Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2008, 20:24   #210
Vincent
 
Vincent's Avatar
 
Reputacja: 1 Vincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodze
Okazało się, że wybór broni nie jest zbyt duży. Chciał Berettę, ale miło byłoby samemu wybrać sobie model. Albo chociaż kolor… Może i kolor nie ma znaczenia, ale mogliście dać jakikolwiek wybór… w czymkolwiek…

- Berettę – powiedział Vincent - Chyba skuszę się na Berettę. - pokiwał głową z powagą.

Gdy wrócił do swojego partnera dowiedział się, że partner Ambersa zginął w jakimś nadnaturalnym pożarze i trochę przydatnych informacji o sprawie.

- Tutaj nic nie wiesz i niewiele się dowiadujesz. Dziś ruszamy do Carversów. Jeśli masz jakieś pomysły, pytania lub cokolwiek, śmiało mów. Jeśli chcemy współpracować, to obaj musimy z siebie coś dawać. Nie chcę kolejnego ścierwa dla kruków. Od początku tu prześladował mnie pech. Potrzebuje więc porządnego wsparcia, nie obciążenia, szczególnie gdy stoimy na niczym. – zakończył Ambers, mówiąc spokojnie i powoli, podczas gdy Vincent wcinał chińszczyznę uważając by nie naśmiecić.

Tym ścierwem dla kruków mogę być ja – pomyślał Vin, a John dopowiedział: Albo on sam.

- Taa… mam pytania. -powiedział Grey, po czym zaczął się dopytywać o wszystko, co wydało mu się istotne: - Co to za hotel, w którym ma nastąpić atak EMO-wampira? Co to za konwent? Skąd wiadomo, że tam ma nastąpić atak?


--------------------------------------------------------------------------------------------


- Jaką broń sobie wybrałeś? – zapytał Ambers.

- Bardzo zabawne… co ty byś wybrał, gdyby Nick położył przed tobą dwie identyczne Beretty 92 F? - odpowiedział Vincent, po czym rzucił okiem na arsenał swojego partnera. Całkiem całkiem, ale wolę pokojowe rozwiązania...

Chwilę krępującej ciszy przerwał Christopher, rzucając na rozluźnienie:

- Jakiej muzyki lubisz słuchać, Vinc?

- Rocka…Red Hotów, The Killers, takie rzeczy. Ale jestem dość tolerancyjny… A ty? – zapytał spodziewając się najgorszego…


--------------------------------------------------------------------------------------------


- Co myślisz o tej sprawie? Lepiej będzie wezwać podejrzanych na przesłuchanie, czy odwiedzić ich osobiście?

Na przesłuchanie? No co ty… kpisz sobie ze mnie?

- Myślę, że lepiej się do nich pofatygować… na jakiej podstawie mielibyśmy ich wzywać na przesłuchanie? I po co… po pięciu minutach zadawania pytań, na które nie otrzymamy odpowiedzi, przyjadą adwokaci i będziemy rozmawiali już tylko z nimi… A jeśli w charakterze świadków… świadków… czego? To chyba bez sensu, lepiej pojechać do nich i po prostu pogadać, przyjrzeć się im, może zauważymy coś podejrzanego.

Po sprawdzeniu adresu, którego żadne z nas jakoś dokładniej nie przeczytało (jest adres, ekstra. Ulica jakaś-tam, ileś-tam.) okazało się, że jednak nie pojedziemy do nich, przynajmniej na razie.

- Dlaczego my dostaliśmy te akta? Nie mamy żadnego „bliźniaczego” wydziału w Pensylwanii?
– zapytał lekko zdziwiony detektyw Grey, po czym kontynuował - Myślę, że najlepiej będzie zacząć od sekretariatu, a potem zadzwonić do Hildy… tylko, że nie do końca wiem, o czym będziemy rozmawiać. I ciężko będzie zgadnąć, czy są EMOwampirami, czy nie na podstawie rozmowy telefonicznej. – powiedział, pozostawiając resztę myśli dla siebie. Christopher chyba nie chce, żebym go poinformował, iż uważałem sytuację za beznadziejną jeszcze zanim okazało się, że Carverowie są w Pittsburghu.
 

Ostatnio edytowane przez Vincent : 05-07-2008 o 20:31.
Vincent jest offline