Po wyjściu kelnera Malkavian spojrzal się w stronę Ventrue. "My się jeszcze nie znamy prawda? Jestem Vincent." Powiedział to wraz ze szczerym, lekko zadziornym uśmiechem.
Spokrewniony lekko prychnął patrząc na Vincenta, jednak po chwili delikatnie się pokłonił:
"Wilhelm von Richtenstein."
Szalony wampir Wyciągnął ręke lecz kiedy zobaczył pokłon, zamknął ją w pięść i wycofał, dalej się uśmiechając: "Co więc uważasz na temat naszego zadania? Może masz już jakieś pomysły? W końcu jedziemy na tym samym wózku" Myślisz, że on miałby jakiś pomysł? Przecież on czeka na gotowe... Ludzie, litości... - Nestor stał dwa kroki przed oknem i patrzył z ukosa na Ventrue. "Po rozmowie z..." - Wilhelm na chwilę się zawahał: "Gangrelem stanęło na tym, że trzeba wpierw dowiedzieć się więcej na temat celu zadania. Potrzeba odpowiedniego sprzętu, chyba Gangrel spisał w swoim zeszycie większość potrzebnego sprzętu."
Vincent zaczął spoglądać na zeszyt, lecz najwyraźniej wogóle go to nie interesowało... To ty se poczytaj.
W pewnym momencie ziewnął i patrząc na Wilhelma wypowiedział się trochę innym tonem: "Cześć. My sie jeszcze nie znamy. Nestor jestem. Podaj grabę." Po czym Malkavian wyciągnał dłoń pod dziwacznym "młodzieżowym" kątem.
Wilhelm skrzywił się lekko patrząc na wyciągniętą dłoń. Nie poruszył się nawet o krok i tylko zmierzył Malkava zimnym spojrzeniem. "Nestor... Tak więc rozdwojenie jaźni, tak?"
Ten się obruszył, bo na jego twarzy zawidniało zniechęcenie: "Hmm... jakie rozdwojenie? Rozumiem z Vincentem sie witasz ale ze mna juz nie? Co za snob. Cóż chyba wszyscy tacy jesteście, co? Na wszystkich z góry. Chyba jestescie najsamotniejszym klanem w Camarlilli, co? Kto by takich lubił"
Uśmiechnął się, szydząc. Patrzył się na Ventrue, oczami w których widać było wrogość, zaciekwaienie, ale i jakąś dziką inteligencje. "Nie witam się z nikim o ile tego nie muszę robić. Nestor... Vincent. Zapamiętam by zwracać się do ciebie... was w liczbie mnogiej. Ale to nie ważne." - Przyjrzał się wariatowi w niebieskiej koszuli: "Nestorze, który z was dwóch częściej kontroluje to ciało?"
Malkavian zaczął spoglądać przeciągle w oczy szlachetnego wampira. Wyglądało to jakby chciał go, nimi przewiercić. [Oczy Chaosu]
Potok obrazów przeleciał przez umysł pełen sprzeczności. Malkavian pływał w nich pełen eufori ale i strachu. Widział rozmowę Wilhelma z primogenem Ventrue oraz jego plany co do przyszłej nagrody. Wieżowiec na Hożej... przekształcony w ekskluzywny lokal. Zyski oraz nowy dom. A przynajmniej siedziba. Plany, dzięki którym mógłby w końcu stworzyć coś nowego. Coś co dzięki niemu mogłoby się rozwijać... i przynosić zyski.
Mimo tego gdzieś w głebi umysłu Ventrue kryło się coś jeszcze. Zieleń oczu...
Zieleń oczu... A także, obrazy bezchmurnego nieba i palącego słońca. Zapach ujmujący całą duszę wampira... I smutek przeplatający się z tymi wspomnieniami.
Vin...muszę odpocząć...sam...wiesz... Idź odpocznij Nestor, coś już wiemy...przynajmniej tym razem wziąłeś cały obraz na siebie.
Po chwili znowu patrzył się bez większego zainteresowania. Odezwał się. Głos miał uprzejmy, a ton, pełen kultury. Sam wyraz twarzy stał się, bardziej zachęcający do rozmowy niż przed chwilą: "Problem w tym, że my zawsze jesteśmy razem. A kto kontroluje, to już zależy od wielu czynników. Zresztą czasem Nestor sobie gdzieś idzie..." "Rozumiem." - Odwrócił się w kierunku okna: "Wracając do tematu przewodniego... Co ty..." - Nastąpiła chwila wahania: "Vincencie sądzisz o naszym zadaniu?"
Usmiech na twarzy, zaczął wyrażać mnóstwo emocji: "Narazie oceniam nasze siły. Z tego co widzę pan Gangrel jest dość aktywny, ciekaw jestem czy nie zechce w pewnym momencie...zacząć rządzić..." "Rządzić?" - Odwrócił się zdziwiony. - "Prędzej padnie rzucając się bez potrzeby na pierwszego lepszego azjatę niż zacznie rządzić. Choć trzeba przyznać, że jest aktywny. Poza tym nie sądzę by był sens w tworzeniu zbytniej hierarchi..." - Uśmiechnął się delikatnie: "Konemure zginie, a my się rozejdziemy z naszymi nagrodami."
Czy on naprawdę w to wierzy? Co za idiota... Malkavian uśmiechnął się, jakby dopiął swego: "Oczywiscie zgadzam się, że sens tworzenia hierarchi jest równy zero. Jednak warto być przygotowanym na odbicia coniektórych, bardziej ambitnych jednostek. " - Przerywa na moment jakby się nad czymś zastanawiał: "Zaraz zapisze moją liste. Chyba mam pomysł jak dowiedzieć się paru ważniejszych informacji od żółtków. W sumie dla mnie to żaden problem rozumieć wszytko i wszystkich..." Tak, dopóki masz mnie i moją moc... Naszą Nes, odpoczywaj...dwa razy jednego dnia...męczące - pomyślał z lekkim przytykiem Vincent. "Tak więc, na moment obecny, wszystko jest postanowione. Teraz jeszcze przydałby się Gangrel oraz informacje o azjacie." - stwierdził podsumowująco Ventrue. "No to czas na niego poczekać...zdrowie" - Zakończywszy rozmowę Vincent, nalał sobie kieliszek krwi i usiadł w fotelu, po czym zaczął pić z namysłem patrząc w okno.
Krew była wyborna...
__________________ Odważni żyją krótko...
...tchórze nie żyją wcale. gg: 7712249
Ostatnio edytowane przez Musiek : 14-07-2008 o 11:07.
|