonej z zainteresowaniem. Rudowłosy hobbit, po prawdzie nie wiedział jak mu na tę serdeczność odpowiedzieć, nie będąc obeznany ze zwyczajami elfów a bojąc się nieopatrznie obrazić przedstawiciela tej szlachetnej rasy. Pilnował się tylko by nie patrzeć mu w oczy i przy każdej wymianie zdań przyglądał się z zainteresowaniem to w jego buty, to znów w powietrze obok Galadorowej sylwetki. Z łba wyleciały mu całkiem sprośne krasnoludzkie krotochwile, bo też i na nic by mu się w tej kompani nie zdały.

Upewniwszy się ze Rajon jest z Galadorem bezpieczny, zwrócił się do trzeciego niziołka w drużynie, któremu jeszcze nie został należycie przedstawiony:

-Brandybuck...hmm, niech mnie osy starej Elizy oblezą, jeżeli to nazwisko nie brzmi znajomo! Z której ćwiartki zielonego Shire pochodzicie panie Teliamoku? Chyba mnie nos nie myli gdy każe podejrzewać że z tej pierwszej nad pierwszymi, na wschodzie się mieszczącej, hę? -zapytał wesoło, choć niegramatycznie Leon.

*****************

Ręka! Ludzka, czy nie ludzka ale kiedyś na stałe przyczepiona do kroczącej, oddychającej, wypełnionej po brzegi życiodajną krwią istoty...W jakie to straszne krainy ich prowadzono? Ku jakim okropieństwom? Sokolnik wyraził wątpliwości hobbita lepiej niż mógłby to zrobić on sam. Żałując nieco że wcześniej słuchał przemowy Orendila pochłonięty obserwacją otoczenia, teraz skupił się tylko i wyłącznie na słowach wypowiadanych przez ich przewodnika. Oderwana od ciała dłoń! Na Baranduinę! Gdzie to przyszło uczciwemu hobbitowi stawiać zacne stopy...
 
Ticket jest offline