-Cholera. Zaraz mnie napadnie jakiś wampir. Co za świat... John wstał, kręciło mu się w głowie. Rozejrzał się. Księżyc nieśmiało spoglądał w wąską alejkę. Coś mu się przypominało... Portowa dzielnica? Raczej nie, nie śmierdzi rybami. Przeszedł parę kroków. Alejka z jednej strony kończyła się kubłami na śmieci. John nie widział drugiego końca. Skierował tam swoje kroki. Macał się po kieszeniach w poszukiwaniu upragnionego dolara...
__________________ [ciach!] Reg.10 |