Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2008, 00:06   #26
enneid
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
...Byli już tak blisko? A może Garrenowi się tylko wydawało, że słyszy karabiny? Byli chyba jeszcze za daleko by cokolwiek słyszeć w olbrzymim gmachu świątyni. Wyobraźnia korzystała jednak do woli z ogólnej atmosfery wyczekiwania i strachu. Ta cisza mroziła krew żyłach. Bothaninowi zdawało sie iż gdyby słyszał wyraźne dźwięki broni czułby się o wiele lepiej... Av've również udzielała się ta atmosfera, lecz szkolenie jedi robiło swoje. Może nie umiała zachować pełnego spokoju, lecz przynajmniej utrzymywała wyobraźnie w ryzach.

Av've wiedziała, że kierują się w stronę kwater młodzików. Była to jednak bardziej intuicja i wnioski z zamiarów mistrza niż wyczucie kierunku. Garren natomiast z początku miał jako takie poecie w którym kierunku idą, lecz kompletnie nie wiedział gdzie się znajduje, Nie mógł się również zbytnio skupić idąc w dużym napięciu. Coś mu się jednak zdawało, iż gdyby teraz zaczął się kierować na zachód i wyszedł na poziom wyżej, znalazłby się w hangarze, w którym obecnie pracował. Jedyną osobą która miała doskonałe pojęcie gdzie się kierują był idący na przedzie jedi, tak spiesznym krokiem, iż towarzysze ledwo za nim nadążali.

...Czy mieli szansę jeszcze przejść przez świątynie bezpiecznie? Czy klony nie zdołały jeszcze dostać się na te poziomy? Czy są za nimi?... Co jeśli trafią lada chwila w wir walki. Co, jęli za zakrętem będą...
Osoba wyszła tak szybko i niespodziewanie z bocznego korytarza, iż mechanik niemal podskoczył. Padawanka już miała aktywować miecz świetlny, lecz okazało się to zbyteczne. Av'va poznała w przybyszu młodego zabrackiego rycerza który jak sobie dobrze przypomniała był od kilku dni instruktorem młodzików. Zabrak był chyba równie zaskoczony co oni, jednak najszybciej zareagował.
- Mistrz Qaren- skłonił szybkim ruchem głowę i niemal natychmiast kontynuował. w głosie dało się odkryć ton zdenerwowania - Mistrzu, Świątynia jest atakowana! podobno jeden batalion komandosów!...
- Jak na mój gust przynajmniej 5- przerwał mu Nejl- Trzeba ewakuować adeptów.
-Ogłoszono żółty alarm. Zbieramy ich na poziomie 8 w skrzydle mieszkalnym. Ja... muszę się zabrać swoich podopiecznych z sal treningowych. A komunikatory przestały działać!
- Na poziomie 8?! Co ci kretyni z nimi chcą później zrobić?!
- mistrz niemal że wybuchł. Poziom znajdywał się w centralnej części części mieszkalnej. Posiadał kilka sal wykładowych i ogólnie najtrudniej było się tam dostać, więc w teorii najłatwiej było się tam bronic. z drugiej jednak strony miało się bardzo mało dróg ucieczki -Trzeba ich zabrać jak najdalej stąd!

***

Padawan wybiegł w połowie długości monumentalnego holu. Sala, niemal zawsze rozświetlona, teraz pogrążona była w ponurym półmroku, który ciągle rozjaśniały błyski broni laserowej. Za to hałas wystrzałów potęgował się w akustyce sali. Tu gdzie był nie było jeszcze walki, ledwo kilka zagubionych botów przeszywało wzdłuż pomieszczenie, więc Haenl nie maił większych problemów by zablokować kilka strzałów, ale za minute czy dwie mogło się to zmienić. Mimo, iż chciał jak najszybciej przejść przez sale, jego nogi w pewnym momencie zatrzymały sie, która mijał. Czy tego chciał, czy robił to podświadomie- nie wiedział
Zaryzykował spojrzenie w stronę głównego wejścia. Na środku sali znajdywali się jedi. W ciemnościach Haen nie mógł ich rozpoznać, a właściwie jedynie co widział wyraźnie to tańczące smugi różnobarwnych kling mieczy świetlnych. Walczyli o życie. Było ich chyba 5, ale to mogło nie starczyć, gdy wokół rozłożyli się żołnierze w białych uniformach z niebieskimi znaczeniami. Klony. doskonale wyszkolone osłaniające się wzajemnie powoli otaczali rycerzy. Na ziemi leżało już co prawda z 10 klonów, lecz nadal klonów było przynajmniej 50, a coraz więcej pojawiało się w głównej bramie. Nagle jedna postać upadła na ziemie, a chwile potem klinga którą trzymała zgasła. Choć wiry mocy szalały w tej chwili, korun zdołał poczuć jakiś impuls, przypominający zimny dreszcz przeszywający kark. Nie ma emocji- jest spokój...
Hean uświadomił sobie, że stoi od dłuższej chwili za kolumnadą nic nie robiąc. był niemal przy wyjściu z holu. Odwrócił się i gdy już miał iść dalej, ujrzał po przeciwnej stronie kolumnady oddział uzbrojonych ochroniarzy świątynnych biegnących, lekko pochylonych, w stronę pola bitwy. Prowadziło ich dwóch rycerzy... Nie, jeden był padawanem... Xalis Dantoon... jeden z jego rówieśników, byli zresztą w jednym klanie... Teraz biegł bronić świątynię, Biegł na śmierć...

...Nie ma śmierci - jest Moc...
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!

Ostatnio edytowane przez enneid : 05-07-2008 o 22:50.
enneid jest offline