Galdor cicho sobie nucił jakąś piosenkę, gdy jechali przez pola, łąki i las. Nucił z czystej radości podróżowania i przebywania na łonie natury. Słyszał jej głos w muczeniu krów, zadowolonych ze słońca i soczystej trawy, rżeniu konia ciągnącego pług, zadowolonego, że może pomóc swojemu gospodarzowi, który najwyraźniej dobrze się nim opiekuje i w końcu w ujadaniu kundli pilnujących swojego rewiru, na który śmieli wjechać.
Po wyjechaniu jednak poza cywilizowane rejony elf zbliżył się do Leona na jego kucyku i wyrównawszy tempo zapytał: - Panie Leonardzie, chciałbym się dowiedzieć trochę więcej na temat zachowania Twojego brata, gdy nie śpi. Czy pilnuje się Ciebie, czy też Ty musisz pilnować jego, aby nie uciekł? Nie będę bowiem ukrywał, że uśpiłem go tylko dlatego, żeby nie robił problemów podczas wyjazdu z miasteczka, ale utrzymywanie go w tym stanie przez całą drogę nie jest wskazane. I nie będę również ukrywał, że jest on Twoim bratem, więc oczekuję, że się nim zajmiesz. Będę Ci oczywiście pomagał, o ile będzie taka potrzeba, ale Cię nie wyręczę w tym obowiązku. |