Rzeczywiście nikt z kompanii nie stanął na wysokości zadania i nie zadał sobie trudu, aby się przedstawić. Może wynikało to z ostrożności i braku zaufania do nieznajomej, a może po prostu towarzysze Galdora nie byli wystarczająco dobrze wychowani, aby wiedzieć, że podczas powitania warto się przedstawić. Tym razem elf najwyraźniej musiał pełnić rolę gospodarza, gdyż znał obie strony.
- Pozwól, że ci przedstawię moich towarzyszy. Dzielnego Teliamoka Brandybucka już znasz. Sam się przedstawił, dając przykład innym. - kiwnął głową w kierunku hobbita. - Jednak nie wszyscy są chętni do podążenia jego śladem, więc po kolei. - pokazał ręką na parę hobbitów pod ścianą. - Oto Leon i jego brat Rajon Powe, Haerthe z dalekich stepów Rohanu, Manfennas z jego sokołem, Valin i w końcu twój przeciwnik w błotnych zapasach, Szrama. - wskazywał po kolei znajdujące się w środku osoby. Na końcu wskazał na kobietę i zwrócił się do reszty wyprawy - Oto Narfin, Strażniczka Północy.
W końcu etykiecie stało się zadość i wszyscy wiedzieli, z kim mają do czynienia.
- Na razie proponuję rozpalić jakiś ogień, abyśmy się ogrzali, wysuszyli - popatrzył znacząco na utytłanych w błocie Szramę i Narfin - i przyrządzili jakiąś kolację, co bez wątpienia poprawi humor naszym dzielnym hobbitom. - uśmiechnął się widząc niewesołe miny maluchów. Wiedział, że ich nacja raczej nie lubuje się w wyprawach przedkładając nad nie święty spokój i pełen brzuch. - Wtedy będzie czas, żeby opowiedzieć Ci, co nas sprowadza w te strony.
Po tych słowach rozejrzał się po pomieszczeniu. Uśmiechnął się dostrzegając w kącie lekko zruinowany, ale jeszcze nadający się do użytku kominek.
- Zbierzcie resztki mebli i rozpalmy tam ogień. - wskazał kąt ręką. - Nawet, jak komin będzie zapchany, to i tak dym wyleci przez powałę. A później zrobimy kolację. Wierzchowce zostawmy tutaj, a spać będziemy w sąsiedniej sali.
Po czym zabrał się do zbierania drwa i znoszenia ich w pobliże kominka ... |