Beriandowi udało się uciec... tym razem. Ale z pewnością Galthus i canoloth ruszyli za nim. Tacy ludzie mają w zwyczaju kończyć sprawy, które zaczęli. Na myśl o skończeniu jego sprawy, elfowi przeszły po plecach ciarki. Przez minutę czy dwie biegł najszybciej jak mógł w kierunku domu krasnoluda. Udało mu się nie wpaść na nikogo, ale po chwili zmęczył się i musiał zwolnić. Spojrzał za siebie- jak na razie nic. Skręcił po raz kolejny w lewo i stanął jak wryty. Cały widok zasłaniała dziwna, gęsta mgła. Czarodziej patrzył na nią przez chwilę i przywołał w pamięci różne efekty podobne do tego.
Dziwna czarna mgła, która wprost wsysała każdego kto się doń zbliżył- jedno z wielu zaklęć bojowych... nie, to z pewnością nie to. Rzadka biała mgiełka nad jednym z miast, z której co chwila wylatywały pioruny? Nie, to też nie to. Może inny efekt dzikiej magii? W wypaczaniu zaklęć była nadzwyczaj oryginalna. Potem elf kolejny raz przetrząsnął pamięć w poszukiwaniu podobnych efektów. ~Przydałoby się coś o tym wiedzieć... ale czas nagli, a stoję tu dobre kilkanaście sekund. Niech Milczący Mędrzec ma mnie w opiece.~
I Beriand ruszył w mgłę. Miał nadzieję że jakoś odnajdzie drogę do domu Turama. |