Pan Jan się skłonił staroście, pozostałym kołpaka uchylił. Wysłuchawszy co się szlachcicom przydarzyło parsknął śmiechem. Waszmość Panie Starosto jak liszka przebiegły, skoro nie poznali, że łzy ze śmiechu nie z surowości legem były.
Po czym spojrzał na zegar szafkowy który już kwadrans na piątą wskazywał - Pora do spraw naszych wrócić mości Cześniku, jeśli przed zmrokiem doma mamy być. |