Pozbierał się spokojnie, żeby nie rzec leniwie, jakby wylegiwał się dla przyjemności. Podniósł topór i oparł na barku. Potem, unosząc jedną brew w grymasie ni to zdziwienia, ni drwiny i uśmiechając się lekko, podrapał się w potylicę i rzekł niby do siebie, ale zupełnie wyraźnie:
- Chodziło raczej o deser... |