Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-07-2008, 21:34   #111
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kiedy za sprawą jabłkowego hobbita udało się już przezwyciężyć opór wierzchowca - a właściwie cynicznie odwrócić jego uwagę - okazało się, że Szrama radzi sobie z końmi - a w każdym razie z jazdą na nich - nie aż tak źle, jak możnaby się spodziewać. Nie był jeźdźcem doskonałym, ale też z pewnością nie początkującym. Zresztą okazji do zademonstrowania pełni swych umiejętności nie miał, bo perfidnie oszukane zwierzę straciło zupełnie bojowego ducha i bynajmniej niepoganiane ciągnęło się na szarym końcu, nisko opuszczając głowę i kładąc smętnie uszy. Gdyby kto miał taki kaprys, mógłby spokojnie zaryzykować stwierdzenie, że śpi a przynajmniej drzemie i nie naraziłby się nim na śmieszność.

I czego się było boczyć, cholero... Lekki jestem, skóra i kości... Mięśni trochę... Ale tłuszczu nic... Nie gonię, nie kręcę się, nie podryguję jak trzpiotka szkolona - nie w tym, co by jej było trzeba... A zresztą... Albo taki olbrzym chory... Masz szczęście, cholero... Nie ma co... Skóra i kości... Heh.

Patrz, się przydała hobbicia spiżarka... Jeszcze do nich na żebry pójdzemy... Oni choćby głód największy coś mają.

Długouchy... Żebyś na czubek drzewa wlazł, na palcach stanął, rękę wyciągnął i pierdnął na rozpęd, jego nosa nie chwycisz... Długouchy... Elf, taka jego mać... Ząb mi skrzywiła... Dobrze, że bucik fikuśny z miękkiej skórki... Skórkę to bym z chleba okrawał...
 

Ostatnio edytowane przez Betterman : 09-07-2008 o 21:53.
Betterman jest offline  
Stary 10-07-2008, 00:25   #112
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Miło mi was poznać Manfennasie – zwolnił nieco Łatkę, by mogli się zrównać. Trudno mu było ogarnąć wypowiedzianą naraz masę słów do niego, ale zrozumiał, że sokolnik jest zainteresowany jego motywami - ... Cóż... Co do Twojego pytania, to droga wiedzie mnie z Rohanu... przez Tharbad.

- Rohanu powiadasz... Od dawne Cię tam nie ma? - zapytał, ciekaw swego rodaka.

- Taaak... od dość dawna. – miał nadzieję, że ten temat nie będzie dalej drążony. To zadziwiające, że zarówno Valin jak i Manfennas właśnie ten temat chcieli podejmować. Odgarnął mimowolnie gałąź olchy krnąbrnie starającej się przesłonić gościniec i szybko zmienił temat - A Ty? Nie wydajesz mi się być mieszkańcem Bree...

- Ja? Można powiedzieć, że jestem tam gdzie mi dobrze, a do Bree zawitałem po raz pierwszy - odpowiedział, starając się uniknąć dalszych pytań o swoje pochodzenie. Wydawało się, że obaj osiągnęli kompromis dotyczący zagadnień przeszłości. W tej wyprawie nie miało to zresztą dla żadnego z nich znaczenia - Wbrew pozorom takie życie nie jest tak ciężkie jak się mówi - przerwał na moment, aby po chwili zmienić temat. - Kiedy tylko usłyszałem, że wyprawa rusza do Rivendell, nie mogłem się nie zgłosić. Wyobraź sobie... Dom Elronda, osławiony tyloma pieśniami i opowieściami. Mam tylko nadzieję, że jest, chociaż w połowie tak piękny jak się mówi - kiedy zakończył w jego oczach można było dostrzec fascynację, jaką dostrzega się u dziecka.

Haerthe wzdrygnął się próbując wyobrazić sobie to miejsce. Rivendell – zjawiskowa siedziba elfów umiejscowiona gdzieś u podnóża Gór Mglistych. Dom, w którym nie można niczego ukryć, ani zachować w duszy dla siebie…
- Słyszałem o Rivendell. Miasto elfów zdaje się. By rzec prawdę, Galdor jest pierwszym, którego widzę. – następnie sciszył głos, tak, że nawet Manfennas musiał się troszkę zbliżyć - Nie wiem jak Ty, ale obawiam się trochę tego miejsca. Oni... trochę jakby wszystko wiedzieli po pierwszym spojrzeniu na Ciebie...

- Prawda, Galdor także jest jedynym, znanym mi elfem. Sądzę jednak, że jeżeli on jest z nami nic nam nie grozi w domu Elronda - oznajmił, patrząc na jadącego elfa, który w tej chwili rozmawiał z bratem tego - Poza tym, Orendil dał nam parę wskazówek jak się przy nich zachowywać... Trzeba ich tylko przestrzegać. Mam tylko nadzieję, że nasz zwierz...- w ostatniej chwili powstrzymał słowa - hobbit, jadący z Galdorem nie sprawi nam kłopotów.

Jechali przez chwilę w milczeniu gdy Valin mijał ich by przeforsować się na sam przód kolumny. Ten nie licząc Szramy wydawał się równie wprawionym wojownikiem, na którego można było liczyć. Popędził konia wyprzedzając ich prawie o stajanie. Na drodze zaczęło tworzyć się błoto czemu towarzyszyły charakterystyczne mlaśnięcia kopyt o podłoże.

- Też tak sądzę. – Rohirrim odgonił parę komarów, które przysiadł na szyi Łatki. Wiedział, że to bezcelowe na takich terenach, ale odruch był bezwarunkowy - Mam wątpliwości, czy sama podróż z nim będzie bezpieczna. Ale Kapelusznik chyba wiedział, co robi. Swoją drogą czy zwróciłeś może uwagę na jego zachowanie? Orendila oczywiście. Ten człowiek mnie trochę niepokoi. Przedwczoraj... wtedy gdy te mary z kurchanów przybyły, robił dziwne rzeczy, gesty… Mówił w dziwnym języku, a wokół niego pojawiało się... cóż… coś czego wcześniej nie było... światło, dym przybierający kształty... Wspominał też o Sarumanie...

- Prawda – przytaknął - Z tego, co mówił karczmarz kucyka jest czarodziejem, a z tymi także nie miałem nigdy do czynienia. Słyszałem, że z nimi nigdy nic nie wiadomo i są bardziej nieobliczalni niż elfy - zamilkł na chwilę, jakby zamyślony - Jednak z tego, co zauważyłem nie ma złych zamiarów… Musimy się zdobyć na trochę zaufania do jego osoby.

- Myślę, że on w ogóle nie ma zamiarów. – mruknął niechętnie - Wypełnia wolę Sarumana, który sobie przypisuje... eh... Przepraszam Cię Manfennasie... Nie chciałbym zrzucać na Ciebie moich wątpliwości. Po prostu dawno było gdy ostatnim razem podróżowałem z... z tyloma osobami.

- Nie przejmuj się, to zrozumiałe. Zawsze lepiej jest mieć kogoś, z kim można porozmawiać - pocieszył kompana i uśmiechnął się. - Te chmury nie wyglądają przyjaźnie… Myślę, że dobrze by było znaleźć jakieś schronienie na noc, bo nie chciałbym, aby wszystkie nasze zapasy były mokre - spojrzał na przyjaciela, czekając na odpowiedź.

Haerthe spojrzał trochę bezradnie na podmokły, coraz rzadszy las, który ich otaczał. Nieliczne wiązy zdawały się toną w nierównym wilgotnym gruncie, a krzaki sumaku wprost brzęczały od żyjących w nich komarów. Olchy trzymały się suchszych wyżej położonych miejsc, które jednak były zbyt małe i nieliczne by można było je wykorzystać na popas. I tych jednak wraz z każdą stają było coraz mniej. Rohirrim zmarszczył nos. Nie miał doświadczenia z mokradłami, wiedział jednak, że nie znając ich, nie ma się po co w nie pchać. Odwrócił się i zawołał do reszty choć kierując bardziej słowa do Galdora:

- Trzeba nam jakąś kryjówkę znaleźć. Jeśli ktoś zna okolicę, może by coś podpowiedział? A jeśli nie, to proponuję sprężyć konie, bo niedaleko stąd jest Opuszczona Gospoda. Jechałem wcześniej kawałek tym traktem i sądzę, że zostało nam nie więcej niż dwie, trzy mile drogi.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 10-07-2008, 11:38   #113
 
Keledrall's Avatar
 
Reputacja: 1 Keledrall jest na bardzo dobrej drodze
Valin, gdy jeszcze raz spojrzał na bandaż, zobaczył, że nie jest on nawet odrobinę zakrwawiony. Czary Upiorów! Nie wystarczy ból fizyczny, muszą mnie jeszcze psychicznie osłabić! Usłyszał Haerthe:

- Trzeba nam jakąś kryjówkę znaleźć. Jeśli ktoś zna okolicę, może by coś podpowiedział? A jeśli nie, to proponuję sprężyć konie, bo niedaleko stąd jest Opuszczona Gospoda. Jechałem wcześniej kawałek tym traktem i sądzę, że zostało nam nie więcej niż dwie, trzy mile drogi.

Dołączył się do rozmowy:

- Na pewno lepsze to niż taplanie się w błocie. Jak dla mnie, ta propozycja jest dobra.

Zachmurzył się. Miał nadzieję, że czary upiorów przestaną go nękać. Nie czuł się najlepiej. Ale jak dawniej, wyprostował się, wszelkie smutki i rozterki wrzucił do najgłębszych zakamarków świadomości, by teraz się nimi nie trudzić. Spoglądał na spadające krople deszczu. Uśmiechnął się nawet pod nosem i popatrzył po towarzyszach, czekając na ich reakcję.
 
__________________
Fanuilos heryn aglar
Rîn athar annún-aearath,
Calad ammen i reniar
Mi ‘aladhremmin ennorath!
Keledrall jest offline  
Stary 10-07-2008, 13:23   #114
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Galdor uśmiechnął się, a pod koniec wypowiedzi nawet szczerze roześmiał słysząc patetyczny ton małego przyjaciela.

- Histeryzujesz. Nikt od ciebie nie wymaga, abyś niósł go na plecach. Ale chętnie zobaczę cię jutro, gdy Rajon już nie będzie spał.

Gęste chmury nadciągnęły z pólnocnego wschodu i najpierw pojedyncze krople, a po chwili deszcz zaczął padać z ciemnego już nieba. Elf naciągnął kaptur na głowę i pogonił konia nie zwracając już uwagi na naburmuszonego hobbita. Podjechał do trójki mężczyzn rozmawiających z przodu.

- Rzeczywiście Haerthe, za chwilę powinniśmy do niej dotrzeć. Jednak przyspieszmy nieco, żeby nie zmoknąć za bardzo.

Po czym ruszył żwawym kłusem przed siebie nie oglądając się, czy towarzysze za nim podążają.
 
Smoqu jest offline  
Stary 10-07-2008, 23:08   #115
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Od wyjazdu z Bree Telio był w doskonałym humorze. Przez drogę mógł rozmawiać z dobrym kompanem, wokół roztaczały się takie swojskie krajobrazy, a piękna pogoda dopełniała ideału. Powoli jednak hobbita, nie nawykłego do długiego podróżowania, zaczynały męczyć i przygrzewające słońce i monotonny rytm kroków kuca. Kiedy jego dotychczasowy rozmówca zajął się tematem swojego brata, Brandybuck popadł w nieco gorszy nastrój.
"Kto by pomyślał, cały dzień, od rana samiuśkiego jechać i jechać. Żeby nawet jednego postoju nie zrobić. Ech, kiedy my do tego elfiego dworu zajedziemy? Ciekawe co to też znajdziemy w tym Rivendel... Jeden imć Galdor zdaje się rozświetlać otoczenie, a iluż tam elfów mieszka? Ech, żeby tylko tam dotrzeć jak najprędzej..." - zastanawiał się, pykając z małej fajki.
.....
Wokół mokradła i zarośla na dobre zastąpiły las a wszędobylskie komary nie dawały spokoju. Zimny wiatr i padający deszcz do końca popsuły hobbitowi, podobnie, zdaje się, jak reszczie kompanii, nastrój.
"Co za parszywa pogoda. A te komarzyska, skąd ich tu tyle? Przez to wszyscy jak mruki jedziemy... Rzeczywiście, przydałby się wreszcie odpoczynek jakiś. Może i opuszczona ta gospoda być, aby kominek był i jakieś meble do spania. Oby się imć Haerthe nie mylił bo jeszcze trochę i do reszty mi się tego podróżowania odechce..."
W tych rozmyślaniach Teliamokowi zupełnie umknęła całkowicie ciekawość świata i chęć przeżycia przygody, które kazały mu wyruszyć z domu i rzeczywiście był gotowy zawrócić jeżeli nie będzie mógł przynajmniej ogrzać się przy ognisku.
 
Makuleke jest offline  
Stary 11-07-2008, 01:45   #116
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny


[MEDIA]http://pages.google.com/edit/bkavaron/10-TheSeduction.mp3[/MEDIA]


Za Waszymi plecami przygasło słońce niczym zroszony płomyk świecy. Cienie dotychczas długie pozlewały się ze sobą i nie wiedzieć kiedy zrobiło się mroczno i jakoś tak nieswojo. Drobne krople deszczu okrywają wszystko wkoło szarą zasłoną. W jednolitym szeleście kropel cichną wszystkie inne odgłosy. Ruszacie za Galdorem zmuszając wierzchowce do szybszego przebierania nogami. Ponuro spoglądacie po rozlewiskach zastanawiając się cóż takiego może kryć się pod powierzchnią mętnej wody. Czy odlatujący ptak wzburzył wodę tamtego bajorka, a może to oślizgły utopiec? Przechodzą Was dreszcze na myśl o tej, czarnej niczym najgłębsza czeluść, wodzie i cuchnących bagiennych wyziewach. Stopy jakby częściej bodą końskie boki. Byle dalej, byle prędzej!

Na nieboskłonie nie widać ni gwiazd, ni księżyca, jakby któryś z Valarów okrył je czarną draperią chmur. Wiatr, gna chmurzyska po niebie bez chwili wytchnienia. Zimny, ostry wicher z północy, czuć w nim tchnienie odległych górskich - skrytą zapowiedź zimy. Na tej pozbawionej osłony bagnistej równinie jesteście zdani na jego dzikie porywy niosące wodny, deszczowy drobiazg. Otulacie się szczelniej płaszczami i kuląc się na kulbakach z nadzieją wypatrujecie gospody.





Gdy już tracicie wszelką nadzieję na sen pod dachem i ciepły blask ognia, Galdor zatrzymuje się by wskazać coś co jeszcze przed chwilą zdawało Wam się niewielkim wzniesieniem. Ha, strach pomyśleć co by było gdyby nie jego przenikliwe, elfie oczy.

Gdy podjeżdżacie bliżej Waszym oczom ukazuje się przysadzisty, otoczony wystrzępionymi przez wiatr drzewkami budynek zwieńczony stromym, krytym strzechą dachem, na którego szczycie dumnie sterczy ułamany kikut komina. Niechętnie spoglądają na Was puste okna, a na wpół otwarte drzwi wcale nie wydają się zapraszające. Lecz w środku musi być sucho i cieplej, a żaden strach nie może być groźniejszy niźli wizja spędzenia nocy pod gołym niebem w taką pogodę jak dziś.

W środku opuszczona gospoda zdaję się być tak uboga jak widziana z zewnątrz. Ot jedna większa sala i kilka pomniejszych salek. W tej większej wciąż stoi kilka ław i stołów i przegniły szynkwas, na który przez dziurę w dachu leje się deszcz. W owych mniejszych salkach ostały się tylko, pozbawione najlichszego nawet siennika, szkielety łóżek. Zaprawdę całość przedstawia sobą iście ponury widok, a hulający w środku wiatr nastrojów nie poprawia ...

Gdy tak rozglądacie się w te i nazad wędrując po pustych salach... Ciszę wieczoru przeszywa dźwięk jakiś, ni to krzyk ptaka ni wołanie zwierza. Pozostawione na zewnątrz konie zarżały donośnie widać mocno czymś zaniepokojone... Czy coś przemknęło pod oknami? Czy to wiatr porusza gałęziami, czy to ktoś szepcze wśród zarośli? Cóż jeszcze zgotuję Wam ta ponura noc?
 
__________________
"Co będziemy dzisiaj robić Sarumanie?"
"To co zwykle Pinki - podbijać świat..."
by Marrrt
Avaron jest offline  
Stary 11-07-2008, 15:19   #117
 
Keledrall's Avatar
 
Reputacja: 1 Keledrall jest na bardzo dobrej drodze
Valin wszedł cicho do "gospody". Poprawił miecz na pasie, prawie niezauważalnie wysunął ostrze na taką odległość, by w razie potrzeby uniemożliwić zaklinowanie się w pochwie. Zapach starego drewna roznosił się wszędzie, a połączony z zapachem starości i zatęchłych starych sprzętów nie dawał przyjemnego rezultat. Wzrok przesuwał się po ścianach. Drzwi do mniejszych pomieszczeń wyglądały tak, jakby od dwudziestu lat nich ich nie używał. Z niektórych pozostały tylko ramy. Kilka kroków po skrzypiącej podłodze, uchylenie drzwi, chwila napięcia i kolejne pomieszczenie stoi otworem. Wygląda na to, że wszystko jest w porządku... Valin wziął głębszy oddech i właśnie kiedy miał usiąść, kiedy już wyciągał fajkę, usłyszał to.

-Co u diabła..?

Od razu się poderwał, wpakował fajkę do kieszeni i szybko podszedł do drzwi. Tym razem ostrze wyskoczyło z pochwy, a rękojeść pewnie schwytały obie dłonie. Wpatrywał się w ciemność usiłując dojrzeć to, co usłyszeli. Słyszał tylko deszcz, nieustannie spadający na ziemię i drzewa w oddali, kołysane przez wiatr. Spierał się z myślą, czy zaryglować drzwi. I co było cenniejsze. Konie, czy oni.
 
__________________
Fanuilos heryn aglar
Rîn athar annún-aearath,
Calad ammen i reniar
Mi ‘aladhremmin ennorath!

Ostatnio edytowane przez Keledrall : 12-07-2008 o 10:25.
Keledrall jest offline  
Stary 11-07-2008, 23:21   #118
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Zimno, wiatr i deszcz. Uczucie kompletnego przemoczenia i przewiania wyczerpywały niziołka, który dotychczas uważał się za w miarę odpornego na trudy podróży. Jednak pomimo zmęczenia przyspieszał razem z innymi, strach przed zostaniem choćby na chwilę samemu dodawał sił. Panująca ponura pogoda nasuwała wspomnienia z nocy, kiedy zaatakowały duchy mgły, Telio starał się pokrzepić zapewnieniami Orendila:
"Póki co w centrum zainteresowania upiorów, a raczej tego, kto nimi steruje, jest mała mieścinka Bree." - mówił czarodziej.
Ale czy już są bezpieczni? Starał się odpędzać te niewesołe myśli, ale nie do końca mu to wychodziło.
"Jak ty się zachowujesz? Pomyśleć by można - panienka żabę zobaczyła!" - ganił się w myślach. - "Ot, deszcz i wszystko. Tylu wojaków jedzie, zbrojnych jak armia krasnoludów, a na dodatek mistrz Galdor jest z nami. Cóż się może stać? A w razie czego to i ja tanio skóry nie sprzedam, ha!" - myślał poklepując nowy mieczyk i prostując się dziarsko.
Ten nagły przypływ odwagi zbiegł się z momentem, kiedy dojechali do zrujnowanej gospody, co sprawiło, że hobbit wpadł niemal w zachwyt w porównaniu do poprzedniego nastroju. Jednak stan ten nie utrzymał się długo.
Widok zapuszczonych pomieszczeń i rozklekotanych mebli każdego hobbita przyprawiłby conajmniej o dreszcze. Skrzypiące podłogi i drzwi, zakurzone blaty, powiewające w przeciągach pajęczyny a przede wszystkim połamane łóżka rozwiały resztki nadzieji, jakie mógł mieć Telio na w miarę przyzwoity odpoczynek po ciężkim dniu. W takim stanie przeszywający krzyk niemal powalił hobbita na ziemię. Podskoczył i krzyknął z przerażenia po czym skulił się za najbliższym krzesłem. Po kilku chwilach jednak wstał i, ciągle blady jak kreda, rozejrzał się po towarzyszach. Szybka reakcja Valina nieco go podbudowała, przypominając, że jest komu ich bronić.
"Nie rozdzielać się, nie uciekać..." - powtarzał pod nosem rady Orendila. - "Całemu Shire wstyd przyniesiesz, jak tak będziesz ze strachu drżał niby ta osika na wietrze. Cały ród Brandybucków pogrążysz przed takimi zacnymi ludźmi." - starał się podtrzymać na duchu, niby ściskając spoconymi dłońmi mieczyk, ale czekając na reakcję pozostałych.
 
Makuleke jest offline  
Stary 12-07-2008, 08:24   #119
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Galdor oglądał zrujnowany budynek nie po raz pierwszy. Przypomniał sobie, że nie zawsze był on tak pusty i opuszczony. Nie tak dawno krasnoludy, ludzie i elfy spotykały się tu śpiesząc za swoimi sprawami, zaś wokół rozpościerało się królestwo Arnoru. Ale potem nadciągnął cień i wszystko się skończyło ... Teraz tylko ruiny przypominały o dawnej chwale ... i bratobójstwie.

Lekko zeskoczył ze swojego wierzchowca i wziął na ręce wciąż śpiącego hobbita. Pod wpływem chłodu i zmiany pozycji Rajon poruszył się niespokojnie i cicho zaskomlał. Elf niosąc go, jak dziecko, wszedł do środka głównej sali. Wnętrze nie przedstawiało zachęcającego widoku, ale przynajmniej można było znaleźć wystarczająco dużo suchego miejsca, żeby spędzić noc bez deszczu padającego na głowę. Delikatnie położył małego przyjaciela na suchym kawałku podłogi.

- Będziemy potrzebowali trochę ognia, żeby się ogrzać i ...

Z zewnątrz dobiegł dziwny hałas. To nie było żadne zwierzę, które mogłoby przebiegać w pobliżu. Elf rozejrzał sie po zebranych:

- Haerthe, Manfennas, wprowadźcie konie do środka, nie możemy pozwolić, żeby uciekły. Teliamok i Leon, pilnujcie Rajona, bo zaczyna się budzić. A wy - spojrzał na Szramę i Valina - chodźcie ze mną.

Valin był już przy drzwiach, więc nie ociągając się podążył w tamtym kierunku i wyszedł na zewnątrz. Ostrze sztyletu rozbłysło delikatnie wyciągane z pochwy.

- Linnami Kalharan - rzucił do swojego wierzchowca, który posłusznie ruszył do wnętrza. Inne konie uznały go najwyraźniej za naturalnego przywódcę, gdyż podążyły za nim, ułatwiając zadanie ludziom.

Galdor czujnie rozglądał się dookoła ...
 

Ostatnio edytowane przez Smoqu : 12-07-2008 o 11:15.
Smoqu jest offline  
Stary 12-07-2008, 10:34   #120
 
Keledrall's Avatar
 
Reputacja: 1 Keledrall jest na bardzo dobrej drodze
Valin uśmiechnął się do hobbita, który od tego odgłosu prawie przysiadł, ale wstał i trzymał mieczyk w dłoni. Spodobała mu się ta reakcja. Poza tym przypomniała mu siebie sprzed wielu lat, kiedy to bał się nawet sarny w lesie. Kiedy Galdor wyszedł na zewnątrz obok Valina, ten spojrzał na niego i schwycił pewniej miecz w dłonie.

- Co to mogło być?

Przyciszony głos szybko rozpłynął się w szumie wiatru, deszczu. W ciemności niewiele można było dostrzec, ale Valin nie raz podróżował w taką pogodę. Polana wydawała się pusta. Ale wiedział, że to może być tylko złudzenie. Poczuł przez chwilę nieprzyjemne zimno w okolicy miejsca, trafionego przez upiora. Nie bał się, w końcu skoro przeżył cios, tak celnie zadany, że nie miał prawie szans na przeżycie, to czego więcej miał się bać. Śmierci?.. Ze śmiercią prawie spotkał się tam, w gospodzie. Poza tym otuchy dodawała mu myśl, że nawet jeśli zginie, to spotka w końcu Drominiona.
 
__________________
Fanuilos heryn aglar
Rîn athar annún-aearath,
Calad ammen i reniar
Mi ‘aladhremmin ennorath!

Ostatnio edytowane przez Keledrall : 12-07-2008 o 10:48.
Keledrall jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172