Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2008, 11:08   #22
Fehu
 
Fehu's Avatar
 
Reputacja: 1 Fehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodze
Stratus
Czar prysł jak mydlana bańka. Inee zareagowała zupełnie inaczej, niż się tego spodziewałeś. Nim zdążyłeś palnąć coś na swoje usprawiedliwienie, półelfka zniknęła w gęstym tłumie, pod pretekstem konieczności załatwienia jakiejś ważnej sprawy. Zrozumiałeś jednak swój błąd, porażkę. Wiedziałeś, że chce być sama. Dlatego zamiast rzucić się za nią, westchnąłeś głęboko, spuściłeś nieco głowę i odwróciłeś się w drugą stronę.
"Może faktycznie posunąłem się trochę za daleko?" - pomyślałeś.
Nagle dopadło ci coś jakby poczucie winy i... wstyd. Tak, to chyba był najzwyklejszy w świecie wstyd. Gdybyś miał lusterko, mógłbyś ujrzeć na swej twarzy palący rumieniec...
"Nie miałem dotychczas zbyt wiele do czynienia z kobietami. Nie wiedziałem, że tak łatwo jest je urazić."
Im więcej nad tym myślałeś, tym bardziej zaczynałeś pojmować wagę swego błędu. Rzeczywiście, trochę pospieszyłeś się z tymi... sprawami. Wasza znajomość powinna zostać wpierw nieco bardziej rozwinięta. Zastanawiałeś się, co by teraz począć i jakby tu przeprosić Inee, gdy nagle zdałeś sobie sprawę z tego, że nie masz bladego pojęcia, dokąd idziesz. Nogi same cię niosły, prosto, przed siebie. Wtedy przypomniałeś sobie o Erminriadocu, niziołku, którego pozostawiliście gdzieś tam, po drugiej stronie tej "dziczy" zwanej "rynkiem pełnym ludzi". Czym prędzej opanowałeś swoje stopy i nakazałeś im udać się z powrotem do portu.

Inee

To wszystko zaczynało cię powoli przerastać. Twoje myśli pędziły jak oszalałe, a serce było straszliwe skołatane. Nie wiedziałaś już, co i do kogo czujesz... czy w ogóle coś do kogoś czujesz... Wiedziałaś jedno: to się dzieje zbyt szybko. Zatrzymałaś się, z niemożności dalszego marszu, przytłoczona ogromnym ciężarem własnych myśli.
"Dlaczego... Dlaczego to wszystko musi być takie zagmatwane?" - pytałaś samą siebie, jednak bez odpowiedzi.
"Dlaczego nie mogę wieść normalnego życia, jak dawniej? Mam straszliwy mętlik w głowie. I dlaczego wciąż staje mi przed oczami obraz Civrila? Tyle pytań i żadnych odpowiedzi..."
Oddychałaś ciężko, jakbyś właśnie przebiegła spory dystans. Starałaś sie uspokoić, jednak wszelkie próby kończyły się fiaskiem.
"Tak być nie może. Muszę spróbować... muszę spróbować żyć 'normalnie'." Normalnie... Lecz cóż znaczy to słowo? Tysiące, tysiące definicji, a wszystkie błędne.
"Może powinnam dać Stratusowi jeszcze jedną szansę? Zapewne nie chciał mnie skrzywdzić... Na pewno zrobił to nieumyślnie, przecież prawie się nie znamy..." ...

Erminriadoc
Obserwowałeś leniwie smugi dymu unoszące się z fajki. Często wyobrażałeś sobie, że widzisz w nich jakieś dziwaczne kształty. Wyobrażałeś sobie, że z obłoków można odczytywać przyszłość. Parsknąłeś cichym śmiechem na samą myśl o tym. Ach, te dawne czasy... Nagle twój świat zaczął się dziwnie kurczyć, jak napompowana piłka przebita ostrym kamieniem. Powietrze zdawało się ulatywać gdzieś w kosmos, zabierając ze sobą wszystkie wspomnienia i uczucia. Odwróciłeś się z lekkim ubolewaniem na twarzy i od razu zobaczyłeś, co było owym ostrym kamieniem. To Stratus wyłonił się z tłumu przechodniów i z wymuszonym uśmiechem na twarzy kluczył w twoją stronę. Otrząsnąłeś sie z resztek "swego świata" i uśmiechnąłeś się szeroko, coby dodać towarzyszowi nieco otuchy, bo widać było gołym okiem, że coś go trapi. Pamiętając jednak o zasadach dobrego smaku i taktu, nie zapytałeś wprost o przyczynę jego zmartwienia. Wymieniliście ze sobą jedynie parę słów, w których napomknąłeś, że musisz się jeszcze wybrać na zakupy. Tym sposobem, kilka minut później szliście już po zatłoczonym targowisku w poszukiwaniu odpowiednich kramików i straganów. Uwinąłeś się bardzo szybko, nabywając wszystkie potrzebne przedmioty. Spojrzałeś na niebo. Słońce dawno już minęło punkt zenitu i wyraźnie chyliło się już w zachodnią stronę firmamentu. Była godzina może trzecia po południu. Nie mieliście już nic więcej do roboty, toteż zaproponowałeś udanie się do gospody, którą polecił wam strażnik z namiotu rekrutacyjnego. Stratus bardzo chętnie przystał na tę propozycję, rozchmurzając się już nieco. Pewnym krokiem ruszyliście w stronę miasta.

Inee
W trakcie swych rozważań odruchowo spojrzałaś w górę. Słońce zaczynało się już zniżać, by za parę godzin utonąć pośród spienionych fal morza. Oznaczało to, że nastało już popołudnie i najwyższy czas udać się do karczmy. Doszłaś do wniosku, że Stratus może być po prostu niedoświadczony, jeśli chodzi o kontakty z kobietami i nieco brak mu ogłady. Zmagając się sama ze sobą, postanowiłaś mu przebaczyć i dać jeszcze jedną szansę, wszakże szkoda byłoby zmarnować tak dobrze rokującej przyjaźni. O dziwo, krocząc wolnym krokiem w stronę zabudowań miejskich, poczułaś się jakby pewniej i nieco ulżyło ci na duchu. Uniosłaś głowę i zamknęłaś oczu. Znów poczułaś delikatna bryzę muskającą ci blade policzki i mierzwiącą śnieżnobiałe kosmyki. Jakże przyjemne to było uczucie. Uczucie wolności...


[MEDIA]http://www.themp3host.com/uploads/5267246646.mp3[/MEDIA]

Gospoda "Pod ZÅ‚amanym Masztem"

Wszyscy
Stratus z Erminariadociem stanęli przed drzwiami tawerny i odczytali szyld ponad nimi: "Pod Złamanym Masztem". Nazwa wydała wam się odrobinę zabawna, tym bardziej, że na dachu budynku postanowiono wysoki na kilka metrów maszt, złamany w połowie. Czując się już dość pewnie, Stratus pchnął dębowe drzwi zdecydowanym ruchem. Gdy tylko się uchyliły, na ulice dosłownie wylała się szalona zabawa: dzikie okrzyki, niekontrolowane śmiechy, rechoty i brechoty, gadanina i paplanina, bulgot rozlewanego piwa, brzdęk tłuczonego szkła, głuche odgłosy pięści uderzającej w czyjś nos i wreszcie wesoła i skoczna melodia czterech niziołków grających na flecie, bębenku, tamburynie i czymś, co przypominało gitarę rozmiarów skrzypiec. Nie mogliście się powstrzymać, uśmiech sam wskoczył wam na twarze. Zewsząd rozchodziły się rozmowy i nieudolne śpiewy, albo raczej wycie pijanych marynarzy i rzeźników. Gospoda była wyraźnie przeludniona, ale jakimś cudem udało wam się znaleźć niewielki, bo tylko z trzema krzesłami, stolik w rogu, obok schodów prowadzących na piętro tawerny, gdzie zapewne znajdowały się pokoje do wynajęcia. Gdy już zajęliście sobie stół, Stratus, z racji wyższego wzrostu, co oznaczało większą szansę przeżycia w przewalającym się wszędzie tłumie gości, poszedł do lady. Za nią stała postawna kobieta z rudym warkoczem przewieszonym przez ramię. Powitała cię z uśmiechem, jednak jej słowa utonęły gdzieś we wszechobecnej wrzawie. Cudem udało ci się jednak z nią porozumieć i zamówić trzy kufle piwa, chociaż i tak wiedziałeś, że za kilkanaście minut okaże się, iż trzy kufle to za mało. Odchodząc od lady dostrzegłeś w drzwiach tawerny burzę białych włosów... CO?! Białe włosy?! Tak, to właśnie Ineeviel Flamefinder wkroczyła nieco nieśmiałym krokiem do gospody. W jej oczach pojawiło się przerażenie, które szybko ustąpiło miejsca rozbawieniu i politowaniu, gdy przyglądała się pijanym marynarzom przy pobliskim stole. Jej oczy długo błądziły po sali, nim wreszcie napotkały ciebie. Patrzyliście się tak na siebie, jak zaczarowani, a czas stanął w miejscu. Wreszcie usta Inee wykrzywiły się w nieśmiałym, ale szczerym uśmiechu. Twoja reakcja była natychmiastowa. Uśmiechnąłeś się szeroko, ukazując swoje zęby w pełnej okazałości.
- Inee! Chodź, mamy zajęty stolik! I piwo dla ciebie - mówiąc, a raczej wykrzykując ostatnie zdanie podniosłeś wysoko kufel pełen bursztynowego trunku.
Inee niczego nie usłyszała, widziała tylko wesoły wyraz na twojej twarzy. Domyśliła się jednak bez problemu, że zapraszacie ją do stołu. Starając się jak najbardziej wyluzować, ruszyła w stronę Stratusa, który zniknął już między stolikami, zmierzając do stołu przy schodach. Wkrótce wszyscy razem zasiedliście nad kuflami wybornego w smaku piwa. Każdy sączył powoli swój trunek, starając się uchwycić jak najwięcej z jego doskonałego smaku. O tak, nie musieliście sie spieszyć. Mieliście sporo czasu na rozmowy...
 
__________________
Gadu: 1691997, zadzwoń! ;'x
Fehu jest offline