Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2008, 20:39   #51
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X wtrąc

Siedział przy stole, zgarbiony, kryjąc twarz pod kapturem. Ze znudzeniem poruszał silną ręką, czubek noża głośno stukał o blat stołu, sekundę po sekundzie, uderzając bezbłędnie miedzy palcami siedzącego obok mężczyzny. Tłumek podchmielonych gapiów zebrany prze stole wiwatował i podziwiał zręczność mężczyzny w białych szatach. Miał zamknięte oczy.
Tętent końskich kopyt. Nowi goście przybyli w harmider karczmy niezauważeni. Niemal niezauważeni. Nóż z hukiem wbił się w stół i tak pozostał, mężczyzna w białych szatach cofnął rękę.
- To było niezłe!
- Noooo! Mistrz!
- Masz u mnie piwsko! – komentowali zebrani wokół.
- Ostro! – mężczyzna obejrzał z niedowierzaniem swą nietkniętą rękę i szybko umknął.
- Trzymaj! Na koszt firmy! – ktoś postawił Białemu kufel piwa pod nos, tak zamaszyście, że sporo, wraz z pianą, wylał na stół.
Dwaj zasapani goście przedarli się przez radosny tłum, udało im się wreszcie dotrzeć obok krzesła Białego.
- Tamirze! – wysapał jeden z nich, podekscytowany bardzo.
Rozejrzał się podejrzliwie, podpicie mężczyźni rozchodzili się powoli, pozbawieni widowiska.
- Wilki – przybysz nachylił się i szepnął. – Ma-gi-czne.
Tamir w milczeniu chwycił kufel i uniósł go do ust.
- Przysięgam! – dodał rozpaczliwie Arkas. – Widziałem na własne oczy! Cała sfora! Dwa czarne, dwa białe, jeden cały w tatuażach...! Mieliśmy je już, w klatkach, ale tego... uciekły! Kiedyśmy tylko podeszli, ta biała wilczyca, zrobiła coś, coś takiego, nooo, magicznego, i nagle podłoga zamieniła się w lód, najprawdziwszy lód!!! A potem ten z tatuażami zaczął płonąć, i spalił kraty od klatki! Przysięgam!
Tamir odstawił kufel, Arkas rozglądał się nerwowo.
- To szczera prawda! – dorzucił Kliff.
- A nie było przypadkiem tak, że nawdychaliście się znów tych ziółek, co to, przyjaciel w lesie zbieracie i suszycie, a wilkom pomógł uciec ten wasz kot, co to rygle potrafi otwierać? – mruknął rozbawiony Biały.
- Kot?! Tamir, przysięgam, to wielka sprawa, musisz nam uwierzyć! Magiczne wilki! Nie jeden, nie dwa, cała wataha! – Arkas gestykulował ostro w podnieceniu. – Trzeba działać szybko! Ed to pepluga, zestrachał się, omal w gacie nie narobił, zaraz wszystko się wyda!
- Pomóż nam je złapać, a... a podzielimy się zyskami! – nalegał Kliff.
- Co powiesz? Pół na pół. To uczciwa propozycja.
Tamir wyrwał nóż ze stołu i schował go do pochwy za pasem.
- Nie jestem łowcą – mruknął ponuro.
- Dlatego przychodzimy do ciebie! To są diabły wcielone!
Arkas zagrodził mu drogę, chwytając go za barki.
- Błagam cię, przyjacielu... Tyle razem przeszliśmy!
- Więc powinieneś cieszyć się, że jeszcze żyjesz, a nie drażnić mnie opowiastkami o wilkach zamrażających podłogi!
Biały ruszył ku drzwiom, Arkas i Kliff biegali wokół niego uparcie, przeciskając się między podchmielonymi jegomościami z tawerny.
- Pomyśl, gdybyś takiego złapał żywcem...?!
- Gdybyś go wytresował!
- Właśnie, własny wytresowany mag! Pomyśl, jak ułatwiłoby ci to pacę!
- Jedziesz do Singwy? To po drodze...!!! – błagał Kliff.

* * *

W oczekiwaniu na zmierz i cudowną przemianę, mającą przywrócić wam ludzki wygląd [nadal wierzycie, że ona nadejdzie?], odpoczywacie po biegu, nadal jednak czujni.
Słonce przesuwa się leniwie po nieboskłonie, chmury płyną w siną dal, robotnicy pełzają w tę i z powrotem po moście, taszcząc wiadra, łopaty, kilofy. Wojownicy nadzorują prace, snują się wokół, coraz bardziej rozleniwieni. Wodny jaszczur nie pojawia się, i wszyscy łącznie z wami czekają z utęsknieniem na wieczór.
- Moje nogi... – stękają robotnicy. – Moje ramiona!
- Moje plecyyyy!!!
- Przynajmniej bestia nie wylazła...
- No...
- Też coś – ofuknął ich wojownik. – To znaczy po prostu, ż wylezie kiedy indziej, i znowu będziemy musieli reperować ten cholerny most!!! – splunięcie.
- Daj Bóg, oby nie!

Na horyzoncie, wzdłuż opuszczonej przez was kniei, przesuwa się jasny punkt... Jeździec! Gna traktem. Będzie tu za jakieś pół godziny!
The Bronze Horseman by ~Junbuggy on deviantART

O wiele bliżej, również drogą, tam, skąd przybyliście, nadchodzi powoli jakaś zgarbiona postać. Dziadek, niesie wiklinowy kosz, wlecze się noga za nogą.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline