Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2008, 23:10   #32
Judeau
 
Judeau's Avatar
 
Reputacja: 1 Judeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znany
Szum w głowie. Coś ścieka po twarzy... Lepkie... Czerwone... Wytężył umysł. Z czymś to się kojarzy, ale z czym...
Pociąg zarzucił lekko, a świadomość wróciła błyskawicznie, jak potrącona całą jego mocą.
Bluźnierstwo wyrwało mu się z ust. Nie wiedział co się właśnie stało, ale szybki rzut oka na scenę upewnił go, że ci poganie nie są z tego zadowoleni. Znieruchomiał, napiął ciało i w koncentracji oczekiwał na atak. Wiedźma? Eutantos? Z której strony nadejdą ciosy? Przynajmniej syczącego z bólu Eterytę można było opuścić w rozważaniach. Cień satysfakcji przemknął mu przez głowę. Mgliście przypominał sobie, że ten arogancki bezbożnik jakimś sposobem przechwycił jego lot. Co za doskonałe wyczucie czasu... wręcz nie z tej ziemi. Albo był mistrzem walki, albo wykorzystał swój Dar. Jakie to przewrotne: moc Boga użyta do ocalenia Boskiego wroga. Niezbadane są wyroki Pana, chwalcie Jego Imię!
Sanari czekał...
Ciosy nie nadchodziły, nadeszło za to coś innego, zupełnie niespodziewanego. Krzyk Juliana był jak z innego świata. Serce Faustina stanęło. Popatrzył z goryczą na towarzysza. Zapomniał o nim. W swoim gniewie naraził prawdziwie Niewinnego, na widoki, jakich ów nigdy oglądać nie powinien... z pewnością nie z winy mieniących się -godnymi- braći w wierze! Wstyd palił. Nie tak powinien poradzić sobie z przeklętą Fassbinder... Wiedźma jeszcze zapłaci za to, do czego go zmusiła! To wszystko wina tej córki Lilth, niech robaki toczą jej trzewia! Tą bitwę wygrała - czuł, że zgrzeszył, czuł się nieczysty... Będzie się modlił, by dzisiejszej nocy Faleg wymierzył mu słuszną pokutę.
Złapał się fotela i wstał. Zachwiał się lekko, gdy ból w głowie uderzył z nową siłą. Świat na chwilę odpłynął i Faustin dziękował Panu, że zbita szyba powstrzymała jego upadek.
Ignorując skierowane do niego słowa spokojnie sięgnął po swój plecak i już miał wychodzić, gdy Andreas zastąpił mu drogę. Mimowolnie wdzięczny Eutantosowi za wymówkę do złapania kilku oddechów i uspokojenia błędnika, Chórzysta jednym uchem słuchał jego wywodu. Co chwila spoglądał spode łba na Julię i Kurta, ale nie zwracali na niego uwagi, nie krzyżowali z nim wzroku... Doskonale. Strach, pieprzeni poganie! Właśnie to macie czuć do sług Prawdziwego Boga! Jedyne uczucie do którego nadają się wasze czarne, przegniłe serca! Pozwolił sobie na lekki uśmiech i odwrócił do "rozmówcy" w samą porę, by usłyszeć pytanie.
Parsknął lekko.
- Uważaj co chcesz. - krew zalała mu oko. Szlag. Jeśli teraz zaatakują, bez głębi widzenia nie ma szans... - Pan w Niebiosach decyduje co jest prawdą i ani twoje, ani moje uważanie nie mają żadnego znaczenia. Zostaw sądy kompetentniejszym od siebie! A jeśli boisz się o naszą małą misję, to przestań. Ci mordercy już niedługo będą wić się w płomieniach jak robaki, którymi są! - wycedził ostatnie słowa, zebrał się w sobie i ruszył do drzwi przedziału. Musi dojść do toalety, obmyć ranę i założyć jakiś prowizoryczny bandaż... Będzie musiał się obyć bez koszuli na zmianę... Dopiero wyjechali, więc spokojnie zdąży przed Elsbethen.
Zatrzymał się na moment przed Julianem. Spojrzał na niego wzrokiem pełnym bólu i współczucia.
- Mea culpa... przepraszam. – wyszeptał i wznowił chód.
 
__________________
"To bez znaczenia, czy wygrasz, czy przegrasz, tak długo jak będzie to WYGLĄDAŁO naprawde fajnie"- Kpt. Scundrel. OotS
Judeau jest offline