Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2008, 08:58   #54
Telomo
 
Telomo's Avatar
 
Reputacja: 1 Telomo ma z czego być dumnyTelomo ma z czego być dumnyTelomo ma z czego być dumnyTelomo ma z czego być dumnyTelomo ma z czego być dumnyTelomo ma z czego być dumnyTelomo ma z czego być dumnyTelomo ma z czego być dumnyTelomo ma z czego być dumnyTelomo ma z czego być dumnyTelomo ma z czego być dumny


Obrazek trzeba otworzyć prawym przyciskiem myszy i wybrać "Pokaż obrazek" a potem powiększyć.

Oto moja KP:

Anthony Lawrence (czyt. Antony Lorenc) budził się z tępym wzrokiem gdzieś na środku zdewastowanego miasta. Tępy ból pulsował w jego skroni. Ślamazarnym krokiem zbliżało się do niego COŚ. I coś, nie zamierzało pozwolić ciszy długo zabawić, lecz nagle i brutalnie rozdarło ją swym ochrypłym i dziwnym głosem, jakby gębę miało pełną klusek, chociaż po obu stronach czegoś, co przypominało spaloną głowę, widniały dwie, wielkie, niemalże symetryczne względem siebie dziury, pokazujące, że w szczęce jednak nic nie ma. Anthony chciał się odsunąć, uciec, cokolwiek, lecz tępy ból rozszedł się na całe jego obolałe ciało, nie pozwalając nawet unieść głowy, by zobaczyć, czy jeszcze ma wszystko na swoim miejscu. -Witaj -Rzekł stwór. -Jestem Travis, co tu robisz, chłopie? -Anthony chciał zacząć wrzeszczeć, lecz obecna sytuacja, pozwoliła mu tylko na lekkie stęknięcie. -Może pomóc? -Dłuższą chwilę milczenia przerwało dopiero twierdzące, choć z dozą niepewności, skinienie. Kiedy Anthony stanął na równe nogi, pomyślał, że to przysłowie już nie będzie do niego pasowało. Ujrzał swe poparzone ciało, które wyglądało jakby zostało stopione. Ból zaczął zanikać i wróciły mu siły. -Kurwa mać, co to ma do jebanej cholery znaczyć!? -Wrzeszczał. -Co się ze mną stało!?
-Och... jesteś ghulem, jak ja. -Ze spokojem, Travis poinformował Anthonego o jego „odrodzeniu”.
-Czym do kurwy nędzy!?
-Ghulem. To coś jak człowiek, tylko... że... zmutowany. Nie jesteś już gładkoskurkiem, jesteś jednym z nas. Jesteśmy odporni na wiele rzeczy, ale nie wiem, czy długo przeżyjemy w takim stanie. Jesteśmy stosunkowo wolni... ale to nie przeszkadza nam w hodowaniu bonzai. Chcesz poznać Smithyego? -Travis odwrócił swą głowę, by pokazać znaczącą dziurę w czaszce, z której rosło zdrowiutkie drzewko bonzai-Smithy. -Nazywam go Smithy. Po moim braciszku... świętej pamięci. U ciebie nie widzę nic interesującego... serce widać... ale nic więcej... nudny jesteś.
-Jestem, kurwa nudny!? Potrzebuję do cholery pomocy!?
-Potrzebujesz relaksu, kolego. Po pierwsze: jak cię zwą? -Po kilku głębszych oddechach, Anthony pogodził się z zaistniałą sytuacją, po czym zaczął spokojną wymianę zdań z nowym znajomym. Anthony nigdy nie przeżywał mocno różnych sytuacji. Śmierć ukochanego psa nie wywołała na nim dużego wrażenia. Kiedy widział, jak w ciemnej uliczce przed wojną skatowano żula, nie przejął. Podczas pochówku ojca nie uronił łzy ani nie ukazał grymasu na twarzy. Również ta sytuacja nie przejęła go. -Lawrence. -Odpowiedział na pytanie. -Anthony Lawrence.
-Miło mi cię poznać, Anthony. Co tu robisz? -Na to pytanie nie znał odpowiedzi. Stracił pamięć. Gdzie, dlaczego, kiedy? Ale skoro tak, to skąd wiedział, co robił kiedyś, przed wojną, jak się nazywał... a teraz nic. Pustka.
-Nie... n-nie wiem... -Wydukał przestraszony. -Wiem, że je.. byłem człowiekiem... a teraz?
-O czekaj... tu coś pisze... na tych kartkach. Chyba je zgubiłeś. To twoje pismo? -Travis mozolnie się schyliwszy podniósł kartki. Były pożółkłe, zapisane schludnym, cienkim i pochyłym pismem.
I tak oto Lawrence... Anthony Lawrence poznał Travisa.

Kartki Anthonego:

Kartki były pogięte i pożółkłe, jakby nadgryzione zębem czasu. Prowadzone zostały ładnym, pochyłym pismem. Każda strona została indywidualnie ponumerowana, wielkości A5. Górna część, na której najprawdopodobniej widniała data i inne tego typu rzeczy, została spalona, na każdej kartce. Pierwsza strona, według kolejności została trochę bardziej przypalona:

...wtedy odnaleźliśmy ojca. Cały śmierdział a po jego ciele wałęsały się muchy. Zmarł we śnie. Planujemy urządzić mu uroczysty pochówek... chyba 11 albo 12. Tylko nie 13, pechowa data. Nie wiem, jak teraz będę żył... bez niego, jego powiedzonek... humoru i zwyczajnej obecności... a jednak do tej pory... tego letniego wieczora... nie uroniłem żadnej łzy... nawet mnie to mocno nie ruszyło. Nie wiem, czy to źle... ale jestem rozdarty... Jutro szkoła, czas spać, chociaż nie wiem, czy ta noc będzie udana. To byłoby na tyle. „Poniżej widniało doklejone zdjęcie jakiegoś faceta, prawdopodobnie bohatera tego wpisu”.

Str. 24


Pierw ojciec... teraz Meatnut... Poczciwy stary psiak... a taki szczęśliwy byłem... kiedy dziś otrzymałem w konkursie ten rower... myślałem, że pozwoli mi odgarnąć myśli od ojca... zapełni czas. Teraz nie wiem, czy tak się stanie... Biedny Meatnut... poczciwy, stary piesku... I to zaraz przed wakacjami! To niesprawiedliwe! „Pod tekstem niegdyś przyklejone było coś, prawdopodobnie zdjęcie, lecz musiało się odkleić i zgubić się”

Str. 55

Dopisek do notatki dnia dzisiejszego. Data u góry strony. Treść właściwa:
Nie mogę spać. Z ulicy dobiegają mnie zduszone krzyki... katują tam kogoś? Nie zamierzam zamykać okna, jak na lato, jest o wiele za gorąco. Lepiej wyjrzę, by zobaczyć co się dzieje...
...Słodki Jezu! Tam jest grupa bandziorów! Przyparli tego człowieka do muru mojego wieżowca... Moje okno wychodzi obok schodów pożarowych, na tę ciemną, ślepą uliczkę, więc nikt nic im nie zrobi, ale to było straszne! To chyba był jakiś bezdomny... Pierw brutalnie go bili, potem przytrzymali go, i jeden sięgnął do rozporka. Usłyszałem donośny zgrzyt i jego przerażający głos „No weź go do gęby, śmieciu! Posmakuj mojego byka!” i włożył mu... Po chwili go schował i wyciągnął nóż. Słodki Jezu! Ciął nim kilka razy w brzuch tego nieszczęśnika po czym zamachnął się i przeciął mu gardło! Masa szkarłatnej krwi prysnęła w ich stronę. Chyba byli naćpani... bawiło ich to. Potem wpychali temu trupowi na zmianę... Właściwie to nie wiem, czy jeszcze żył, ale już nie jęczał. Jego zwłoki wrzucili do śmietnika i zamknęli. „Dalsza część była prawdopodobnie na drugiej stronie”

Str. 80

Ostatnia strona była mniej pożółkła i cała. Nie było na niej zbyt wiele tekstu:

Wszędzie na niebie pojawiały się te grzyby... głowa zaczęła nieznośnie mnie boleć. To chyba armageddon... Moje miasto... Tu się urodziłem i tu mi przyjdzie spocząć? Taki ma być mój los? Mam nadzieję, że chociaż te notatki po mnie zostaną.... Amen. Anthony Lawrence 19... „W tym miejscu pismo się załamało i krzywą linią pobiegło ku dolne części strony. Właściciel wcześniej widać ponumerował ją.”

Str. 32


Cechy charakterystyczne: Anthony mało czym się przejmuje i jest bardzo opanowany. Przed wojną był mechanikiem samochodowym, lecz w czasie wojny często reperował różne „cacka”. Nigdy nie wyglądał na mocarnego. Nie obchodzi go wojna, woli spokojne życie. Często dostaje migreny, która trwa czas nieokreślony. Na czas migreny Perception spada o 2 a AP o 1.

I co o tym myślisz, nnnm?
 
__________________
Nie ma to jak dobra książka, odpowiednie światło, śnieg za oknem, ciepły koc i lampka porządnego wina.

Jeżeli chcesz się skontaktować, pisz na mail lub gg: 13085699
Telomo jest offline