Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2008, 22:21   #110
Ticket
 
Ticket's Avatar
 
Reputacja: 1 Ticket nie jest za bardzo znany
-Ha! Jeżeli mnie o to spytać to Komarowe Bagno nie brzmi tak strasznie. Ot, co tam parę ugryzień od maleńkich krwiopijców, gdy w perspektywie (jak bez wstydu muszę się przyznać) zaczynałem już mieć walkę o zachowanie wszystkich kończyn tam gdzie im najwygodniej- przy ciele. Komary, komarki, komareczki, niech gryzą na zdrowie...-mrugnął wesoło do Teliamoka, od razu mu się bowiem lżej zrobiło na duchu.

Nie szczędził też po drodze miłego słowa i słodkiego poczęstunku Admusowi. -Szlachetny to muł, szlachetne zwierzę, powiadam wam...-szeptał jucznemu zwierzęciu komplementa, obserwując jak jabłko którym je częstował znika z jego dłoni. W zachowaniu muła była pewna maniera- bezczelność i jakby podświadomy wymóg narzucenia innym konieczności okazywania mu szacunku. Były to cechy które jak wiemy, nasz rudowłosy hobbit posiadał i wielce sobie hołubił. Od czasu nauki latania jakiej udzielił jednemu z zapchlonych kundli Admus, z miejsca stał się jego ulubieńcem.

Nie mógł znać myśli Galdora i choć nigdy by się do tego nie przyznał, rzeczywiście z ulgą powitał odpoczynek jaki zapewniał mu brak konieczności ciągłej opieki nad Rajonem. Był niczym żołnierz stojący na miesięcznej, nie znającej przerwy warcie, lub jeszcze dokładniej -jak strach na wróble, którego przecież sam posiadał. Jego służba nie kończyła się nigdy, czujność musiała być niezachwiana, uwaga niepodzielna, a oddanie- nieograniczone. Kochał brata miłością szczerą, a ta wyprawa była tego najlepszym dowodem. Troszczył się o Rajona bardziej niż o Leonarda Heliogobala Morfeusza Powe, a ten fakt jeżeli spełniony, zapewnia o czystości i pełni najszlachetniejszego uczucia. Mimo to bez jednej myśli i choćby kropelki żalu, przekazał brzemię opieki nad nim elfowi.

Wcześniej gdy ten okropny człowiek, który nie miał za grosz szacunku choćby dla samego siebie, o czym wybitnie świadczyły słowa:" Zwą mnie Szramą", poprosił ich o pomoc, Leon tylko wymamrotał coś niezrozumiale pod nosem i szybko się oddalił. Co za dyshonor, co za upokorzenie! Pomyśleć ze taki typ, mógł ubzdurać sobie szukania pomocy u znamienitego obywatela Wschodniej Ćwiartki Shire! Phi! Należało raczej uważnie popatrywać za siebie, czy aby ów gagatek nie ma na myśli czegoś zbrodniczego, jak na przykład wsadzenie komuś noża pod żebro i pilnować sakiewki, jak skromnie wyposażona by nie była. Leona przeszedł mimowolny dreszcz- jak w ogóle rozmawiać z takim obdartusem? Miejmy nadzieję że mistrz Otendil szybko się go pozbędzie (i paru innych, jeżeli go o to spytać) gdy tylko przedostaną się bezpiecznie przez groźne tereny.

Nieco roztrzęsiony, popadł w zły humor już zupełnie posłyszawszy słowa elfa Galdora, którego miał w takim poważaniu. Chciał już ze śmiechem przykazać mu, wzorem Brandybucka, używania skrótowej wersji jego imienia, lecz ostatnie słowa spiczastouchego, przesądziły o innym wydźwięku odpowiedzi:

-Phi! -ze zdumienia rudowłosy hobbit aż się zapowietrzył.- Wyobraź sobie panie Galadorze że mego brata opiekunem jestem jedynym, jednym i pojedynczym, jak liczba słońc świecących na niebie. I przyjmij do wiadomości że tylko dlatego że zechciałeś z wielką łaskawością, przyjąć tak ogromną dodatkową wagę mego brata, na swego rumaka, co mówię z przekąsem, bo Rajon nigdy nie dojadał... Tylko dlatego, nie oznacza to iż uczyniłem cię jego opiekunem. Jeżeli takim ciężarem jest ci jeden młodziak, niedożywiony i śpiący niczym suseł, to rozumie się samo przez się -tu hobbit musiał zrobić przerwę na złapanie oddechu.-że od teraz, zaraz, natychmiast biorę mego zrujnowanego chorobą brata na kuca. A skoro na kucu nie ma miejsca dla nas dwóch, to wodze oddam Teliamokowi, a sam wezmę niczym rączy koń ciężar syna mej matki na przygarbione plecy...-tu niziołek już wyraźnie zaczął histeryzować.-Dziękuję za te parę godzin męki, które w łaskawym milczeniu, raczyłeś dla nas wytrzymać. Od teraz jesteśmy tylko my dwaj. Przeciwko światu.-zakończył dramatycznie, swą znów niegramatyczną przemowę. W zapalczywości nawet nie zorientował się że przez cały monolog patrzył elfowi prosto w oczy.
 
Ticket jest offline