Maestriel
Ludzie oczęta lekarza spojrzały na Was dziwnie, na Ciebie. Cóż mógł myśleć widząc dwóch dotychczasowych pacjentów, teraz ubranych, rześkich, do tego jeden w smokingu? Piwne oczęta młodego człowieka zdawały się komentować cały świat. I Identyfikator. Doktor Dominik Signum.
Po cóż Twe oczęta zabłądziły na jego miano? Ty upadły, Ty upadły i żywy. Czy tak miało być? Jaźń powoli oswaja się z.... wstydem? Żałością? Czym jest ta gama odczuć? Ty, jeden z synów ognia, płomiennych, poczułeś żar w sercu. Żar zaprzepaszczonej nadziei, żar nowej otuchy. -Eeeeeeeee...
Człowiek zbierał myśli błądząc wzrokiem po Ambustielu i Uhmathaelu. Nie patrzył na Ciebie. Trwało to wieczności, chwile wieczności nim pod nosem i wlepił wzrok w podłogę. Czy sama istota ziemi mogła dać ludziom odpowiedź? Co Ty poczujesz jak spojrzysz, powstaniesz w chwale. Chwale? Chwała orszaku Jedynego minęła... -Skąd panowie się tu wzięli...?
Niepewne zapytanie jakby w boleści. Oto człowiek, przyjrzyj się mu aniele, przyjrzyj się smrodowi i słabości, udręczonej jaźni. Potem spójrz na swoja jaźń, zapach i niemoc... Uhmathael
Koperta którą otrzymałeś była jeszcze cała, nie dałeś rady otworzyć coś zabroniło. Co? Jaźń bała się świata lecz go pragnęła. -Eeeeeeeee...
Dysharmonia ludzkiego zamyślenia pobrzmiała w sali i Twych uszach. Upadłeś, te chwile żałości nagłym błyskiem wróciły. I minęły. Jesteś tu, jesteś i jesteś. Tylko jesteś. -Skąd panowie się tu wzięli...?
Jakże nieważne pytanie. Kim Ty jesteś. Jesteś tym którym jesteś... Grzech na chwile zamącił w umyśle. Lecz przeminął. W jaźni przeminęła stagnacja, pojawiła się dynamika, chęć by wstać, odezwać się, dociec prawdy. Co z innymi, co z Tobą. Dwóch odeszło, jeden przyszedł. Po co to wszystko? Ambustiel
Formidiel... ukochane anielskie lica. Gdzież się podziały? Morf zaczął ogarniać leniwie Dominika. Dominik Signum
Po cóż było Ci jego imię i nazwisko. Po cóż wszystko. Jego wzrok wlepił się w Ciebie, z pytaniem, czymś czego nie mógł pojąć jego umysł. Jednocześnie na krańcach oczu pobrzmiewała boska iskierka, to co było powodem. Powodem rozkazu złożenie pokłonu Adamowi. Lecz boski okruch, dusza była lichsza i jakby... nieużywana. -Eeeeeeeee...
Morf zwinął się w kłębek pogrążony w swych sprawach. Swych sprawach? A cóż kot miał mieć w głowie? Cóż znaczy wszystko. Głowa zabolała Cię. -Skąd panowie się tu wzięli...?
Niemrawe słowa, dalej patrzył w podłogę. Cię bolała głowa, lekko szumiał... kto, co szumiał? Cóż czynić?
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |