Spokojny,cichy głos Haerthe szybko nakłonił poddenerwowane konie by przeszły przez wąskie przejście do wnętrza gospody. Młody rohirrim po kolei wprowadzał zmoknięte wierzchowce w czym dzielnie mu pomagał imć Teliamok, który wziął na siebie trud przeprowadzenia kucyków. Jak się okazało gorsze zadanie przypadło w udziale Sokolnikowi i Leonowi. Mieli oni jedynie nakłonić do wejścia pod dach myszatego Admusa. Ten jednak w iście ośli sposób w żaden sposób przekonać się nie dawał. Wrył wszystkie cztery nogi w rozmiękłą od deszczu ziemię i ani prośby, ani groźby nie mogły go przekonać do ruszenia się choćby o metr. W końcu rozjuszony Leon probując popchnąć osła, którego Manfenas ciągnął za uzdę ze wszystkich sił, utracił równowagę i z głośnym plaśnięciem wylądował twarzą w błotnistej kałuży. A deszcz nie przestawał padać...
Ten sam deszcz nielicho dawał się we znaki trzem zwiadowcom. Zacinająca mżawka cięła zimnymi kropelkami wody po odkrytych twarzach, a wiatr zdawał przenikać chłodem do samego serca, nic sobie nie robiąc z płaszczy, czy innych okryć. Ale nie to jest teraz ważne, nie to...
Szybko i cicho Galdor przekradał się przez zarośla, za nim podążał czujny Valin z dobytym ostrzem w dłoni, a kilka kroków za nimi ciągnął się Szrama. Elfie oczy wypatrzyły wiele śladów czyjejś bytności. Ktoś całkiem niedawno myszkował w tych zaroślach. Lecz nie tylko to sprawiło iż byli przekonani iż ktoś musi się czaić w tych zakamarkach. Paskudne uczucie bycia obserwowanym trapiło całą trójkę, co raz rozglądali się na wszystkie strony szukając oczu, które w ich mniemaniu musiały przewiercać im plecy spojrzeniem. Lecz niczego nie mogli wypatrzyć. Któż mógł być na tyle zręczny w sztuce ukrywania się by umknąć przed czujnym spojrzeniem Galdora?
I nagle jak spod ziemi wyrósł przed nimi w pełni oporządzony, gotowy do drogi koń. Czekał widocznie na swego jeźdźca od kilku dobrych chwil. Zarżał nerwowo na widok obcych zarzucając łbem. Przez myśl Galdora przemknęło iż było coś znajomego w szlachetnych kształtach tego zwierzęcia. Lecz nim na dobre owa myśl zdołała się skrystalizować za plecami elfa rozległ się donośny, acz zduszony jęk i odgłos czegoś ciężkiego co wylądowało w błotnistym podłożu. Gotowi do skoku Galdor i Valin odwrócili się, a ich oczom ukazał się iście niezwykły widok...
[MEDIA]http://muzanali.googlepages.com/ForestCalling.mp3[/MEDIA]