Szlachcic wysłany przez barona Chernina odszedł i w karczmie z powrotem zapanowała cisza przecinana co jakiś czas przez szepty i pijackie nawoływania karczmarza do swojej żony i dzieci, aby coś zrobili. Elhan siedział przy stole wygodnie rozłożony na krześle po zjedzeniu większej części kaczki. Spokój przerwało wejście nowo poznanej Rosy oraz Mary wraz z jakimś mężczyzną, którego elf widział tylko raz, zanim poszedł do pokoju z Tarą. Okazało się, że cała trójka niedawno pokonała wampira, a teraz muszą udać się do świątyni, aby nieco się podleczyć. "Wampira?!" - elf poruszył się niespokojnie, a jego twarz przybrała kamienny wyraz - "Co, do cholery, wampiry robią w tym miasteczku? A może to oni stoją za tym wszystkim? To by nawet wiele wyjaśniało. Zabijają, żeby się pożywić, ale ten potwór... On na pewno nie wyglądał jak wampir. A jeśli to tylko iluzja?" - myśli kłębiły się w głowie wojownika. Nie mógł dojść do jednoznacznego wniosku. Widział teraz przed oczyma zbyt wiele scen, które bynajmniej nie łączyły się w spójną całość. Rosa i Mara wyszli już do świątyni pozostawiają tajemniczego mężczyznę w karczmie. Mara najwyraźniej musiała mocno oberwać skoro Rosa musiała ją podtrzymywać. Ich towarzysz miał natomiast spuchnięty, fioletowy i zakrzywiony nos. Niewątpliwie cios był mocny.
Wkrótce z góry zeszła Luna przygotowana na wyjście. Elhan oniemiał z wrażenia, gdy ją zobaczył. Ze skromnej kronikarki wyrósł dostojny i piękny łabędź. Gdy Luna była już niedaleko stołu, elf wstał z krzesła i obwieścił: - Przykro mi, Pani, lecz dzisiaj nie możemy się udać na zamek do barona. Niebawem nastanie noc i nie możemy narażać się na takie niebezpieczeństwo, szczególnie, że nie wszyscy chcą wędrować o takiej porze po ulicach Rath. Wyruszymy jutro z samego rana. Myślę, że baron nie będzie miał nam tego za złe. Jeszcze raz przepraszam. - Elhan ukłonił się lekko i zasiadł z powrotem do stołu.
Tara znudzonym głosem wołała już swoje dzieci, aby pozamykali wszystko, gdyż noc się zbliża, a wraz z nią to co nęka Rath. W kilka minut wszystkie okna i drzwi zostały szczelnie zamknięte i zabarykadowane, lampy zapalone, po czym nastała grobowa cisza. Jeszcze chwilę dyskutowano o baronie Cherninie i minionym dniu, aż każdego zmorzył sen. Elhan ruszył w stronę pokoju, który dzielił z Blajndo i Wherkensem. Na podłodze karczmy, przy kominku do snu układał się już towarzysz Rosy, a cała rodzinka karczmarza znikała za drzwiami kuchni. Elf dotarł do swojego posłania, po czym zdjął cały osprzęt i rzucił się na swoją pryczę od razu zapadając w trans medytacyjny.
W środku nocy elf został przebudzony przez skrzypiące drzwi, które teraz stanęły otworem. Po głosie rozpoznał, że Tara przyszła na nocne odwiedziny, jednak gdy ujrzała w drzwiach Blajndo, zmieszała się i poszła do swojego łóżka. "- Przyszła do ciebie - Zarechotał Półelf - Mam was zostawić samych czy co?." - Ech... - mruknął elf w połowie śniąc już na jawie. W kilka sekund później pogrążył się w śnie już całkowicie.
Wojownika obudziło słońce świecące prosto w okno pokoju rażąc elf w oczy. Wstał i przetarł oczy jeszcze przeciągając się przy okazji. To była chyba pierwsza noc tutaj po której wstał całkiem wyspany. Założył na siebie zbroję. Przypiął pas z mieczem, sztyletem i innymi przedmiotami, po czym zeszedł schodami do głównego pomieszczenia karczmy i zasiadł przy jednym ze stołów. |