Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2008, 01:14   #49
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Szum jakby zakłócenie na falach Ambu vs. Świat. "Ludzie myślą za dużo". Stanowczo za dużo. Nic dziwnego, że żyją tak krótko - ich umysły na skraju śmierci muszą już być strasznie zmęczone i starsze od ciała o kilkadziesiąt lat. Chociaż ten, jak mu tam, (Upadły rzucił okiem ponownie na tabliczkę z imieniem i nazwiskiem) Dominik Signum zdaje się nie korzystać z wrodzonych umiejętności. Może i lepiej?

Ból głowy stawał się coraz mocniejszy.

"Bracia w morzu? Nie, jak to było? Bracia tonący... A tak, bracia tonący w morzu ludzkiej ohydy. Prawdziwy poeta się znalazł. "
- Niektóre myśli mógłbyś zostawić na później. - Ambu zmusił się do uśmiechu, co wyszło mu bardzo sztucznie. Wstał z krzesła. Zdawała się go otaczać jasna, pełna kolorów aura, trochę magiczna - a wszystko przez migające światło ekranu tuż za jego plecami. Morf prychnął spadając niechętnie na podłogę, niezadowolony z utraty miękkich kolan, gdzie tak dobrze się przecież drzemało. Ambu pochylił się lekko i powolnym, spokojnym ruchem zapalił kolejny papieros. Była to mało udana próba oczyszczenia umysłu z zbędnych myśli. Z ruchliwego lotniska zrobiła się zatłoczona stacja metra. Po prostu Wspaniale.

- Doktorze nie widać? Leżymy. Jak nam przykazano. Tylko jak pana nie było, to odwiedziła nas ciotka i przyniosła trochę wygodniejsze ubrania na zmianę. Piżamki są mało wygodne i dość... przewiewne. - Twarz przecinał złośliwy uśmiech. Ciemne oczy wpatrywały się bez mrugnięcia w człowieka. Naprawdę ciężko było stwierdzić czy Ambu żartuje, czy się nabija, czy może stara się uwierzyć w to, co sam mówi. Biedny lekarz.

Kłamstwo. Ominięcie prawdy czy złamanie niepisanej zasady szczerości w komunikacji z drugim człowiekiem? A może nic takiego w ogóle nie istnieje? Skoro każdy człowiek postrzega świat za pomocą własnych niedoskonałych zmysłów (a ich niedoskonałość poczuł na własnej skórze - smród, ból, ściskanie w żołądku, głód, pragnienie papierosa, przerażenie, zagubienie, strach, cierpienie, miłość), a i pamięć zdawała się tylko pozornie odtwarzać wydarzenia z przeszłości (ludzie pamiętają tylko co chcą), może kłamstwo to nic innego jak przejaw subiektywności istoty stworzonej przez Boga? A jeśli ktoś planuje z góry kłamać? Jeśli jest wyrachowany? Z przyzwyczajenia?

Kolejne pytania pojawiały się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Każdy najmniejszy ruch wywoływał reakcję. A najgorsze jest to, że Ambu na nic nie znajdował odpowiedzi. To zupełnie jak labirynt uliczek w mieście, którego się nie zna. Dzięki mapie poszukujemy punktów orientacyjnych, ale ciągle musimy rozglądać się za innymi, próbując zapomnieć o poprzednich.

Głowa bolała coraz mocniej. Coś kluło wewnątrz czaszki, pulsowało, jakby zaraz miało wybuchnąć. Taka mała bomba, która znajduje się na 30 sekund przed wybuchem.

"CZY TO SIĘ MOŻE SKOŃCZYĆ?! TEN DWORZEC MYŚLI?!?"

Ambu założył włosy za ucho. Stała przed nim dusza prawie nieskalana myśleniem. Dusza prawie nieskalana grzechem. Dusza o szmaragdowych oczach. Form... teraz zabolało jak cholera gdzieś wewnątrz klatki piersiowej. W samej głębi jego własnej duszy. Teraz już nawet nie ma tej sztucznej bliskości. Nie może Go oglądać z odległości. Nie może patrzeć. Obserwować. Spotkać. Porozmawiać. Jak teraz żyć bez kawałka siebie?!

Kot otarł się o jego nogę, jakby wspierając Ambu w ciężkiej chwili. Można żyć dalej. Bez nogi czy ręki można żyć, więc i bez duszy można się obyć.
Ambu wziął delikatnie kota na ręce i pogłaskał delikatnie po zmasakrowanej głowie. Morf przyglądał się mu tymi niesamowicie zielonymi źrenicami przewiercając go na zewnątrz. Intrygujące. Jakże ten kot potrafił być złośliwie sadystyczny i jednocześnie serdecznie dbający (o własne interesy).

Ambu rzucił się na łóżko. Morf spojrzał na niego z wyrzutem rozluźniając wbijane pazury gdzieś w okolicach mostka. Czekał na dalszy ciąg. Nie lubił niespodziewanych ruchów.

- Panie doktorze, może jakiś środek na ból głowy? - Chociaż Ambu wolałby coś na brak myślenia lub utratę pamięci. Po czym zwrócił się wprost do nowo przybyłego - Tutaj, a tej obcej nam Ziemi, trzeba dużo myśleć. - po czym ponownie zwrócił się do doktora, którego imię zginęło gdzieś w mrokach niepamięci, Po cóż pamiętać? - Jesteśmy z Kanady.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline