Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2008, 00:47   #101
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Ciemność
Kall'eh otworzył oczy, jedno potem drugie. Znowu ciemność. Nie coś widzi. Jasne kropki. Hmmm. Gwiazdy. Niebo. Próbuje się rozejrzeć. Odrętwiała szyja daje o sobie znać, tak samo zresztą jak kolana i barki. Z trudem stara się wstać choćby na tyle żeby się porządnie rozejrzeć.
Udało się.
Widz Amadeusza i Kiti.
Uśmiechnął się krzywo. Zgrabne elfki zawsze miłe były jego oczom. A Kiti na domiar tego była wyjątkowo urodziwą.
- Moja głowa - mruknął - musiałem się nieźle schlać. - mruknął ponownie po czym złapał się za potylicę.
- Nie to że bym narzekał. - zachichotał z bólem.
Rozejrzał się. Wyciągnął z uśmiechem. W końcu miewał już gorsze kace.
A obudzić się w takim towarzystwie też szczęście. Spojrzał na elfkę.
Jeszcze raz się wyciągnął. Tym razem coś mu głośno chrupnęło w plecach.
- Ale miałem głupkowatyyy.... - seenn - dokończył powoli, już w myśli ,spoglądając na drowa. Drowa z białymi tatuażami.
Przecież to był sen. Tak, to był pijacki sen. - Spuścił wzrok. Pomaszerował ręką na biodro w poszukiwaniu torby.
Wilki, cała wataha. Kot. Tygrys. Czarny Tygrys w białe pręgi. Nie, to był biały Tygrys w czarne pręgi. Nie ważne. Tygrys.
Spojrzał ponownie na drowa. Dojrzał raz jeszcze tatuaże.
Czarny Tygrys i my zamienieni w Wilki. W Watahę. Sarna. Dziadyga i ten dziwny jeździec w bieli.
- [i]Powiedzcie, że to był sen.[I/] - Spojrzał na Kiti potem na Lunar'a już nie rozbawionym wzrokiem. Można powiedzieć, że prawie przestraszonym.- Że nawiedziła mnie Nocna Mara i zesłała te wilki i tygrysa we śnie.
Spuścił wzrok. Ręka była już w torbie.
-Jest - westchnął.
Położył się z impetem na ziemi aż zadudniło. Wyciągnął niewielki bukłaczek i przechylił. Opróżnił prawie całość.
- Ni ma jak miód pitny. - znowu westchnął.
Długo tak nie spędził. Po chwili zaczął sprawdzać ekwipunek. Skoro jeszcze przed zmierzchem był wilkiem a teraz już jest człowiekiem, to może coś pogubił. Kuszę położył na ziemi razem z torbą. Zaczął wyciągać sztylety to z jednego to z drugiego miejsca.
Ten wiszący przy pasie złapał w obie ręce i zaczął dokładnie oglądać. Był jego ulubiony. Rękojeść z jeleniego poroża a stal tak ostra i twarda, że przebija czaszkę Wella. Oczywiście w sprawnych rękach jest zabójczym narzędziem.
Następne 3 sztylety wyciągnął zza pazuchy. Wyciągał kolejne i kolejne. Sprawdził torbę.
Mimo obawy, ekwipunek był cały.
Wstał otrzepał kubrak z jednym naramiennikiem, potem spodnie i wielkie buciory.

Poprawił kaptur na łysej głowie, poczochrał brodę i poszedł za resztą kulejąc jeszcze ze zdrętwienia.

W mieście już czuł się dobrze. Przyłapał się, że szuka wzrokiem kota. Rozglądał się dość uważnie. Nie wiele mówił. Od czasu do czasu natomiast mimowolnie przypatrywał się elfce.
Ahh te kobitki.
Gdy spotkali kota a raczej już Sachet'a, jak nazwała go Kiti, nie uwierzył od razu że to on. Mimowolnie chciał żeby dzień który niedawno minął był tylko koszmarem.
Lunar dał mu płaszcz. I dobrze. Tylko kłopoty by ściągnął.

- Witaj Kolego. - Zawołał gdy tylko rozpoznał kolege z wyprawy.
- Gdzie się podziewałeś? A co ważniejsze jak się miewasz? - zapytał podając Blacker'owi flaszkę z miodem pitnym.

Nie zdążyłem nawet skomentować sytuacji z kotem a Kiti już działała.
Zaczął zastanawiać się nad pytaniem byłej wilczycy.
- A ja i tak bym poszedł do Cunnera. Mag magiem ale sklepikarz coś wiedzieć musi. A przecież tak strasznie to późno nie jest. Wiec siedzi pewnie w jakiejś tawernie. - Zastanowił się czy wie gdzie może przebywać Cunner. I czy wie gdzie jest jakiś mag lub alchemik.
 
Fabiano jest offline