-Wiesz Julianie możesz obejrzeć Faustna. Nad okiem tkwi mu kawałek szkła.- przeszukiwała swoją torbę – możesz mu to przetrzeć wodą utlenioną - podała Julianowi kawałek gazy i buteleczkę – Ale nie martw się nic mu nie będzie. - Julka miał spokojny wyraz twarzy, gdyby któryś z jej towarzyszy znał ją choć trochę wiedziałby, że za spokojny. Cóz Verbena nie lubiła matkować dorosłym mężczyznom. Zdecydowanie wolała chore niedźwiedzie.
- Przykro mi, ale wybity bark to nie żarty. – potem odwróciła się do Kurta - Będziesz musiał oszczędzać tę rękę przez kilka tygodni. Przydałoby się ją unieruchomić- zręcznym ruchem pociągnęła rękę mężczyzny. Słychać było cichy chrobot.
- Chwila bólu i bark na miejscu. To pierwszy raz?
Przyglądała się Kurtowi.
- To uczucie jakby rękę Ci dopiero przyszyto potrwa kilka dni.
- Unieruchomię Ci rękę chociaż bandażem. Muszę opasać cały tors.
- Ech, ładna z nas ekipa ratunkowa.
-No panowie już chyba nie mamy, czego wyjaśniać – skończyła zabiegi przy Kurcie - Ja zmieniam przedział.
Wzięła torbę i plecaczek i wyszła na korytarz.
Wolny przedział znalazła bez trudu.
Dopiero teraz widać było, że jest naprawdę wkurzona. Poza Faustinem, którego za nic w świecie nie da rady polubić, wszyscy byli tacy poukładani.
Zamknęła oczy by śnic o żółtookim.
Ostatnio edytowane przez Hellian : 15-07-2008 o 19:35.
Powód: kursywa
|