Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2008, 13:41   #103
Sinthael
 
Sinthael's Avatar
 
Reputacja: 1 Sinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłość
Elhan wysłuchał Luny z uwagą. Możliwych rozwiązań co do tego co nęka Rath było naprawdę wiele i tak na dobrą sprawę nie można było wysnuć żadnego dobrego planu działania. "No nic, zobaczymy co przyniesie kolejna noc..." - pomyślał, nie mogąc wymyślić nic sensownego. Pogoda za oknem nie poprawiała się, a na niebie powoli płynęły czarne chmury, co napawało elfa smutnym nastrojem. Wkrótce jednak humor elfa rozjaśnił duży kawał pieczonej kaczki przyniesiony mu przez Tarę. Odwzajemnił uśmiech i zabrał się za jedzenie dużych, mięsistych piersi ptaka, od czasu do czasu popijając piwem. Gdy tak kompania miło gawędziła, na wzmiankę o Milo karczmarz wybełkotał coś w pijackim języku i podał małą karteczkę Blajndo.

Biedny Milo, incydent z gościem, który zbiegał wtedy po schodach musiał zostawić sporą zadrę w jego sercu. - odpowiedział, po tym jak Tropiciel skończył czytać to co zawarte było w liście - Teraz przynajmniej mamy pewność, że jest bezpieczny. - teraz ekipa miała na głowie tylko tajemniczego zabójcę - maga, nieumarłego lub jakieś wynaturzenie, z tego co wywnioskowała Luna. Elhan nigdy tak naprawdę nie walczył z czarodziejami, ani nieumarłymi, lecz doskonale zdawał sobie sprawę, że jego miecz niewiele zdziała w takich sytuacjach. Rozmyślania przerwało nagłe przybycie do karczmy bogato odzianego mężczyzny. Jak się później okazało był to sługa barona Chernina. Nawet gdyby przybysz się nie przedstawił, nie trudno byłoby zgadnąć kim jest. Wyglądał jakby chciał dotknąć podbródkiem sufitu i ten wyniosły głos... Typowy szlachcic. Jak się później okazało przybył zaprosić drużynę na ucztę u barona. Elhan wyczuł okazję na dowiedzenie się czegoś nowego o zagrożeniu. Luna pobiegła do swego pokoju, aby się przygotować, lecz oprócz niej wszyscy zostali w głównym karczemnym pomieszczeniu.

"To mi śmierdzi jakimś podstępem! Kto by w tak niebezpiecznym mieście, nocną porą i przy takiej pogodzie gości zapraszał do siebie? Ciekawe... - ostatnie słowo powiedział już znacznie ciszej i spojrzał na Wherkensa siedzącego pod stołem, zajętego namiętnym ogryzaniem kości."

- Może i masz rację co do tego podstępu. - odparł do Tropiciela - Ja jednak myślę, że po prostu zainteresował go incydent w ratuszu i ostatnie wydarzenia. Być może chce nas po prostu poznać, a może nawet udzielić przydatnych informacji. Mimo tego trzeba zachować ostrożność, na wypadek gdyby Twoje obawy potwierdziły się. - uśmiechnął się do Blajndo i skierował wzrok na jego wiernego towarzysza, który właśnie kończył swój posiłek radośnie merdając ogonem. Teraz wyobrażał sobie nieszczęśnika, który kazałby zostać Wherkensowi przed budynkiem.

Propozycja Siabo wydawała się elfowi najbardziej sensowna. Przynajmniej ktoś zostanie przy karczmie na wypadek niespodziewanego ataku.
- Oczywiście, mogę towarzyszyć Lunie na zamku barona. W razie jakiegoś podstępu nie będzie sama. - odparł elf do Siabo. Po chwili Iluzjonista zaproponował drugie rozwiązanie, które elfowi wydawało się znacznie lepsze. W grupie mieliby większe szanse.
- Po chwili zastanowienia muszę stwierdzić, że drugie rozwiązanie wydaje się znacznie lepsze. Lepiej gdy wszyscy tam pójdziemy. - stwierdził pociągając ostatni łyk z kufla, po czym rozsiadł się wygodnie w krześle patrząc przez okno na przesuwające się chmury.
 
Sinthael jest offline