Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2008, 23:09   #29
Musiek
 
Musiek's Avatar
 
Reputacja: 1 Musiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodze
Po wyjściu kelnera Malkavian spojrzal się w stronę Ventrue.
"My się jeszcze nie znamy prawda? Jestem Vincent." Powiedział to wraz ze szczerym, lekko zadziornym uśmiechem.

Spokrewniony lekko prychnął patrząc na Vincenta, jednak po chwili delikatnie się pokłonił:
"Wilhelm von Richtenstein."

Szalony wampir Wyciągnął ręke lecz kiedy zobaczył pokłon, zamknął ją w pięść i wycofał, dalej się uśmiechając:
"Co więc uważasz na temat naszego zadania? Może masz już jakieś pomysły? W końcu jedziemy na tym samym wózku"

Myślisz, że on miałby jakiś pomysł? Przecież on czeka na gotowe... Ludzie, litości... - Nestor stał dwa kroki przed oknem i patrzył z ukosa na Ventrue.

"Po rozmowie z..." - Wilhelm na chwilę się zawahał:
"Gangrelem stanęło na tym, że trzeba wpierw dowiedzieć się więcej na temat celu zadania. Potrzeba odpowiedniego sprzętu, chyba Gangrel spisał w swoim zeszycie większość potrzebnego sprzętu."

Vincent zaczął spoglądać na zeszyt, lecz najwyraźniej wogóle go to nie interesowało...

To ty se poczytaj.

W pewnym momencie ziewnął i patrząc na Wilhelma wypowiedział się trochę innym tonem:
"Cześć. My sie jeszcze nie znamy. Nestor jestem. Podaj grabę." Po czym Malkavian wyciągnał dłoń pod dziwacznym "młodzieżowym" kątem.
Wilhelm skrzywił się lekko patrząc na wyciągniętą dłoń. Nie poruszył się nawet o krok i tylko zmierzył Malkava zimnym spojrzeniem.
"Nestor... Tak więc rozdwojenie jaźni, tak?"

Ten się obruszył, bo na jego twarzy zawidniało zniechęcenie:
"Hmm... jakie rozdwojenie? Rozumiem z Vincentem sie witasz ale ze mna juz nie? Co za snob. Cóż chyba wszyscy tacy jesteście, co? Na wszystkich z góry. Chyba jestescie najsamotniejszym klanem w Camarlilli, co? Kto by takich lubił"
Uśmiechnął się, szydząc. Patrzył się na Ventrue, oczami w których widać było wrogość, zaciekwaienie, ale i jakąś dziką inteligencje.

"Nie witam się z nikim o ile tego nie muszę robić. Nestor... Vincent. Zapamiętam by zwracać się do ciebie... was w liczbie mnogiej. Ale to nie ważne." - Przyjrzał się wariatowi w niebieskiej koszuli:
"Nestorze, który z was dwóch częściej kontroluje to ciało?"

Malkavian zaczął spoglądać przeciągle w oczy szlachetnego wampira. Wyglądało to jakby chciał go, nimi przewiercić. [Oczy Chaosu]

Potok obrazów przeleciał przez umysł pełen sprzeczności. Malkavian pływał w nich pełen eufori ale i strachu. Widział rozmowę Wilhelma z primogenem Ventrue oraz jego plany co do przyszłej nagrody. Wieżowiec na Hożej... przekształcony w ekskluzywny lokal. Zyski oraz nowy dom. A przynajmniej siedziba. Plany, dzięki którym mógłby w końcu stworzyć coś nowego. Coś co dzięki niemu mogłoby się rozwijać... i przynosić zyski.
Mimo tego gdzieś w głebi umysłu Ventrue kryło się coś jeszcze. Zieleń oczu...
Zieleń oczu... A także, obrazy bezchmurnego nieba i palącego słońca. Zapach ujmujący całą duszę wampira... I smutek przeplatający się z tymi wspomnieniami.

Vin...muszę odpocząć...sam...wiesz...


Idź odpocznij Nestor, coś już wiemy...przynajmniej tym razem wziąłeś cały obraz na siebie.

Po chwili znowu patrzył się bez większego zainteresowania. Odezwał się. Głos miał uprzejmy, a ton, pełen kultury. Sam wyraz twarzy stał się, bardziej zachęcający do rozmowy niż przed chwilą:
"Problem w tym, że my zawsze jesteśmy razem. A kto kontroluje, to już zależy od wielu czynników. Zresztą czasem Nestor sobie gdzieś idzie..."

"Rozumiem." - Odwrócił się w kierunku okna:
"Wracając do tematu przewodniego... Co ty..." - Nastąpiła chwila wahania:
"Vincencie sądzisz o naszym zadaniu?"

Usmiech na twarzy, zaczął wyrażać mnóstwo emocji:
"Narazie oceniam nasze siły. Z tego co widzę pan Gangrel jest dość aktywny, ciekaw jestem czy nie zechce w pewnym momencie...zacząć rządzić..."

"Rządzić?" - Odwrócił się zdziwiony. - "Prędzej padnie rzucając się bez potrzeby na pierwszego lepszego azjatę niż zacznie rządzić. Choć trzeba przyznać, że jest aktywny. Poza tym nie sądzę by był sens w tworzeniu zbytniej hierarchi..." - Uśmiechnął się delikatnie:
"Konemure zginie, a my się rozejdziemy z naszymi nagrodami."

Czy on naprawdę w to wierzy? Co za idiota...


Malkavian uśmiechnął się, jakby dopiął swego:
"Oczywiscie zgadzam się, że sens tworzenia hierarchi jest równy zero. Jednak warto być przygotowanym na odbicia coniektórych, bardziej ambitnych jednostek. " - Przerywa na moment jakby się nad czymś zastanawiał:
"Zaraz zapisze moją liste. Chyba mam pomysł jak dowiedzieć się paru ważniejszych informacji od żółtków. W sumie dla mnie to żaden problem rozumieć wszytko i wszystkich..."

Tak, dopóki masz mnie i moją moc...

Naszą Nes, odpoczywaj...dwa razy jednego dnia...męczące - pomyślał z lekkim przytykiem Vincent.

"Tak więc, na moment obecny, wszystko jest postanowione. Teraz jeszcze przydałby się Gangrel oraz informacje o azjacie." - stwierdził podsumowująco Ventrue.

"No to czas na niego poczekać...zdrowie" - Zakończywszy rozmowę Vincent, nalał sobie kieliszek krwi i usiadł w fotelu, po czym zaczął pić z namysłem patrząc w okno.

Krew była wyborna...
 
__________________
Odważni żyją krótko...
...tchórze nie żyją wcale.

gg: 7712249

Ostatnio edytowane przez Musiek : 14-07-2008 o 11:07.
Musiek jest offline