Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2008, 00:45   #106
Avaron
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny


[MEDIA]http://konrad.grondys.googlepages.com/DavidArkenstone-MusicInspiredByMiddl.mp3[/MEDIA]

Trakt niczym przebiegły wąż wije się przed Wami. Najpierw wśród niewielkich pól, na których, mimo wczesnej pory, krzątają się ludzie i hobbity. Ten i ów podnosi głowę machając do Was przyjaźnie. Rzepa na przemian z pszenicą, a za nią rozległe kartoflisko. Donośny świergot skowronków, aż dzwoni w uszach. Poranne słońce oślepia Was tak, że częściej spoglądacie na boki niźli przed siebie. To tu, to tam mignie Wam przez chwilę przysadzisty dach jakiejś chałupy by szybko zniknąć za kolejnym wzniesieniem. Lecz wy ciągniecie wciąż dalej...





Szybko miejsce poletek zajmują rozległe łąki, pełne leniwie żujących trawę krów. Pasterze wpatrują się w Was ze zdumieniem co zwykle objawia się wśród przedstawicieli tego zawodu przez nad wyraz szerokie otwarcie gęby. Niejeden najadł się much z powodu Waszej wyprawy... Zdaje się, że od dawna nie widziano w tych stronach tak niezwykłej i barwnej kompanii. Pasterskie psy również zadziwił Wasz przemarsz, kilka burków ujadając dziko rzuciło się ku Wam. Co odważniejsze próbowały nawet podszczypywać pęciny Waszych wierzchowców, aż któryś z nieszczęsnych kundli schwycił za nogę Admusa. Podobno jeszcze wiele lat po tym zdarzeniu wśród pasterzy krążyła opowieść o ośle, który uczył psy latać...





Lecz i pastwiska zostawiacie za sobą. Trakt wślizgnął się między porośnięte buczyną wzgórza. Raz pniecie się w górę by za chwilę zjeżdżać w dół. Pod końskimi kopytami szeleści rudy dywan opadłych buczynowych liści. Po drodze mijacie kilku bartników, którzy z daleka witają Was okrzykami zdejmując z głów wysokie, futrzane czapy by po chwili zniknąć za Waszymi plecami. Lecz gościniec na nikogo nie czeka wciąż biegnie dalej i dalej. Słońce prześwieca między gałęziami miło grzejąc Wam czupryny. Tak właśnie wschodni gościniec prowadzi Was skrajem Chetwood.

Na takiej wędrówce mija leniwie dzień. Gdy słońce zaczyna Wam grzać karki, a te części Waszych ciał gdzie kończą się plecy stanowczo już przed dalszą wędrówka protestują, las zaczyna rzednąć. Grunt staje się jakby podmokły, po ob stronach drogi raz za razem pokazują się rozległe pełne gnijących liści kałuże. Coś Wam mówi, że każdy krok od szlaku skończył by się kąpielą w cuchnącej, zatęchłej wodzie...





Gdy las do reszty zastąpiły zarośla, a w koło Was nie wiedzieć kiedy w powietrzu zaczęło się nieść irytujące bzyczenie szlak doprowadził Was do wyższego od innych wzniesienia. Za Wami powoli zachodzi słońce kładąc się złotym blaskiem na ciągnącymi się przed Wami podmokłymi łąkami, które dalej na północy zwane są Komarowymi Bagniskami. Lecz to nie łąki przykuły Waszą uwagę. Zimny wiatr gna, z północnego wschodu, ciężki od deszczu, tabun czarnych chmur. Chmurzyska paskudnym cieniem kładą się na całej okolicy, tak że ledwo widzicie zarysy wzgórz na wschodzie. Ten ponury widok staje się jeszcze paskudniejszy gdy pierwsze krople deszczu spadają na trakt...
 
__________________
"Co będziemy dzisiaj robić Sarumanie?"
"To co zwykle Pinki - podbijać świat..."
by Marrrt

Ostatnio edytowane przez Avaron : 11-07-2008 o 11:53.
Avaron jest offline