Okazało się, że wybór broni nie jest zbyt duży. Chciał Berettę, ale miło byłoby samemu wybrać sobie model. Albo chociaż kolor… Może i kolor nie ma znaczenia, ale mogliście dać jakikolwiek wybór… w czymkolwiek… - Berettę – powiedział Vincent - Chyba skuszę się na Berettę. - pokiwał głową z powagą.
Gdy wrócił do swojego partnera dowiedział się, że partner Ambersa zginął w jakimś nadnaturalnym pożarze i trochę przydatnych informacji o sprawie. - Tutaj nic nie wiesz i niewiele się dowiadujesz. Dziś ruszamy do Carversów. Jeśli masz jakieś pomysły, pytania lub cokolwiek, śmiało mów. Jeśli chcemy współpracować, to obaj musimy z siebie coś dawać. Nie chcę kolejnego ścierwa dla kruków. Od początku tu prześladował mnie pech. Potrzebuje więc porządnego wsparcia, nie obciążenia, szczególnie gdy stoimy na niczym. – zakończył Ambers, mówiąc spokojnie i powoli, podczas gdy Vincent wcinał chińszczyznę uważając by nie naśmiecić. Tym ścierwem dla kruków mogę być ja – pomyślał Vin, a John dopowiedział: Albo on sam. - Taa… mam pytania. -powiedział Grey, po czym zaczął się dopytywać o wszystko, co wydało mu się istotne: - Co to za hotel, w którym ma nastąpić atak EMO-wampira? Co to za konwent? Skąd wiadomo, że tam ma nastąpić atak?
-------------------------------------------------------------------------------------------- - Jaką broń sobie wybrałeś? – zapytał Ambers. - Bardzo zabawne… co ty byś wybrał, gdyby Nick położył przed tobą dwie identyczne Beretty 92 F? - odpowiedział Vincent, po czym rzucił okiem na arsenał swojego partnera. Całkiem całkiem, ale wolę pokojowe rozwiązania...
Chwilę krępującej ciszy przerwał Christopher, rzucając na rozluźnienie: - Jakiej muzyki lubisz słuchać, Vinc? - Rocka…Red Hotów, The Killers, takie rzeczy. Ale jestem dość tolerancyjny… A ty? – zapytał spodziewając się najgorszego…
-------------------------------------------------------------------------------------------- - Co myślisz o tej sprawie? Lepiej będzie wezwać podejrzanych na przesłuchanie, czy odwiedzić ich osobiście? Na przesłuchanie? No co ty… kpisz sobie ze mnie? - Myślę, że lepiej się do nich pofatygować… na jakiej podstawie mielibyśmy ich wzywać na przesłuchanie? I po co… po pięciu minutach zadawania pytań, na które nie otrzymamy odpowiedzi, przyjadą adwokaci i będziemy rozmawiali już tylko z nimi… A jeśli w charakterze świadków… świadków… czego? To chyba bez sensu, lepiej pojechać do nich i po prostu pogadać, przyjrzeć się im, może zauważymy coś podejrzanego.
Po sprawdzeniu adresu, którego żadne z nas jakoś dokładniej nie przeczytało (jest adres, ekstra. Ulica jakaś-tam, ileś-tam.) okazało się, że jednak nie pojedziemy do nich, przynajmniej na razie.
- Dlaczego my dostaliśmy te akta? Nie mamy żadnego „bliźniaczego” wydziału w Pensylwanii? – zapytał lekko zdziwiony detektyw Grey, po czym kontynuował - Myślę, że najlepiej będzie zacząć od sekretariatu, a potem zadzwonić do Hildy… tylko, że nie do końca wiem, o czym będziemy rozmawiać. I ciężko będzie zgadnąć, czy są EMOwampirami, czy nie na podstawie rozmowy telefonicznej. – powiedział, pozostawiając resztę myśli dla siebie. Christopher chyba nie chce, żebym go poinformował, iż uważałem sytuację za beznadziejną jeszcze zanim okazało się, że Carverowie są w Pittsburghu.
Ostatnio edytowane przez Vincent : 05-07-2008 o 20:31.
|