Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2008, 17:52   #27
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Demon, jak się okazało także nie zamierzał marnować czasu. Wspomniał coś o slumsach i wyszedł. Caenvox mało zwracał na niego uwagę czekając co zrobi pozostał towarzysz. Ten jednak stał jak słup soli, wciąż w zamyśleniu.
-Kiedy raczysz się rozbudzić, rozejrzyj się za tym facetem. Ja sprawdzę koszary.-powiedział mu i zaczął także wychodzić.
Kiedy wreszcie wyszedł na zewnątrz wciągnął tutejsze, rześkie powietrze. To od razu poprawiło mu humor i usprawniło umysł. Z tego co pamiętał, koszary znajdowały się w centralnej części miasta. Po drodze bacznie rozglądał się w okół, stale pozostając czujnym. Pomimo, że nie brakowało tu strażników, a jak na razie panował względny spokój wiedział, że jest tu pełno rzezimieszków i bandytów. Szybko miał się o tym przekonać, kiedy jakiś cuchnący goblin zaszedł go od tyłu i już miał dobrać się do mieszka maga, gdy ten szybko odwrócił się. Taka marna kreatura nawet nie zasługiwała, aby marnował na nią zaklęcie. Zmierzył tylko małego przenikliwym wzrokiem, na chwilę przestając być drobnym, zgarbionym staruszkiem, a przybierając złowrogą postać, od której biła przedziwna aura. Nagła metamorfoza zwróciła uwagę kilku przechodzących obok mieszczan. Caenvox wiedział, że nie może się zdradzić. Szybko powrócił do roli spokojnego maga i starał się wtopić w tłum po drugiej stronie ulicy, licząc że nie wzbudziło to większych podejrzeń. Za zakrętem trafił na aleję targową, przeszedł jednak bokiem, gdyż znał skrót tuż obok. Wreszcie wyszedł na rynek. Życie całego miasta zdawało sie kulminować właśnie tutaj. Pełno było przeróżnych awanturników, dziwnych, egzotycznych stworzeń jak i zwykłych mieszkańców zajmujących się codziennymi sprawami. Nie lubił takich miejsc, zawsze stronił od większych skupisk. Piątka to już dla niego tłum, a co dopiero ta hałastra? Wokół krzątali się wiecznie podejrzliwi strażnicy, którzy według Caenvox'a nie wyglądali lepiej od tutejszych bandytów. Każdy z nich co chwilę zerkał w jego stronę, jakby tylko oczekiwali, że zrobi coś niewłaściwego. Ale mag nie bał się ich, większość miała słabe umysły i w razie potrzeby mógłby w parę chwil ich złamać. Minął sklep z wywarami, skąd ział mocny zapach ziół. Po północnej stronie placu stało więzienie wraz z koszarami. Idąc w kierunku budynku opracowywał w głowie plan. Na pewno tutejsi nadal będą podejrzliwi, więc będzie musiał grać. Wchodząc na schodki prowadzące do koszar nachylił się, kaszlnął parę razy dla efektu i starał się przybrać minę z repertuaru: "bezbronny staruszek". Mimo, że sam nie był jeszcze tak stary, wyglądał przynajmniej na sześćdziesiąt parę lat. Było to zasługą burzliwej przeszłości jaka odcisnęła na nim swoje piętno. Podszedł do stojącego obok zbrojnego.
-Khem...khem...Chłopcze, czy byłbyś tak dobry i pomógł staremu człowiekowi? Szukam...eee...jak mu tam...A, już pamiętam! Jastrząb, tak go zwą.
 
Caleb jest offline