Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2008, 22:13   #17
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Wielka Rada Lykeonu – środek nocy / Gdzieś w nieznanym czasie i przestrzeni

Obdarzona zaczynała darzyć małą Karolinkę szczerą sympatią. Wydawało jej się niemożliwe, aby ta miła i żywa dziewczynka mogła się za kogoś podszywać lub móc ją oszukać. Kimkolwiek była, nie przybyła tu aby zrobić komuś krzywdę. Lorelei podobało się jej zaciekawienie i to, że wręcz łykała każde słowo czarodziejki. Coś w jej sercu się poruszyło i zakołatało. Jeśli „wróg” znałby ją na wylot, wiedziałby w jaką strunę uderzyć, by Lodowa Róża zatańczyła do jego muzyki. Obdarzona nie wyglądała na swój wiek. Oprócz umiejętności posługiwania się mocą, tacy jak ona otrzymywali jeszcze jeden niezwykły dar – długowieczność. Być może właśnie w ten sposób natura wynagrodziła im to, że jest ich tak niewielu. Oraz to, że żaden z Obdarzonych nie mógł mieć własnego potomstwa. Tak więc los zwykłych ludzi spoczywał w rękach czarodziei, władnych panować nad żywiołami, a los Obdarzonych zależał od ludzi, którzy mogli dać im życie.


Lorelei nie starzała się, jej ciało wciąż zachowywało urodę delikatnej panienki w młodym wieku, jednak jej umysł był umysłem dojrzałej kobiety. Starała się, żeby nikt nie znał jej najskrytszych myśli i pragnień, nikt więc nie wiedział jak bardzo cierpiała z powodu niemożliwości posiadania upragnionego dziecka. Myśl o macierzyństwie nie dawała jej spokoju, stawała się jej obsesją. Tylko gdy rzucała się w wir pracy, gdy nie miała czasu na nic innego, natarczywe myśli i bolesne pragnienia ukrywały się głęboko w jej duszy, by czekać na moment, gdy będą mogły zaatakować ze zdwojoną siłą. Tak też było tym razem – Karolinka rozbudziła w niej na nowo uczucia, których Lorelei wolałaby nigdy nie doznawać. Pomyślała, że gdyby kiedykolwiek mogła mieć córeczkę, chciałaby, aby była właśnie taka – ciekawska, gadatliwa, bezpośrednia, żywa i taka... taka... dziecięca.


Obdarzona spróbowała wziąć się w garść. Karolinka nie była zwykłym dzieckiem, a świat, być może nie tylko Lodowe Pustkowia, był w niebezpieczeństwie. Jej obowiązkiem było zrobić wszystko, aby temu zapobiec i nic nie mogło jej w tym przeszkodzić. Złapała dziewczynkę za wyciągniętą rączkę i bez wahania przekroczyła magiczne drzwi.


***


Wystarczyło zrobić jeden krok. Czy to nie ironia losu, że niektórzy Obdarzeni poświęcili całe swoje długie życie, aby dowieść istnienia innych światów, robili niesamowite eksperymenty z użyciem wymyślnie skonstruowanych przyrządów, co często kończyło się niekontrolowanymi wybuchami, a tymczasem Lorelei zrobiła jeden krok i znalazła się w zupełnie innym świecie. Dałaby wiele, by posiąść taką moc i wędrować wszędzie tam, gdzie potrzebna byłaby jej pomoc. W swoim świecie była wielką czarodziejką. Kimże jednak była w porównaniu z Karolinką, czy tajemniczym Kapelusznikiem, który tyle o niej wiedział? Zapewne płatkiem śniegu topniejącym na dłoni.


Okolica wydawała się dziwna, tajemnicza i złowroga. Lorelei instynktownie, niemal bezwolnie, zaczęła szukać w pobliżu źródeł mocy. Zwykle potrafiła odnaleźć nawet najmniejszy przebłysk energii w odległości dziesiątek kilometrów. Teraz jednak nie czuła zupełnie nic. Było to dla niej tak nienaturalne i tak obce, że poczuła się zagubiona i niemalże jak opuszczona przez swoje bóstwo. Szybko więc skierowała tor swoich myśli na torbę, gdzie spoczywały magiczne kryształy. Zrobiło jej się nieco lepiej na duszy, gdy poczuła liźnięcie mocy. Bez niej była niczym, zupełnie jak bezradne, małe dziecko błąkające się w śnieżnej zawiei.


Kolejnym, bardzo nieprzyjemnym doświadczeniem, była wszędobylska mgła. Obdarzona znała to zjawisko, potrafiła je wywołać, jednak dla jej świata było nieco obce i nienaturalne. Na dodatek miała przeczucie, że nie jest to tylko zwykła, normalna mgła. Ta miała w sobie coś... przerażającego. Była jakby żywa, myśląca, próbowała wedrzeć się do umysłu i rozbudzić strach. Lodowa Róża chciała się rozejrzeć po okolicy, ale zaniepokoiło ją zachowanie dziewczynki.


- Karolinko gdzie my jesteśmy?


- Nie wiem.


Te dwa słowa wystarczyły, by zmrozić krew w żyłach. Zgubiły się? Czy to możliwe, by istota wyższa zgubiła drogę we wszechświecie? A może to wina owych zjawisk, które burzyły porządek Lodowych Pustkowi?


Nagle wydarzenia zaczęły dziać się niezwykle szybko. Najpierw jakiś ponury chichot odbił się echem po okolicy, a później Karolinka zaczęła biec jak szalona, ciągnąc za sobą coraz bardziej wystraszoną Lodową Różę. Może jednak to zadanie przewyższało siły wielkiej Obdarzonej? Nie miała pojęcia gdzie jest, co się dzieje, nie wiedziała co myśleć i co czuć. Tylko ciepła rączka dziewczynki jakoś trzymała ją w całości, nie pozwalała ponieść się panice. Wreszcie Karolinka chyba odnalazła właściwą stronę, bo wydawała się pewniejsza siebie i weselsza. Mgła zaczęła się przerzedzać, co wyraźnie ucieszyło Lorelei. A gdzieś niedaleko usłyszała głosik, który wydał jej się bardzo znajomy:


- To nasze! Są tu!


Gdy po chwili z mgły wyłoniły się dwie postacie, Lodowa Róża nie mogła ukryć zaskoczenia, ani z powodu odkrycia, że dziewczynki są dwie i to identyczne, ani z powodu widoku towarzyszki drugiej Karolinki. Pół-kocica i pół-kobieta? Na dodatek pół-naga, co stanowiło dość spory kontrast z jej ciepłym odzieniem. Dziewczynki rzuciły się sobie w ramiona, a dziwna istota zaczęła się zbliżać do Lorelei, obwąchując ją nieufnie i ostrożnie. Stała spokojnie, obserwując zachowanie kobiety-kota. Choć przypominała człowieka, jej sposób poruszania się był wyraźnie zwierzęcy. Koci. Kiedy wreszcie zapoznała się z jej zapachem i najwyraźniej stwierdziła, że z tej strony nic jej nie grozi, odezwała się:


- Czeeeść, jestem Niaa, a ty jesteś panią czarodziejką?


- Witaj. Nazywam się Lorelei Lodowa Róża. Pochodzę ze świata zwanego Lodowymi Pustkowiami i jestem Obdarzoną. Posługuję się mocą, więc można mnie nazwać czarodziejką – przedstawiła się z miłym uśmiechem na twarzy, choć obecność mgły wciąż przyprawiała ją o dreszcze. – Niaa, a ty skąd pochodzisz? Musisz przybywać ze świata zupełnie przeciwnego do mojego domu. To bardzo fascynujące móc poznać kogoś takiego jak ty.


Długa wypowiedź kobiety wyraźnie wprawiła w zakłopotanie kocicę, która przysiadła przed nią i przekrzywiając łebek próbowała pojąć sens jej słów.

- Niaa jest z innego pałacu, z pałacu maga Ancjusza. Ale pan Niaa jest teraz świnką, więc Niaa jest wolna. Chcesz zostać panią Niaa? - kocica uśmiechnęła się szeroko.



Lorelei zdziwiła i zaniepokoiła odpowiedź Niaa. Widać zupełnie inny wygląd to nie jedyna różnica, jaka dzieliła obie kobiety.


- Nikt nie powinien panować nad tobą. Jesteś wolnym stworzeniem, choć różnym ode mnie i znanych mi ludzi. Mam nadzieję, że to zrozumiałe. Jesteś sama sobie panią i możesz sama o sobie decydować. Jeśli do tej pory było inaczej... jakże ci współczuję. - kocica osłupiała i wyglądała tak, jakby zupełnie nie pojmowała o co chodzi - Mój świat też kiedyś wpadł w jarzmo złych ludzi, którzy chcieli być jego panami. Ale to długa historia, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś o tym porozmawiamy.


Pogawędka na temat światów i pochodzenia mogłaby pewnie trwać w nieskończoność, było wszak tyle pytań, tyle wątpliwości i jeszcze więcej do wytłumaczenia. Jednak czas na to jeszcze przyjdzie, teraz należało zająć się sprawami nie cierpiącymi zwłoki. Miejsce, w którym się obecnie znajdowały było szczególnie niebezpieczne.


- Karolinko – zwróciła się do jednej z dziewczynek, choć nie miała pewności, że to na pewno „jej” towarzyszka. - Możesz mi teraz powiedzieć coś więcej? Gdzie się znajdujemy i dokąd powinnyśmy się udać? Kim są twoje znajome? Jesteście siostrzyczkami? Czy mieszka tu pan Kapelusznik? I czym jest ta koszmarna mgła?


- Jeszcze nigdy w życiu nie miałam tylu wątpliwości, pytań i niewiadomych, jak w tej chwili – chciała dodać, lecz zostawiła to dla siebie. Nie mogła przecież okazywać słabości, to dopiero początek i wszystko jeszcze może się zdarzyć...
 
Milly jest offline