Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2008, 13:34   #103
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Do nad wyraz wyczulonych i wrażliwych na wszelką muzykę uszu dotarło nucenie Lunar’a. Przyjaciel wilczur najwyraźniej starał się rozładować gęstą już atmosferę. Cóż, Amadeusz w końcu obiecał że zaśpiewa, a co jak co słowa trzeba było dotrzymywać. No może nie trzeba było ale w tych okolicznościach po prostu wypadało. Po za tym, miał okazję troszeczkę rozruszać zastałą krtań i sprawdzić jednocześnie jak wiele jego głos stracił po przemianie.

Po kliku zanuconych taktach bard rozpoznał utwór, nic rewelacyjnego. Niestety. Żadnego polotu, rymy proste i banalne. Ale cóż było zrobić? W końcu czego mógł się spodziewać? Ale trzeba było coś zaśpiewać.
Zaraz po tym jak Kiti włączyła się do chórku, Amadeusz uczynił to samo.
YouTube - What Do You Do With A Drunken Sailor?

- Jeśli zamierzacie śpiewać, to nie chce tego słyszeć, bo nic z tej sarny wam się nie dostanie.. Tygrys najwyraźniej nie był zachwycony. Ależ czy ktoś taki jak on mógł dostrzec prawdziwą wartość muzyki? Czy taki prostak mógł poznać się na jego wrodzonym talencie. Wątpił w to szczerze. Cóż jego strata. Bard nie miał najmniejszego zamiaru przejmować się włochatymi przytykami.
A czymże jest sarna wobec prawdziwej pożywki dla umysłu, prawdziwej muzyki? Prawdziwego śpiewu? Toż jest to najlepsza strawa, najlepszy balsam dla udręczonej duszy. Amadeusz rzucił stwierdzenie bez konkretnego celu i bez konkretnego adresata.

Sarna została pochłonięta. Kosteczki ogryzione, mięso do cna pochłonięte. Nie można było przeca pozwolić na to aby cokolwiek się zmarnowało.

Z pełnymi brzuchami i w wyraźnie lepszych nastrojach ruszyli dalej. Amadeusz postanowił kontynuować pokaz swych umiejętności, kontynuować popołudnie z muzyką i słowem wiązanym. Biegnąc w kierunku miasta zrównał się z białą wilczycą, po cichu, delikatnie jego aksamitny głos zaczął wydobywać się z wilczego gardła.
YouTube - DJ Lhasa-Giulia
//w miejsce Guilia wstawcie proszę Kitija//

W końcu zamajaczyło im miasto. Udało się dotrzeć do miejsca, które obrali sobie za kres ich podróży, do miejsca gdzie mieli znaleźć odpowiedzi na dręczące ich pytania. Gdzie jak mniemali wszystko powinno się wyjaśnić.

Gdy przeszli przez mury Amadeusz poczuł się sennie. Nie było to w sumie nic nie zrozumiałego. Cały dzień w biegu mógł dać się we znaki. Do tego te stresujące sytuacje. To zdecydowanie źle wpływało na psyche, szczególnie tak delikatne i wrażliwe jak jego własne. Senność była zatem czymś oczywistym i bard postanowił z nią nie walczyć. Zastanawiające mogło być jednak dlaczego stał się tak bardzo senny i to tak nagle. Amadeusz jednak się nad tym nie zastanawiał. Odpłynął w objęcia Morfeusza szybciej niżby myślał....
... i zaraz potem obudził go potworny ból głowy. Odruchowo przyłożył dłoń do czoła sprawdzając....dłoń. Zszokowany spojrzał na swą kończynę. Dłoń! Własną dłoń. Podskoczył jak ucieszone dziecko.. i zaraz tego pożałował. Potworny ból rozszedł się po jego mózgownicy. Najważniejsze że jednak mózgownicy jego, nie zaś jakiegoś sierściucha.

Amadeusz był mężczyzna w kwiecie wieku. Miał 45 lat i mierzył niewiele ponad 170cm wzrostu. Nosił czarny dublet. Ostatni krzyk mody, skromny lecz gustowny. U jego pasa zawieszony był tubus kryjący całą jego twórczość zapisaną na papierze i pergaminie. Znajdował się tam również flet poprzeczny. Przez pierś przeciągnięty był rzemień podtrzymujący lutnię. Przedmioty te były dla barda niesłychanie cenne i gotów był bronić ich niczym... niczym wściekły wilczur. Bronić niczym źrenicy własnego oka (którą to co poniektóre niewiasty zwykły określać mianem uroczej).
U drugiego boku barda spoczął gladius. Ostrze swą długością dorównujące przedramieniu właściciela. Wykonane w sposób schludny, zawierający ładne zdobienia i grawiury. Przedmiot do którego Amadeusz nie przywiązywał większej wagi, który jednak nosił przy sobie.
Włosy barda były niczym:
.... łany zbóż, co w przódy kładąc się na ziemi,
to znowu w górę trzęsąc kłosami złotemi wrzały jak fale.
Teraz stoją nieruchome i poglądają w niebo najeżywszy słomę.
Oczy natomiast:
Niczym stojące przy drodze wierzby i topole,
co pierwej jako płaczki przy grobowym dole, biły czołem,
Długimi kręciły ramiony, rozpuszczając na wiatry warkocz posrebrzony.

Amadeuszowi chciało się krzyczeć ze szczęścia. Tańczyć, śpiewać i krzyczeć całemu światu, że odzyskał on swą postać. Nie był w tym osamotniony. Kiti najwyraźniej czuła to samo. Haba haba haba.... pomyślał Bard widząc prawdziwe ”ja” przyjaciółki. Mimo, iż miał on pewne doświadczenia z kobietami, widok elfki oczarował go. Krew zawrzała w nim jeszcze bardziej gdy ta rzuciła mu się na ramiona. Przez krótką chwilę ich ciała zetknęły się. Bard mógł poczuć zapach jej ciała, poczuć jej bliskość, jej bicie serca....
.....poczuł też dreszcz przechodzący przez całe jego plecy. Coś czego nie czuł już bardzo dawno.
Kiti zatańczyła na miejskim bruku, a bardowi nie pozostało nic innego jak tylko do niej dołączyć. Jak tylko czuć jej bliskość, jej ciepło. Jak tylko móc przebywać w jej pobliży, delektować się jej widokiem jakby była narkotykiem.
Zaczął od wystukiwania rytmu, następnie dobył lutni, zawirował i przyłączył się.
- Ma ma ma, ma mara....
YouTube - Crazy Loop (Mm ma ma)
//postać w garniturze tak wartko wywijająca kończynami to z grubsza Amadeusz//

Nagle elfka, zaprzestała wdzięcznie kręcić... się. Co miało na to wpływ? Golas, który pojawił niewiadomo kiedy i niewiadomo skąd? Nie na pewno nie. Zresztą wcale nie był urodziwy, nie miała na czym zawiesić oka. Gdyby to jemu przyszło paradować nago po mieście, to było by co innego. Na szczęście jego siedzenie było zgrabnie okryte. Odrobinę podkreślone jednak okryte. Miasta pełne były zboczeńców wszelakiej maści. To nie mogło być to. Zboczeniec okazał się być ich kotem. Ich? No cóż nikt nie jest doskonały, szczególnie koty.
- Amadeuszu! Kiti!
No i się wyjaśniło.
- Blacker!!! Nic ci nie jest, żyjesz!!! Co za szczęście!!!
Kiti rzuciła się Blackerowi na szyję.
I cały misterny plan poszedł w............ No nic. Pomyślał bard. Już nie raz kobiety rzucały mi się na szyję, tylko i wyłącznie po to aby odejść następnego dnia w siną dal. Nie raz nie przeszkadzało mu to. Czasem po upojnej nocy wręcz było mu to na rękę. Bo i niby po co wiązać się na stałe? Człowiek zdecydowanie nie jest stworzony do monogamii. Jednak z Kiti było jakoś inaczej. Bard nie potrafił dokładnie tego określić, nie wiedział dokładnie też co się działo i dlaczego, ale przyznać musiał sam przed sobą, że puls wyraźnie mu przyspieszał gdy Kiti była obok niego.
- Witaj przyjacielu!Odpowiedział na pozdrowienie Blackera Znowu się spotykamy? Nie mów mi tylko, ze znowu nasze ścieżki splątały się dlatego, że On tak chciał. Proszę! Powiedz mi, że masz troszeczkę wody ognistej ze sobą, a ucieszę się z tego tak samo bardzo jak z tego, że widzę Cię w zdrowiu.
Ku jego uciesze flaszeczka się pojawiła. Co prawda darczyńcą nie był Blacker, a Kell’ah ale w gruncie rzeczy nie było to specjalnie istotne. Bard postanowił przyłączyć się do alkoholizacji poprawiając sobie tym samym humor, oraz wyostrzając zmysły. Te były mu teraz bardzo potrzebne. Wszakże miał przed sobą Kiti w swej prawdziwej postaci. Musiał dokładnie ją obserwować... i układać stosowne rymy oczywiście.

Golas, czy też może raczej Sachet zaczął rozmawiać z kłódką. Co kraj to obyczaj, jednak jeszcze o takim sposobie otwierania zamków nie słyszał. Jeśli będzie skuteczny to dlaczegóż by nie.

Amadeusz dobył po raz kolejny lutni i delikatnie zaczął na niej brzdąkać.

- Jeśli jemu się uda przekonać tę kłódkę do otwarcia to pakujcie się może do środka i zobaczcie co się dzieje. Ja zostanę i postaram się mieć oko na to co dzieje się na zewnątrz. Głośne granie na lutni i śpiew pijacki będzie świadczył ewidentnie o kłopotach. I znajdźcie mu może jakieś konkretniejsze ubranie.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline