Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-07-2008, 22:17   #31
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Faustin milczał. Albo nie wiedział, co odpowiedzieć, albo tak się obraził, że nie miał zamiaru nic mówić. A może zastanawiał się nad doborem słów.

Czekając na ewentualną wypowiedź Chórzysty Kurt spojrzał na Julię i uśmiechnął się. Prawie szczerze, bo dość silny ból w barku nie pozwalał na rozwinięcie się pełnej radości...
- Niedźwiedzie pieszczoty, można powiedzieć. Jestem wzruszony i zaszczycony. Bez wahania powierzę ci moje kości i stawy.
Jeśli nawet Kurt żywił jakiekolwiek wątpliwości co do wiedzy i umiejętności Verbeny to w żaden sposób tego nie okazał.
- Zechciej tylko pamiętać - dodał po ułamku sekundy - że są one nieco słabsze, niż owego misia. Co niestety - uśmiechnął się nieco krzywo - widać...
Bez wątpienia niedźwiedź, nawet stary, nie miałby po starciu z Faustinem wystawionego barku...

- Zaczynamy operację, pani doktor? - zażartował. - Mam wstać, czy mogę siedzieć?
 
Kerm jest offline  
Stary 12-07-2008, 23:10   #32
 
Judeau's Avatar
 
Reputacja: 1 Judeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znany
Szum w głowie. Coś ścieka po twarzy... Lepkie... Czerwone... Wytężył umysł. Z czymś to się kojarzy, ale z czym...
Pociąg zarzucił lekko, a świadomość wróciła błyskawicznie, jak potrącona całą jego mocą.
Bluźnierstwo wyrwało mu się z ust. Nie wiedział co się właśnie stało, ale szybki rzut oka na scenę upewnił go, że ci poganie nie są z tego zadowoleni. Znieruchomiał, napiął ciało i w koncentracji oczekiwał na atak. Wiedźma? Eutantos? Z której strony nadejdą ciosy? Przynajmniej syczącego z bólu Eterytę można było opuścić w rozważaniach. Cień satysfakcji przemknął mu przez głowę. Mgliście przypominał sobie, że ten arogancki bezbożnik jakimś sposobem przechwycił jego lot. Co za doskonałe wyczucie czasu... wręcz nie z tej ziemi. Albo był mistrzem walki, albo wykorzystał swój Dar. Jakie to przewrotne: moc Boga użyta do ocalenia Boskiego wroga. Niezbadane są wyroki Pana, chwalcie Jego Imię!
Sanari czekał...
Ciosy nie nadchodziły, nadeszło za to coś innego, zupełnie niespodziewanego. Krzyk Juliana był jak z innego świata. Serce Faustina stanęło. Popatrzył z goryczą na towarzysza. Zapomniał o nim. W swoim gniewie naraził prawdziwie Niewinnego, na widoki, jakich ów nigdy oglądać nie powinien... z pewnością nie z winy mieniących się -godnymi- braći w wierze! Wstyd palił. Nie tak powinien poradzić sobie z przeklętą Fassbinder... Wiedźma jeszcze zapłaci za to, do czego go zmusiła! To wszystko wina tej córki Lilth, niech robaki toczą jej trzewia! Tą bitwę wygrała - czuł, że zgrzeszył, czuł się nieczysty... Będzie się modlił, by dzisiejszej nocy Faleg wymierzył mu słuszną pokutę.
Złapał się fotela i wstał. Zachwiał się lekko, gdy ból w głowie uderzył z nową siłą. Świat na chwilę odpłynął i Faustin dziękował Panu, że zbita szyba powstrzymała jego upadek.
Ignorując skierowane do niego słowa spokojnie sięgnął po swój plecak i już miał wychodzić, gdy Andreas zastąpił mu drogę. Mimowolnie wdzięczny Eutantosowi za wymówkę do złapania kilku oddechów i uspokojenia błędnika, Chórzysta jednym uchem słuchał jego wywodu. Co chwila spoglądał spode łba na Julię i Kurta, ale nie zwracali na niego uwagi, nie krzyżowali z nim wzroku... Doskonale. Strach, pieprzeni poganie! Właśnie to macie czuć do sług Prawdziwego Boga! Jedyne uczucie do którego nadają się wasze czarne, przegniłe serca! Pozwolił sobie na lekki uśmiech i odwrócił do "rozmówcy" w samą porę, by usłyszeć pytanie.
Parsknął lekko.
- Uważaj co chcesz. - krew zalała mu oko. Szlag. Jeśli teraz zaatakują, bez głębi widzenia nie ma szans... - Pan w Niebiosach decyduje co jest prawdą i ani twoje, ani moje uważanie nie mają żadnego znaczenia. Zostaw sądy kompetentniejszym od siebie! A jeśli boisz się o naszą małą misję, to przestań. Ci mordercy już niedługo będą wić się w płomieniach jak robaki, którymi są! - wycedził ostatnie słowa, zebrał się w sobie i ruszył do drzwi przedziału. Musi dojść do toalety, obmyć ranę i założyć jakiś prowizoryczny bandaż... Będzie musiał się obyć bez koszuli na zmianę... Dopiero wyjechali, więc spokojnie zdąży przed Elsbethen.
Zatrzymał się na moment przed Julianem. Spojrzał na niego wzrokiem pełnym bólu i współczucia.
- Mea culpa... przepraszam. – wyszeptał i wznowił chód.
 
__________________
"To bez znaczenia, czy wygrasz, czy przegrasz, tak długo jak będzie to WYGLĄDAŁO naprawde fajnie"- Kpt. Scundrel. OotS
Judeau jest offline  
Stary 13-07-2008, 13:32   #33
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Julian wstał niewyspany, niby zawsze wstawał o szóstej trzydzieści ale tej nocy dręczyły go koszmary. Nie mógł sobie dokładnie ich przypomnieć, miały coś wspólnego z jeziorem, ktoś go chyba topił. Otrząsnął się i zabrał za pakowanie. Zawsze pakował się w ostatniej chwili. Wrzucił do plecak przygotowane wcześniej ubranie, jedzenie, książki i wędkę. Wszystko co było mu potrzebne. Założył na siebie ciemne sztruksy i ciemnozielony sweter. Chwycił plecak, włożył do kieszeni różaniec i wyszedł z domu.

Młody chórzysta myślał, że będzie pierwszy. Niestety Julia i Faustin już byli na dworcu. Julian wiedział co go czeka.
„Jezus.”
Krótka modlitwa wymyślona podczas jednej z zaraz. Miała ona chronić zakonników przed zarażeniem się i oczyszczać ich myśli. Była jedną z ulubionych modlitw Juliana. Od razu poczuł się lepiej. Gdy podszedł Faustin zarzucał Juli rozwiązłość. Julian stanął zakłopotany, jednak po chwili przywitał się i zaczął uspokajać dwójkę magów. Był już zmęczony tym uspokajaniem, no może nie samym uspokajaniem a brakiem rezultatów. Małą sprzeczkę przerwał Kurt i Andres. I to, któryś z nich przyszedł z rodziną. Po chwili okazało się, że to rodzina byłego żołnierza. Julian zawsze bał się Jerga ze względu na jego tradycje i to co robił. Był kimś obcym, nieludzkim a tu okazał się najbardziej ludzkim z nich wszystkich, był mężem i ojcem. Juliana to wszystko pozytywnie zaskoczyło. Po przybyciu eteryty i eutantosa kłótnia trochę przycichła. Kurt po pożegnaniu się z rodziną Jerga podszedł do nich.
- Gdzie twój plecak, Julianie –wyraźnie się zdziwił.
Młody chórzysta z początku nie wiedział o co chodzi, dopiero po chwili przypomniał sobie, że zdjął plecak po tym jak przyszedł na dworzec. Rozejrzał się za nim, leżał kawałek dalej, był to zwykły plecak, wyraźnie wypchany, wystawała z niego wędka.
-Tutaj leży, dziękuje wsiadłbym bez niego.
Podszedł i zarzucił go sobie na plecy.

Ruszyli, w przedziale nawiązała się rozmowa. Kurt poczęstował wszystkich landrynką, jednak Julian grzecznie odmówił. Nawet kłótnia przycichła ale Julia nie byłaby Julią gdyby jej na nowo nie podsyciła zarzucając Julianowi i Austinowi homoseksualizm. Młodego chórzystę wyraźnie zatkało. W pierwszej chwili chciał przypomnieć dziewczynie co mówią o jej tradycji ale ugryzł się w język.
„Jezus.”
Ta krótka modlitwa po raz drugi pozwoliła Julianowi zachować spokój. Wszystko byłoby dobrze ale Faustin nie byłby Faustinem gdyby nie zareagował. Tylko, że zamiast jak do tej pory zwyczajnie odpowiedzieć zaatakował. Wszystko wydarzyło się szybko, rezultat był taki, że eteryta leżał z wybitym barkiem a Sanari siedział na podłodze z rozciętym czołem. Przez rozbitą szybę do wagonu wdarł się wiatr.
- Na miłość boską ! Dość ! – Julian nawet nie zdał sobie sprawy że krzyknął, z trudem powstrzymał łzy i usiadł z powrotem na miejscu. Mimo jego krzyku w przedziale ciągle siedziało. Andres gromił chórzystę a Julia oferowała pomoc eterycie. Chociaż były żołnierz wykazał się rozsądkiem, chyba jako jedyny a Julia wreszcie zrobiła coś po za kłóceniem się. Jednak Faustin nie słuchał się Jerga, zamiast tego wyszedł z przedziału. Przed wyjściem stanął przed Julianem i go przeprosił. Chłopak nie miał pojęcia za co, przecież to Julia została zaatakowana, Kurt ma wybity bark a Andres usłyszał, że jest nie kompetentny. Julian ucierpiał w tym najmniej a dokładnie wogóle. Gdy wszystko się uspokoiło Julian podszedł do rannego i Verbany. Gdy pytał się Juli głos ciągle miał lekko drżący.
-Pomóc jakoś przy operacji?
Chciał chodź trochę się przydać, bo jak na razie to bardziej zawadzał.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 13-07-2008 o 13:54.
Szarlej jest offline  
Stary 15-07-2008, 12:06   #34
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
-Wiesz Julianie możesz obejrzeć Faustna. Nad okiem tkwi mu kawałek szkła.- przeszukiwała swoją torbę – możesz mu to przetrzeć wodą utlenioną - podała Julianowi kawałek gazy i buteleczkę – Ale nie martw się nic mu nie będzie. - Julka miał spokojny wyraz twarzy, gdyby któryś z jej towarzyszy znał ją choć trochę wiedziałby, że za spokojny. Cóz Verbena nie lubiła matkować dorosłym mężczyznom. Zdecydowanie wolała chore niedźwiedzie.

- Przykro mi, ale wybity bark to nie żarty. – potem odwróciła się do Kurta - Będziesz musiał oszczędzać tę rękę przez kilka tygodni. Przydałoby się ją unieruchomić- zręcznym ruchem pociągnęła rękę mężczyzny. Słychać było cichy chrobot.
- Chwila bólu i bark na miejscu. To pierwszy raz?
Przyglądała się Kurtowi.
- To uczucie jakby rękę Ci dopiero przyszyto potrwa kilka dni.
- Unieruchomię Ci rękę chociaż bandażem. Muszę opasać cały tors.
- Ech, ładna z nas ekipa ratunkowa.

-No panowie już chyba nie mamy, czego wyjaśniać – skończyła zabiegi przy Kurcie - Ja zmieniam przedział.


Wzięła torbę i plecaczek i wyszła na korytarz.
Wolny przedział znalazła bez trudu.
Dopiero teraz widać było, że jest naprawdę wkurzona. Poza Faustinem, którego za nic w świecie nie da rady polubić, wszyscy byli tacy poukładani.
Zamknęła oczy by śnic o żółtookim.
 

Ostatnio edytowane przez Hellian : 15-07-2008 o 19:35. Powód: kursywa
Hellian jest offline  
Stary 17-07-2008, 18:05   #35
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Julia wręczyła mu wodę utlenioną i gazę potem odwróciła się i zajęła się Kurtem. Julianowi średnio uśmiechało się opatrywanie Faustina, no ale co zrobić. Wziął plecak z półki.
-Chyba tu już nie wrócimy.
Wyszedł z przedziału rozglądając sie za chórzystą.
Nie podobało mu się opuszczanie przedziału po wcześniejszym zdemolowaniu go, no ale co zrobić? Zadał sobie to pytanie już drugi raz w przeciągu minuty.
"Przecież nie mam pieniędzy na nowe okno."
Sanari miał właśnie wejść do ubikacji, Hoffman przyśpieszył kroku.
-Faustin, mam wodę utlenioną od Juli.
Podszedł do swego towarzysza podróży i podał mu butelkę i gazę. Wątpił, żeby Sanari oczekiwał od niego przemywania czoła.
-Musiałeś ją atakować? Ma niewyparzony język ale to nie powód, żeby ją bić. Czy to coś pomoże? Jegr i Kurt teraz też nie pałają do Ciebie sympatią po dzisiejszym incydencie. Jedziemy do jakiejś dziury gdzie nie ma nawet prądu i gdzie czają się seryjni mordercy. Może nawet to są wampiry czy magowie.
Julian na chwilę przerwał i spróbował przypomnieć sobie co mentor mu mówił o wampirach. Sam chyba wiele nie wiedział. Było to jeszcze zanim został biskupem, jeszcze jako zwykły proboszcz na małej parafii miał nie miłe spotkanie z przeklętym. Ów wampir był seryjnym mordercą do tego chorym umysłowo. Młody chórzysta próbował gorączkowo przypomnieć sobie wszystko co mentor mu mówił. Wampir nie był nigdy w kościele i ranił go krucyfiks i woda święcona. Czyli lepiej się w nie zaopatrzyć. Rozmyślania przerwała mu odpowiedź chórzysty.
-Przepraszam zamyśliłem się. Możesz powtórzyć?
 
Szarlej jest offline  
Stary 17-07-2008, 20:11   #36
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zbyt przyjemne to nie było... Gwałtowny ból sprawił, że Kurt skrzywił się mimo woli. Chrupnięcie też zabrzmiało w jego uszach zdecydowanie zbyt głośno. W dodatku Wyraz twarzy Julii sugerował, że wolałaby mieć do czynienia ze wspomnianym wcześniej misiem. Ale ból zdecydowanie się zmniejszył...
Gdy Verbena skończyła bandażowanie uśmiechnął się do niej.
- Wdzięczny ci jestem, Julio. I będę pamiętać, żeby oszczędzać rękę.

Odprowadził wzrokiem wychodzącą dziewczynę, a potem zamyślił się przez moment.
Przez głupiego Faustina i przez swój głupi heroizm został w zasadzie wyłączony. Przed chwilą potrzebował pomocy Julii żeby ubrać koszulę...
Nie bardzo sobie wyobrażał, co będzie dalej. Ma sobie wynająć pielęgniarkę? Służącego, który będzie mu pomagał w ubieraniu się?
Roześmiał się na samą myśl o minach, jakie mieliby jego towarzysze...
Na szczęście zostały mu jeszcze szare komórki...

Rozejrzał się dokoła.
Przedział wyglądał zdecydowanie niegościnnie. Zbita szyba. Pokrwawione kawałki szkła rozsypane na podłodze. Wiatr wdzierający się przez rozbite okno.
- Nie sądzisz, że nie powinniśmy tu dłużej zostawać? - zwrócił się do Andreasa. - Inni już sobie poszli. Nie chciałbym świecić oczami przed konduktorem...
- Pomożesz mi? - spytał sięgając lewą ręką po plecak.
Wyszedł z przedziału.

Korytarz był w zasadzie pusty. Chórzyści stali daleko, nigdzie nie było Julii. Ani też konduktora.
Kurt ruszył w stronę przeciwną do tej, w którą udali się Faustin i Justin. Chwilowo zamierzał znaleźć się jak najdalej od szalonego Chórzysty.
Przedział, jaki zajęła Julia, znalazł od razu, ale mina dziewczyny wskazywała na to, że zdecydowanie wolałaby samotność. A wpychanie się na siłę "w gości" było ostatnią rzeczą, jaką miał zamiar zrobić.

Kolejny pusty przedział znalazł się kawałek dalej.
- Mam nadzieję, że Faustin już nas nie zaszczyci swoją obecnością - powiedział Kurt, rozsiadając się przy drzwiach. Plecak położył obok siebie. - I że reszta podróży minie spokojnie...
"I że Faustin wpadnie w ręce konduktora" - pomyślał. Może niezbyt szlachetnie, ale Chórzysta zasłużył na jakąś karę...
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 18-07-2008 o 13:11.
Kerm jest offline  
Stary 17-07-2008, 21:43   #37
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Andreas bez słowa patrzył jak Faustin wychodzi z przedziału. Julia skończyła opatrywać Kurta, który najwyraźniej miał z tego dużą satysfakcję. Drugi z chórzystów uzbrojony w butelkę z wodą i bandaż wyszedł szukać swojego towarzysza. Przedział opustoszał. Jedynie szum powietrza wdzierającego się się przez rozbitą szybę darł ciszę jak kartkę papieru.
- Nie sądzisz, że nie powinniśmy tu dłużej zostawać? - spytał Kurt. Obawa przed konduktorem była wielka.
- Jasne, chodźmy stąd. To nie jest dobre miejsce. Szkoda, że tak się stało już na początku. Mam nadzieję, że to ostatni raz. Niech reszta podróży minie w spokoju.
Pomógł zdjąć plecak i podał go Kurtowi. Ruszył do wyjścia.
- Idę porozmawiać Julią. A potem znajdę konduktora. Nie będziemy przecież ukrywać się przed nim do końca podróży.

Ściągnął swój plecak z półki i chwycił za szelki. Na korytarzu było prawie pusto. Na jednym z końców stało dwóch chórzystów. Andreas już wiedział, że Faustin to zaślepiony mrzonkami i mściwy człowiek. Tacy są zawsze niebezpieczni i zamierzał mieć na niego oko.

Jegr ruszył w przeciwną stronę, widział też, że Kurt obrał ten sam kierunek. W przedziałach wypatrywał Julii, bo chciał coś ważnego jej powiedzieć. Przekonał się, że jeden z Chórzystów to człowiek, któremu nie zaufa. Nie chciał by i piękna Verbena zaliczała się do takich osób.
Trzy przedziały dalej zobaczył ją. Usiadła pod oknem i zamknęła oczy. Andreas chwycił za przesuwne drzwi. W szybie dostrzegł przesuwający się cień za swoimi plecami i zastygł bez ruchu. Wpatrywał się w Julię. Widział ją tak, jak parę lat temu kogoś innego...

....

...szpitalna sala śmierdziała potem, krwią oraz dymem z pieca. Przez jedyne okno wpadało tu niewiele światła i to wystarczało, by chłopaka nie opuszczał ponury nastrój. Inni jego współmieszkańcy nie narzekali za bardzo z bardzo prostego powodu - byli ciężej ranni niż on. Dla nich szczęściem było to, że nikt do nich nie strzelał. Dla Andreasa bezruch stanowił stan, który palił bardziej niż wódka. Musiał się ruszyć by coś zrobić. Wewnątrz siebie czuł, że tak powinien. I dlatego właśnie wyszedł na korytarz.
Wąski tunel był wypełniony stojącymi łóżkami oraz krzesłami okupowanymi przez rannych. Zapach lizolu, krwi oraz moczu był tak silny, że Andreas aż zatoczył się oszołomiony. Ruszył jednak i patrzył w twarze swoich towarzyszy broni. Obandażowane głowy, zakrwawione kikuty rąk i nóg, podkrążone oczy i śmierć wypisana na niektórych twarzach. W tej jednej chwili docenił to, że jednak przeżył. Tylko tyle i aż tyle.

Przeciskał się do wyjścia mijając jęczących i śliniących się żołnierzy. Niespecjalnie go to ruszało, bo wiedział, co jest po drugiej stronie. I nabierał przekonania, że TAM jest lepiej niż tutaj. Kulami zawadzał o nogi ludzi i łóżek. Nie zważał na to i szedł naprzód. Wtedy dostrzegł drzwi. Szklane drzwi z napisem w obcym języku. Pewnie po polsku, bo to przecież Kraków. Jak wszystko w tym budynku, tak i tą salę przerobiono na pokój dla chorych. Podszedł ostrożnie i zerknął do środka. Trzy łóżka i wszystkie zajęte. Podwieszone ręce na wyciągarkach oraz niektóre nogi tworzyły białą plątaninę linek i gipsu. Przy oknie zaś siedziała dziewczyna. Chyba spała, bo oczy miała zamknięte. Delikatna twarz była spokojna i pełna ciepła. Choć na zewnątrz była plucha i półmrok, od niej biła delikatna poświata spokoju, ale i zmęczenia. Andreas zaciekawiony przyglądał się dalej. Przyglądał i zastanawiał się. Czy przyszła do jednego z nich? Ciekawe do którego? Jeden rzut oka powiedział chłopakowi, że żaden nie jest przytomny i raczej nie wyglądają na takich, którzy by przyjmowali gości. To ciekawe, co robiła tutaj ta dziewczyna?
Andreas chwycił za klamkę. Jednak nie nacisnął. Nie chciał naruszać spokoju, jaki panował w środku. Ta dziewczyna była tak bardzo zmęczona czekaniem, że zasługuje chwilę odpoczynku. Jego ciekawość mogła poczekać. Ręka puściła klamkę. Wycofał się o kulach, choć to nie jest łatwe.

Na zewnątrz zanosiło się na deszcz. Ciemne mury krakowskiej twierdzy czerniały wokół jak baszty starego zamczyska. Widział wokół tych, którzy mogli się ruszać. Chciwie wystawiali twarze na wiatr i równie chciwie wciągali dym z papierosów. Stali w milczeniu, bo i tak nie było o czym mówić. Przecież była wojna.
Poczuł z tyłu dotknięcie i drżące, ciche słowo "Przepraszam". Słyszał je już wiele razy tutaj. To po polsku. Jedno z niewielu słówek, które znał. Ruszył się z przejścia i spojrzał na wychodzącą postać. Źrenice rozszerzyły mu się ze zdziwienia i była to jedyna reakcja na to, co zobaczył. Ze szpitala wychodziła dziewczyna, którą widział jeszcze niedawno w sali za szklanymi drzwiami. W ruchu wyglądała jeszcze ładniej, choć aura spokoju już nie była widoczna.
- To ja przepraszam - odparł Andreas. Dziewczyna zatrzymała się. Spojrzała ciekawie na żołnierza i szczelniej zawinęła się w palto. - Przepraszam... - powtórzył. Młoda Polka uśmiechnęła się. Dawno nie widział takiego uśmiechu. Chyba od czasu, gdy była tu Lena.

Wtedy coś przemknęło za plecami chłopaka. Cień jakiś albo odbicie w chmurach. Dziewczyna upadła na ziemię. Chwilę potem powietrzem targnęła eksplozja. Andreasa popchnęło w stronę budynku i wylądował na ciemnych i chropawym murze. Chyba nic mu się nie stało, choć niektórzy ze stojących jeszcze przed chwilą w tym miejscu nie mogli tak powiedzieć. Zerknął w bok. Dziewczyna leżała na plecach. Nie ruszała się. Jegr podczołgał się do niej. Zbadał puls. Uniósł się na łokciach i popatrzył w niewidzące oczy. Zobaczył w nich ten sam spokój co jeszcze parę minut temu. Zamknął je palcami i wyszeptał: "Przepraszam"...

...

...szarpnął drzwi. Nie starał się robić tego delikatnie, bo miał nadzieję, że Julia jeszcze nie zdążyła zasnąć. Pewnie w myślach już dawno ukamienowała go, ale nie zaważał na to. Pewnie okazał się w tym momencie chamem, ale nie chciał by to czekało. Nie teraz, gdy dopiero co wszystko się zaczyna.
- Julio - zaczął spokojnie. - Nie chcę zabrać Ci dużo czasu, bo mogę się domyślać tylko co czujesz. Żałuję, że to wszystko miało miejsce. A ponieważ nie chcę, by to się powtórzyło, mam do Ciebie prośbę. Będzie to prośba, bo Ciebie szanuję i wiem, że można ci ją przekazać bez obrażania się, gniewu czy głupiej dumy. Chodzi o Faustina oczywiście. To człowiek, który zbłądził. I choć wierzy, że to inni są jak ślepcy, to nie należy go prowokować. Wiem, że masz takie a nie inne podejście do wszystkiego, ale nie zamykasz się na nic i na nikogo. Dlatego sądzę, że zrozumiesz i posłuchasz się prośby. Proszę o nieprowokowanie chłopaka. Póki jego fanatyzm jest w nim samym, póty nam nie zagraża. Zostawmy go dla naszych wrogów, nie dla nas. Czy możesz przystać na tą prośbę?
Spojrzenie chłopaka tym razem wylądowało na twarzy dziewczyny. Teraz skończyło się tak, jak się skończyło. Co będzie dalej, tego nie wiedział. Wiedział za to, że Los zawsze zatacza koło i ciągnie za sobą historię. Wiele razy zamykał oczy tym, którzy odeszli. Niektórzy słusznie a niektórzy przedwcześnie. Tych drugich było mu żal. Tak jak tamtej Polki w Krakowie. I tak jak będzie żal każdego z grupy. Każdego.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 18-07-2008, 12:12   #38
 
Judeau's Avatar
 
Reputacja: 1 Judeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znany
Faustin delikatnie wziął wodę z rąk Juliana i uśmiechnął się pokornie.
- Dziękuję ci, przyjacielu.
Adrenalina zaczynała opadać, co nieodmiennie wieściło nadejście bólu. Ból nigdy specjalnie mu nie przeszkadzał. W końcu powiedzenie o największym nawet ziemskim cierpieniu, że jest niczym wobec mąk piekielnych, brzmi jak bluźnierstwo. Samo porównanie tych dwóch rzeczy wzbudzało dreszcz obrzydzenia ignorancją wypowiadającego takie słowa. Faustin musi się pogodzić, ze tylko wybranym dane było na własne oczy zobaczyć prawdziwą grozę "łaski" Złego, któremu tak wielu, nawet z jego... "towarzyszy"... służy. Czy o tym wiedzą, czy nie.
Ostre tąpnięcie z przeciętego czoła sprowadziło go na ziemię. Uh. Tak, przyjemne. Znów poczuł jak nieczystym i grzesznym był stworzeniem i łaska Pana napełniła go ciepłem. Jak nieskończenie dobrym trzeba być, by takie plugawe, robaczywe do szpiku kości istoty chcieć przyjmować do swojego Królestwa! Chwalcie Pana! Uśmiechnął sie szeroko, uniesiony Boską chwałą.
Uważnie wysłuchał słów dobrego Juliana. Jaki ów Chórzysta był piękny, niemal bez grzechu... Niczym anioł...
- Masz racje, Julianie - Sanari nieco zmarkotniał - Nie powinienem był tego robić, wybacz mi. Kierowały mną emocje... słuszne, to prawda, ale to mnie nie usprawiedliwia! Nie tak należy sobie z takimi rzeczami radzić. Zgrzeszyłem... Ale nie obawiaj się! - złapał obie dłonie Juliana w swoje i podniósł na wysokość twarzy - Pokuta już na mnie czeka! Moja grzechy nie pozostaną nieukarane. Pan mi przebaczy, Julianie i ty musisz! - ognie w oczach Chórzysty zmieniły się w szalejącą pożogę a szeroki, zafascynowany uśmiech nie schodził z jego twarzy. - Czuje Jego obecność, Julianie, hihi... Słyszę szelest, widzę odblaski płonącej stali w oknach, na granicy wzroku... Niebawem przyjdzie do mnie i pobłogosławi mnie największą z Łask! Rozumiesz mnie Julianie, prawda? - ściskał ręce Hoffmana coraz mocniej. Gdy już zdawało się, że drobne dłonie Faustina nie wytrzymają większego ucisku, ten nasilał się, mocniej i mocniej...- Ty jedyny mnie rozumiesz. Nie mów reszcie. Ich oczy patrzą, ale nie widzą. Nie pojęliby.
Posyłając Julianowi ostatni uśmiech, wszedł do łazienki, opatrzyć swoje rany.
 
__________________
"To bez znaczenia, czy wygrasz, czy przegrasz, tak długo jak będzie to WYGLĄDAŁO naprawde fajnie"- Kpt. Scundrel. OotS
Judeau jest offline  
Stary 18-07-2008, 12:51   #39
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Julian stał przed Faustinem, słuchał go. To co mówił nie miało sensu, a raczej miał go niewiele. Jaka płonąca stal, jaki szelest?!
Nadgarstki bolały od silnego uścisku chórzysty. Oczy młodzieńca ze strachem wpatrywały się w uśmiechniętą twarz.
"On jest szalony i niebezpieczny. Odbiło mu."
Kiedy Julian myślał, że Sanari połamie mu nadgarstki tamten puścił. Uśmiechnął się jeszcze raz i poprosił o niemówienie innym o tej rozmowie. W końcu wszedł do łazienki. Chłopak z ulgą oparł się o ścianę i rozmasował nadgarstki, krew w końcu znalazła dojście do dłoni. Odetchnął raz drugi.
"Co robić? Czekać? Nie, lepiej jak najszybciej poszukam reszty."
Hoffman poszedł korytarzem szukać towarzyszy. Minął przedział z rozbitym oknem i się zatrzymał na chwilę.
"Trzeba coś z tym zrobić. Ale co?"
Zastanawiając się poszedł dalej. Najpierw minął przedział w którym siedziała Julia, Jerg właśnie zamknął drzwi i stał tyłem do chłopaka.
"Pewnie rozmawiają, nie będę przeszkadzał."
Poszedł dalej, kilka przedziałów dalej na drugim końcu wagonu znalazł Kurta, otworzył drzwi.
-Faustin opatruje się w łazience.
Nie wiedział czemu to powiedział. Na przeciwko eteryty i położył plecak na siedzenie obok. Chwile czegoś szukał. Wyjął srebrny termos, odkręcił i nalał do kubka-zakrętki trochę herbaty.
-Po tym wszystkim zaschło mi w gardle. Chcesz? Herbata malinowa. Jak myślisz co nas może czekać? Ja myślę, że to wampiry, biskup mi kiedyś o nich opowiadał. Ponoć boją się światła i świętych symboli, tamten którego biskup spotkał był chory psychicznie, może to u nich norma?
 
Szarlej jest offline  
Stary 19-07-2008, 13:05   #40
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Kiedy Andreas wszedł do przedziału Julia nagle poczuła palący wstyd. Nie miała wątpliwości, że to ona wywołała tę awanturę, przecież wiedziała, że Faustin zrobi coś głupiego, właściwie czekała na ten cios. To Kurt, Andreas i Julian ucierpieli w tym starciu, bo chyba nie zdawali sobie sprawy z tego jak bardzo Faustin jej nienawidzi. A już na pewno nie zdawali sobie sprawy z faktu, że Julka ma to w nosie, prowokuje Faustina, bo się nudzi, a jego pasja ją bawi nawet może trochę fascynuje. Bo pasja Faustina jest taka żywa. A Julka łaknie krwi i żądzy, bólu i euforii. Czerpie korzyści z opętania Faustina.
Nawet gdyby oberwała, też nie przejęłaby się za bardzo, warto było. Wszystko zresztą goiło się na niej jak na psie, a ze złamanym nosem, czy wybitym zębem chyba babcia Eliza by sobie poradziła.
A teraz Kurt ma wybity bark, Julian pewnie jest w szoku a mina Andreasa świadczy o tym, że się martwi. „Dlaczego ja nie martwię się w ogóle? Czy coś ze mną jest nie tak? Przecież tak nie powinno być, że mi na nich w ogóle nie zależy.” Na zajęciach z profesorem Knopffem zawsze miała wrażenie, że te wszystkie filozoficzne bzdety nijak się mają do niej i jej zdolności, że może chłopcy faktycznie muszą się o tym uczyć, ale ona powinna być gdzie indziej, słuchać głosów gór i strumieni, szukać nitek życia w mokrej glebie. Powinna latać i kochać się, tańczyć i płakać, i tylko tak może zdobyć wiedzę, jedyną, prawdziwą i przydatną.
Wysłuchała Andreasa nie podnosząc oczu.
- Postaram się. Obiecuję.
- Mogę usiąść z Wami w przedziale?
 
Hellian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172