Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2008, 18:02   #101
Thanthien Deadwhite
 
Thanthien Deadwhite's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumny
Czarodziej siedział na karczemnym krześle i rozmyślał. Nie podobał mu się fakt, że za równo on jak i jego towarzysze w dalszym ciągu nie wymyślili nic sensownego na temat ewentualnego wroga. A jak mają ratować Rath skoro nic nie wiedzą? Mag spojrzał na Zorę, która przysiadła w pobliżu. Te cudowne uczucie, które odczuwał jeszcze przed chwilą do córki karczmarza, rozwiało się z powodu przygnębienia. Siabo obiecał jej, że zrobią wszystko by zniszczyć zło, a tymczasem nawet nie mieli pomysłu, co to mogło być za zło. Porażka. - pomyślał i lekko uśmiechnął się do dziewczyny. W pewnym momencie jej ojciec przypomniał sobie o liście od niziołka i podał go Blajndo. Ten przeczytał go szybko na głos, a następnie się uśmiechnął. Milo postanowił zrobić sobie przerwę od awanturniczego trybu życia. Mądry malec. - pomyślał przelotnie Siabo, także lekko się uśmiechając. Nie spotkał go taki sam los jak Szadeda, więc, choć trochę poprawiło to humor maga.

Iluzjonista próbował zebrać myśli. Tyle było poszlak i ewentualnych możliwości, że można było się w tym łatwo pogubić. Jedno wiem. Została tu spleciona jakaś intryga i to naprawdę grubymi sieciami.

Przemyślenia przerwało nagłe wejście człowieka ubranego na szlachcica. Laumee Harr spojrzał spokojnie na niego i wysłuchał, co ten ma do powiedzenia. Okazało się, że do całej mieszaniny ludzi ważnych i chętnych na spotkanie się z grupą awanturników dołączył w końcu i Baron. Siabo już wcześniej chciał się do niego wybrać albo, choć czegoś się o nim dowiedzieć. Nagle córka Milvala przysunęła się do niego blisko i zaczęła prosić go by ten zabrał ją na kolację do barona. W całej tej propozycji było coś, co się czarodziejowi podobało a także coś, co się nie podobało. Podobał mu się pomysł Zory na to jak się "wkręcić" w towarzystwo. Widział, że ta wie, czego chcę i nie boi się o to walczyć. Podobała mu się też wizja Zory jako jego uczennicy. Niestety w takich sytuacjach zawsze było jakieś, „ale". Po pierwsze Siabo podejrzewał, że ten pomysł nie spodobałby się jej matce a zwłaszcza ojcu. Po drugie Siabo nawet jakby chciał nie mógłby jej zaprosić. Jeśli Baron uwielbia te wszystkie niuanse etykiety tak samo jak ci arystokraci, z którymi mag miał do czynienia, to zrobi wszystko, żeby ośmieszyć dziewczynę. Siabo nie chciał tego. Chciał jej sprawić radość a nie był pewien, czy całe to wyjście faktycznie tą radość jej da. Różnice klasowe były jednak zbyt wielkie. Dziewczyna musiałaby się nauczyć wielu rzeczy, aby wejść godnie w takie "towarzystwo". Ażeby nauczyć się całej etykiety, czyli wszystkich skłonów i odpowiednich wdechów i przydechów, całej otoczki związanej z rozmową a także samego zachowania, potrzeba było wielu godzin nauki, a tych niestety czarodziej nie miał do dyspozycji.

Laumee Harr spojrzał na dziewczynę o zielonych oczach. Stwierdził, że ma duży problem, bo owo spotkanie może być bardzo owocne, jednak nie może zabrać tam dziewczyny. Był pewien, ze taką decyzją sprawi jej przykrość. Siabo był w kropce. Rozejrzał się po towarzyszach. Luna już pobiegła się szykować, podczas gdy Blajndo okazywał, co myśli o całej tej sprawie.

- To mi śmierdzi jakimś podstępem! Kto by w tak niebezpiecznym mieście, nocną porą i przy takiej pogodzie gości zapraszał do siebie? Ciekawe... - powiedział cicho półelf i po chwili dodał już pewniej
- Jeśli jednak zdecydujecie by tam wyruszyć... to pójdę również, ale niech tylko usłyszę, że Wherkens gdzieś ma zostać... - mina mu spoważniała - To ten co to powie będzie zbierał zęby!

Czarodziej się uśmiechnął. Zaczynał lubić tego młodziana. Pomijając fakt przystawiania się, do Zory, robił na magu dobre wrażenie. Nie bał się powiedzieć, co myśli, nie kłamał a do tego był całkiem inteligentny. Wpadł szybciej na coś podejrzanego, niż doświadczony czarodziej. On ma racje - pomyślał Siabo - Tu faktycznie coś śmierdzi. Od samego początku jak słuchałem o kłopotach w Rath nie podobał mi się postać tego całego Barona. On by pasował do profilu kogoś potężnego, prawda? Może faktycznie to pułapka. A jeśli nie? Może udałoby się dowiedzieć czegoś ciekawego. Ale nie mogę tam iść, bo zranię Zorę. To nie jest teraz ważne. Najważniejsze jest rozwiązanie zagadki Rath. A jeśli to pułapka? A jeśli nie? A jeśli ktoś zaatakuje ponownie karczmę?

Czarodziej przez chwilę mocował się ze samy sobą na argumenty. Każdy jego pomysł miał swoje wady i zalety. Gdy w końcu wymyślił jakieś mądre w jego mniemaniu rozwiązanie przemówił:

- Drogi Blajndo rozumiem doskonale Twoje obawy, jednak uważam, ze nie było by dobrze, abyś wybił zęby jakiemuś szlachcicowi, bo moglibyśmy mieć kolejnych wrogów a tych już nam nie brakuje. - po tych słowach Siabo mruknął do łowcy i uśmiechnął się, po czym podjął - Poza tym jak słusznie mówisz to może być pułapka. Jednakże uważam, że powinniśmy dowiedzieć się o tym Baronie jak najwięcej. Być może przekaże nam jakieś przydatne informacje. Dlatego właśnie ktoś na pewno powinien tam iść. Jest jeszcze jednak sprawa następującej treści. Martwię się, że atak na "Smoczy Łeb" może zostać powtórzony. Dlatego chyba będzie się trzeba rozdzielić. Widzę, że Ty nie chcesz iść a więc zostaniesz tutaj. Harkh mimo swej ogłady też raczej nie nadałby się na salony, więc niech dalej śpi. Luna z tego, co zauważyłem bardzo chce tam iść i bardzo dobrze. Nie możemy puścić jej tam jednak samej, więc proponuje, ażeby to Johan i Elhan poszli z nią do barona. Co wy na to? - spojrzał na elfa i brodacza pytająco.
- Ja na pewno zostaje w karczmie gdyż nie lubię takich zabaw. - ostatnie stwierdzenie czarodzieja było lekkim kłamstwem. Dokładnie znał się, bowiem na odpowiednim zachowaniu w takich miejscach. Miał wrażenie, że to właśnie on najlepiej by się nadawał do tego zadania, więc dodał szybko - poza tym musze wypocząć, aby zregenerowała się moja moc, gdyż jak wiecie trochę dzisiaj już czarowałem. - mag już zakończył, gdy nagle nowa myśl zaświtała mu w głowie i postanowił się z nią podzielić.
- A może zrobimy inaczej? Zostalibyśmy wszyscy w karczmie a z samego rana całą naszą grupą udalibyśmy się do posiadłości barona robiąc mu miłą niespodziankę? Nikt nie musiałby ubierać się w stroje, które nam nie pasują. Bylibyśmy gotowi na wszystko. Moglibyśmy poprosić Marę by wraz z kilkoma strażnikami siedzieli w tym czasie w Smoczym Łbie. Co wy na to?

Następnie Siabo spojrzał na zawiedzioną Zorę i powiedział do niej:
- Musze Cię przeprosić, ale nie mogę Cię tam zabrać. Obawiam się ataku na karczmę a nie zostawię tego przybytku bez ochrony - mag stwierdził, ze musi zrobić coś, ażeby odciągnąć jej uwagę od uczty i nagle wpadł na to, co musi powiedzieć. Ironią losu było to, że to właśnie Zora poddała mu pomysł - Słuchaj a powiedz mi szczerze. Chciałabyś zostać moją uczennicą? Bo jeśli tak to będę zaszczycony. Mógłbym nauczyć Cię paru sztuczek, wprowadzić Cię w tajniki wiedzy tajemnej, nauczyć kilku języków a może nawet starożytnego języka smoków? Uważam, ze jesteś inteligentna, więc powinnaś być dobrą uczennicą. Co Ty na to? Gdy to wszystko się skończy przystąpimy do nauki, a jak będziesz pilną i dobrą uczennicą będę brał Cię na najwspanialsze przyjęcia a do tego, co ważniejsze nauczę Cię Sztuki. Więc jak? Jeśli się zgodzisz będę zaszczycony.

Laumee Harr był naprawdę ciekawy czy Zora nadawałaby się na czarodziejkę. Postanowił sprawdzić to przy najbliższej okazji.
 
__________________
"Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD

"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha."
Thanthien Deadwhite jest offline