Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2008, 16:45   #47
Baranio
 
Reputacja: 1 Baranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znany
Przebudziłem się. Sen, wizja, majaczenie odeszły, lecz otępienie wszystkich zmysłów pozostało. Niezrozumiałe dźwięki napierające na me uszy. Tysiące nierozróżnialnych odcieni szarości, zieleni próbujących dotrzeć do moich źrenic, gdy tylko rozchyliłem powieki. Mieszanina niewyczuwalnych zapachów wdzierających się w nozdrza przy głębszym oddechu. Potok śliny spowodowany burzą nieprzewidywalnych smaków na moim wijącym się języku. Miliony malutkich stworzeń w równym tempie przebiegających po mym całym ciele.

- Bracia. Ja dłużej tak nie mogę. - Ciągle nie docierało do mnie to, co działo się dookoła. Widziałem wszystko dokładnie, słyszałem każdy, nawet najmniejszy szmer... a jednak nie rozumiałem. Nie potrafiłem pojąć. Nie potrafiłem określić czasu, miejsca, przeznaczenia słów. Chłodny wiatr zatańczył na równo ułożonych kafelkach szpitalnego pokoju. Rozwiewał szaty, prześcieradło? Łopot, jakby tysiące białych ptaków wzbiło się ku błękitnemu... niebieskiemu... granatowemu, czarnemu niebu. Wszystko wywrócone do góry nogami mknęło ku ziemi, niebu. A potem nieprzenikniona cisza trwająca wieki.

- Amen - podmuch zgasił wcześniej zapalony płomień, który wił się i bił pomarańczowym blaskiem. Teraz czarna, zwęglona końcówka. Niepotrzebna, zbyteczna, wylądowała na posadzce, tuż obok Andrela. Pełne bólu, rozpaczy i tęsknoty słowa ugodziły we mnie, wdzierając się przez bębenki do umysłu. Były przesiąknięte, nabite do granic możliwości, wylewał się z nich żal. Tak ludzki, taki ohydny tak...
- Idę szukać. Może jeszcze kiedyś się spotkamy.
Nie spotkamy się już nigdy. Zgubisz się wśród ogromu i cudnego fałszu, bracie. Nie potrafiłem wypowiedzieć tych słów. Były poza moim zasięgiem, jak każde inne. Nie mogło tak być. Gdybym był w stanie, był na tyle silny, żeby...

- Nie mogłem spać. Może mogę dostać jakąś gazetę, żeby nie budzić moich towarzyszy? - Lód zmroził mnie, orzeźwiając i budząc, pełne ironii słowa. Dwa. Tak ludzka emocja, tak ohydna, zdradziecka.
- Gdzie jestem? - nowy głos. Nowe łoże, nowy upadek. Nowy ból i nowa rozpacz. Nowa niewiedza i nowa słabość.
- Wśród braci tonących w morzu ludzkiej ohydy... - nie wiedziałem w jaki sposób moje struny głosowe zwężały się, by nadać powietrzu uciekającemu z moich płuc brzmienie, które nadawało im sens i logikę zrozumiałą dla innych. Ciche słowa były jednak moje. Pierwsze, nowe, słabe, ludzkie. Skurcze ścisnęły moje ciało.

Pragnąłem, by wszystko co we mnie ludzkie, wyparowało.
Wiedziałem, że nie zostałoby ze mnie nic.
Stałem się człowiekiem, choć tak go nienawidziłem.
Lecz zaakceptować tego przez długi czas nie mogłem. Tych uczuć, strachu, żalu i nienawiści, dotąd mi obcych. Wcześniej było lepiej. Było perfekcyjnie, było idealnie i doskonale. Lecz dowiedzieć się o tym mogłem tylko teraz, gdy leżę pogrążony w strachu, bólu i żalu. Poznając.
 
__________________
.
Baranio jest offline