Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2008, 00:25   #112
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Miło mi was poznać Manfennasie – zwolnił nieco Łatkę, by mogli się zrównać. Trudno mu było ogarnąć wypowiedzianą naraz masę słów do niego, ale zrozumiał, że sokolnik jest zainteresowany jego motywami - ... Cóż... Co do Twojego pytania, to droga wiedzie mnie z Rohanu... przez Tharbad.

- Rohanu powiadasz... Od dawne Cię tam nie ma? - zapytał, ciekaw swego rodaka.

- Taaak... od dość dawna. – miał nadzieję, że ten temat nie będzie dalej drążony. To zadziwiające, że zarówno Valin jak i Manfennas właśnie ten temat chcieli podejmować. Odgarnął mimowolnie gałąź olchy krnąbrnie starającej się przesłonić gościniec i szybko zmienił temat - A Ty? Nie wydajesz mi się być mieszkańcem Bree...

- Ja? Można powiedzieć, że jestem tam gdzie mi dobrze, a do Bree zawitałem po raz pierwszy - odpowiedział, starając się uniknąć dalszych pytań o swoje pochodzenie. Wydawało się, że obaj osiągnęli kompromis dotyczący zagadnień przeszłości. W tej wyprawie nie miało to zresztą dla żadnego z nich znaczenia - Wbrew pozorom takie życie nie jest tak ciężkie jak się mówi - przerwał na moment, aby po chwili zmienić temat. - Kiedy tylko usłyszałem, że wyprawa rusza do Rivendell, nie mogłem się nie zgłosić. Wyobraź sobie... Dom Elronda, osławiony tyloma pieśniami i opowieściami. Mam tylko nadzieję, że jest, chociaż w połowie tak piękny jak się mówi - kiedy zakończył w jego oczach można było dostrzec fascynację, jaką dostrzega się u dziecka.

Haerthe wzdrygnął się próbując wyobrazić sobie to miejsce. Rivendell – zjawiskowa siedziba elfów umiejscowiona gdzieś u podnóża Gór Mglistych. Dom, w którym nie można niczego ukryć, ani zachować w duszy dla siebie…
- Słyszałem o Rivendell. Miasto elfów zdaje się. By rzec prawdę, Galdor jest pierwszym, którego widzę. – następnie sciszył głos, tak, że nawet Manfennas musiał się troszkę zbliżyć - Nie wiem jak Ty, ale obawiam się trochę tego miejsca. Oni... trochę jakby wszystko wiedzieli po pierwszym spojrzeniu na Ciebie...

- Prawda, Galdor także jest jedynym, znanym mi elfem. Sądzę jednak, że jeżeli on jest z nami nic nam nie grozi w domu Elronda - oznajmił, patrząc na jadącego elfa, który w tej chwili rozmawiał z bratem tego - Poza tym, Orendil dał nam parę wskazówek jak się przy nich zachowywać... Trzeba ich tylko przestrzegać. Mam tylko nadzieję, że nasz zwierz...- w ostatniej chwili powstrzymał słowa - hobbit, jadący z Galdorem nie sprawi nam kłopotów.

Jechali przez chwilę w milczeniu gdy Valin mijał ich by przeforsować się na sam przód kolumny. Ten nie licząc Szramy wydawał się równie wprawionym wojownikiem, na którego można było liczyć. Popędził konia wyprzedzając ich prawie o stajanie. Na drodze zaczęło tworzyć się błoto czemu towarzyszyły charakterystyczne mlaśnięcia kopyt o podłoże.

- Też tak sądzę. – Rohirrim odgonił parę komarów, które przysiadł na szyi Łatki. Wiedział, że to bezcelowe na takich terenach, ale odruch był bezwarunkowy - Mam wątpliwości, czy sama podróż z nim będzie bezpieczna. Ale Kapelusznik chyba wiedział, co robi. Swoją drogą czy zwróciłeś może uwagę na jego zachowanie? Orendila oczywiście. Ten człowiek mnie trochę niepokoi. Przedwczoraj... wtedy gdy te mary z kurchanów przybyły, robił dziwne rzeczy, gesty… Mówił w dziwnym języku, a wokół niego pojawiało się... cóż… coś czego wcześniej nie było... światło, dym przybierający kształty... Wspominał też o Sarumanie...

- Prawda – przytaknął - Z tego, co mówił karczmarz kucyka jest czarodziejem, a z tymi także nie miałem nigdy do czynienia. Słyszałem, że z nimi nigdy nic nie wiadomo i są bardziej nieobliczalni niż elfy - zamilkł na chwilę, jakby zamyślony - Jednak z tego, co zauważyłem nie ma złych zamiarów… Musimy się zdobyć na trochę zaufania do jego osoby.

- Myślę, że on w ogóle nie ma zamiarów. – mruknął niechętnie - Wypełnia wolę Sarumana, który sobie przypisuje... eh... Przepraszam Cię Manfennasie... Nie chciałbym zrzucać na Ciebie moich wątpliwości. Po prostu dawno było gdy ostatnim razem podróżowałem z... z tyloma osobami.

- Nie przejmuj się, to zrozumiałe. Zawsze lepiej jest mieć kogoś, z kim można porozmawiać - pocieszył kompana i uśmiechnął się. - Te chmury nie wyglądają przyjaźnie… Myślę, że dobrze by było znaleźć jakieś schronienie na noc, bo nie chciałbym, aby wszystkie nasze zapasy były mokre - spojrzał na przyjaciela, czekając na odpowiedź.

Haerthe spojrzał trochę bezradnie na podmokły, coraz rzadszy las, który ich otaczał. Nieliczne wiązy zdawały się toną w nierównym wilgotnym gruncie, a krzaki sumaku wprost brzęczały od żyjących w nich komarów. Olchy trzymały się suchszych wyżej położonych miejsc, które jednak były zbyt małe i nieliczne by można było je wykorzystać na popas. I tych jednak wraz z każdą stają było coraz mniej. Rohirrim zmarszczył nos. Nie miał doświadczenia z mokradłami, wiedział jednak, że nie znając ich, nie ma się po co w nie pchać. Odwrócił się i zawołał do reszty choć kierując bardziej słowa do Galdora:

- Trzeba nam jakąś kryjówkę znaleźć. Jeśli ktoś zna okolicę, może by coś podpowiedział? A jeśli nie, to proponuję sprężyć konie, bo niedaleko stąd jest Opuszczona Gospoda. Jechałem wcześniej kawałek tym traktem i sądzę, że zostało nam nie więcej niż dwie, trzy mile drogi.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline