Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2008, 04:34   #20
Vincent
 
Vincent's Avatar
 
Reputacja: 1 Vincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodze
Chris znów był spokojny, tak jak przed tą nieoczekiwaną sytuacją. Okrągła, stylowa szklanka do whisky, w której otrzymał drinka była nadal w połowie pełna, więc pociągnął z niej niewielki łyk.

- Jakieś pytania? Co do imprezowania, dzisiaj jeszcze możecie poszaleć, aż tak nam się nie pali. Ja za to mam niewiele czasu i dużo spraw...
– powiedział Książę, a Chris szybko zaczął wypytywać o rzeczy, które wydały mu się niejasne lub niedopowiedziane. „Później nie będzie kogo pytać”.

- Tak, książę… ten kontakt jest tutaj, w Krakowie, nie w Warszawie, dobrze zrozumiałem?

- Zgadza się.

- On jest demonem czy śmiertelnym? Kiedy miało miejsce to spotkanie? Czy wie książę, jak on wygląda, albo gdzie dokładniej ostatnio go widziano? –
wypytywał młody demon, zastanawiając się nad tym, jakie jeszcze informacje, które ułatwią im zadanie, może wyciągnąć z Andromaliusa.


Gdy Książę Sądu opuścił zgromadzonych, Samsaviel przemówił do pozostałych, przejmując rolę organizatora. Od początku wiedział, że to on będzie się tym zajmował. Dźwięki wypełniające pustawą salę trochę mu nie pasowały… nie przepadał za muzyką, wolałby ciszę, ale nie dał tego po sobie poznać.

- Mówcie mi Chris, albo Krzysiek. Używanie demonicznych imion może być... kłopotliwe, szczególnie gdy ludzie słuchają, więc lepiej od razu nabierzmy dobrych nawyków. Proponuję też przejść na polski – zaproponował i wykonał natychmiast, resztę wypowiedzi kontynuując po polsku – Skoro Książę Andromalius nie nalegał na natychmiastowe wykonanie zadania, nie widzę sensu podejmować dzisiaj żadnych akcji. Chętnie obejrzę pokaz, o którym wspomniała nasza gospodyni, jednak porozmawiajmy najpierw o naszym zadaniu. Okej?

- Możemy próbować rozszyfrować wiadomość, którą miałem w kieszeni, choć miejsce ani oświetlenie temu nie sprzyjają… Ktoś chce obejrzeć? Jak nie, to chowam do zegarka.
– po czym ustawił zegarek równo na 12 godzinę, aby wskazówki były ładnie złożone w jedną, wyjął baterię i zaaplikował tam złożoną karteczkę - Myślę, że to dość bezpieczne miejsce. Ja ją dostałem, więc będę jej pilnował. W końcu to ja miałbym kłopoty, gdybyśmy ją stracili, a za krótko was znam, żeby stwierdzić, kto lepiej sobie z tym poradzi. - zmierzył wszystkich poważnym spojrzeniem, jednak ani w tonie głosu, ani w oczach nie kryły się zarzuty czy próba obrazy. Miało ono raczej potwierdzić jego tezę.

- Moje mieszkanie nie jest najbezpieczniejszym miejscem, niebiańscy namalowali mi na ścianie ogromny napis głoszący, że jeszcze do mnie wrócą… dlatego byłbym wdzięczny, gdyby ktoś udzielił mi schronienia. A dokładniej: mi i mojej kotce.- sprostował. - Ale ona jest bardzo grzecznym zwierzątkiem - powiedział uśmiechając się przyjaźnie, a przez myśl mu przebiegło: " Przynajmniej od dzisiaj. Chyba ma wystarczająco oleju w głowie, żeby się nie wychylać przez jakiś czas. Jeśli nie, to będziemy musieli zmierzyć, kto ma dłuższe pazury i jestem pewny, że tą osobą będę ja".

- Jeśli nie będzie chętnych, będę musiał zamieszkać w hotelu. Przynajmniej do czasu pozbycia się tej kartki ze szlaczkami.
- powiedział, ponownie schodząc trochę z oficjalnego tonu, żeby rozluźnić atmosferę… i żeby nie zanudzić reszty. Szczególnie obawiał się o zaangażowanie dresiarza, bo był pewny, że reszta jakoś zniesie dopracowywanie planu. W końcu przecież nie będzie przedstawiał wszystkiego szczegółowo, razem z czasami na wykonanie podzadań, ale poruszy najistotniejsze figury w tej rozgrywce.


- Przechodząc do kolejnej rzeczy, którą musimy omówić… musimy sprawdzić wszystkie opuszczone kościoły, może stare budynki... Ktoś, kto ma komputer w domu mógłby poszperać w Internecie, znacznie ułatwiłoby to nasze zadanie…-
tutaj spojrzał na demonicę, a potem przeniósł wzrok na siedzącego trochę bliżej demona w okularach. Był raczej pewny, że fan dresów nie jest zainteresowany informatyką. – Jakiś chętny?


- Pozostaje jeszcze ostatnia sprawa – sprawa podziału.
- Krzysiek opróżnił swoją szklankę i ostawił ją na stół. – Świetny drink. Idealnie zrobiony - pochwalił właścicielkę lokalu, ale zaraz wrócił do rzeczy - Możemy wszędzie chodzić razem, czteroosobową grupą, ale to zmniejszy znacznie naszą efektywność. Możemy też rozłożyć pracę na czterech, wtedy szybko się uwiniemy, ale możemy przeoczyć… albo napotkać różne, nieprzewidziane trudności. Najlepszym, według mnie, rozwiązaniem, jest podzielenie się na dwie grupy po dwie osoby, choć nie będę nalegał. Jeśli komuś ten pomysł wydaje się kiepski, proszę o plan zastępczy. Najsprawniej będzie, jeśli ja ruszę z tym, kto mnie ugości.


- Proponowałbym zbiórkę o godzinie dwudziestej, jutro, najlepiej tutaj. Wtedy podzielimy się informacjami i podyskutujemy o dalszych krokach... Może uda nam się odczytać wiadomość. Jeśli dzisiaj wszystkiego nie ustalimy dobrze byłoby spotkać się jutro z samego rana. Jestem zajęty od dziewiątej trzydzieści do osiemnastej. Na wszelki wypadek wymieńmy się numerami telefonów. Mój to 555 – 666 – 325. –
Samsaviel uśmiechnął się do swoich wspólników. „Krzysiu miał poczucie humoru, wybierając sobie numer… sam nie wybrałbym lepszego”

- To chyba wszystko, czy o czymś zapomniałem? Aha… poproszę jeszcze jednego drinka -
powiedział w stronę Sigurath – Dzisiaj jestem wyjątkowo wyspany, więc mogę sobie pozwolić... i należy mi się. Szczególnie dzisiaj - ostatnie zdania rzucił trochę w powietrze, do nikogo… albo do siebie samego.
 

Ostatnio edytowane przez Vincent : 14-07-2008 o 04:50.
Vincent jest offline