Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2008, 18:52   #21
Mizuichi
 
Mizuichi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znany
Brixton

Przestępca przyglądał się uważnie Brixowi. Jego ruchy wydawały mu się dziwne. Miał niejasne przeczucie że ten coś kombinuje.
- Mam ci niby uwierzyć że nic nie wiesz o swoim zleceniodawcy – powiedział nieco podniesionym tonem – Czy wyglądam na idiotę
Mierzył w prawą nogę Brixtona

- Powiedziałem że na razie cię nie zabiję, jednak nic nie wspominałem o postrzałach. Powiedz gdzie macie spotkać się ze zlece...
Nagle głowa mężczyzny podskoczyła tak jakby ktoś uderzył go w nią od tyłu. W zasadzie nie mijało się to z prawdą. Bandyta upadł bezwładnie na ziemie. Za nim stała blond włosa kobieta z deską w rękach.
- Ty musisz być Brix – rzuciła szybko – Skrzydło kazał mi cię bezpiecznie do niego doprowadzić ruszaj się
Odwróciła się do ciebie plecami, wyciągnęła broń.
- Uważaj tu może być ktoś jeszcze.
Brixton po zebraniu swoich rzeczy które wcześnie bandycie skonfiskowali ruszył za wysłanniczką skrzydła. Przed starym magazynem stał jej samochód. Wsiedli do niego razem. Dziewczyna odpaliła silnik i ruszyła. Brix siedział nic się mówiąc.
- Miejsce spotkania się zmieniło, jedziemy do mnie, tam będzie bezpiecznie
Dojechali na miejsce. Brixton usiadł w fotelu. Skrzydła jeszcze nie było.

Fallen

Fallanowi nie udało się trafić przeciwnika. Z powodu rany nogi nie mógł ruszać się zbyt sprawnie. Złamany palec dokuczał mu niemiłosiernie. Przestępca chwycił go za gardło i zaczą dusić.
- Nie chcesz mówić, trudno, jeden trup więcej – powiedział.
Fallan zaczął się wyrywać. Uścisk mężczyzny nie ustępował jednak. W tym momęcie do toalety ktoś wszedł. Był to policjant. Widząc co się dzieje wyciągną pistolet z kabury i przyłożył do skroni przestępcy.
- Puść go albo nafaszeruje ci głowę ołowiem – w jego oczach można było dostrzec ogień.
Mężczyzna trzymający Fallana puścił go.
- Nic panu nie jest? – spytał policjant.
Fallan pokręcił jedynie głową. Wziął kilka głębokich oddechów. Miał szczęście. Gliny rzadko zjawiają się w odpowiednim miejscu. Policjant skuł przestępcę. Wraz z Łowcą wyszli z toalety. Komórka Fallana zadzwoniła. Sięgną do kieszeni i odebrał połączenie.
- To ja Skrzydło, spotykamy się w innym miejscu. Przyjedź na ulicę Figueroa Street 47. – Skrzydło odłożył słuchawkę
Fallan spojrzał na policjanta. Nie przychodziło mu do głowy jakby mógł się wyrwać. Teraz powinien pojechać na posterunek i złożyć zeznania. Gdy wyszli z restauracji na parkingu stał radiowóz. Przed Łowcą zatrzymała się taksówka. Ktoś z niej wysiadł. Policjant szedł dalej. Nie spodziewał się że osoba która przed chwilą uratował spróbuje uciec. Fallan wsiadł do taksówki. Powiedział kierowcy do kont ma jechać. Gliniarz spojrzał z niedowierzaniem. Nie mógł przecież rozpocząć pościgu. Musiał doprowadzić przestępcę do aresztu. Fallan dojechał na wskazany przez Skrzydło adres. Do domu zaprosiła go kobieta. Widać było że spodziewała się jego przyjścia. Był tam ktoś jeszcze. Właścicielka domu pomogła mu opatrzyć rany, Okazało się że palce są jedynie wybite nie złamane. Fallan usiadł w salonie obok nieznajomego.

Ruda

- Co tu się do cholery działo? Omal nie zginęłam, a mój samochód nadaje się tylko do warsztatu. Szkoda że ty go wykończyłeś... – powiedziała Ruda.
Skrzydło wyraźnie cieszył się na jej widok. Chociaż spodziewał się nieco innego przywitania. Zaśmiał się cicho.
- Ja też się cieszę że cię widzę, u mnie wszystko dobrze, dzięki że pytałaś – chichotał się – Spokojnie na wszystko pytania niedługo co odpowiem. Muszę jednak załatwić kilka spraw. Wejdźmy do domu
Ruda poszła za Skrzydłem. Ten podniósł z ziemi jedno z krzeseł. Gestem ręki zaproponował jej żeby usiadła. Sam odszedł na chwilę. Słyszała jak kogoś dzwoni. Podawał jakiś adres. Zdaje się że poza nią chce spotkać się jeszcze z kimś. Po zakończeniu rozmowy nie pojawiał się jeszcze przez chwilę. Do pokoju wszedł trzymając w rękach dwie napełnione Whisky szklanki.
- Zdaje się że człowiek którego chcę zlikwidować dowiedział się o tym że zbieram ludzi – powiedział wręczając Rudej drinka – Chcieli mnie zlikwidować, ty zjawiłaś się tutaj przypadkowo. Chcieli zabić mnie. Tak swoją drogą, jedziemy do mojej siostry spotkamy się tam z resztą
Wyczerpująca wypowiedz zdziwiła Rudą. Szczególnie ostatni jej fragment, nie miała pojęcia że Skrzydło ma siostrę. Nie poruszyła jednak tego tematu. Przynajmniej na razie. Wsiadła wraz z przyjacielem do jego auta, stojącego kilka przecznic dalej. Nie jechali długo. Zatrzymali się przy Figueroa Street 47. Skrzydło wszedł do domu bez pukania. Michelle poszła w jego ślady. Wraz z nimi w mieszkaniu znajdowało się już pięć osób.
- Brakuje jednej osoby – powiedział Skrzydło – Wyjaśnię wam wszystko kiedy się tylko zjawi

Sparks

Podczas strzału do jednego z mężczyzn którzy go gonili trafił prosto w głowę. Bezwładne ciało padło na ziemię powodując krzyki i panikę wśród przechodniów. Wszyscy zaczęli uciekać. Spanikowaniu ludzie skutecznie powstrzymali drugiego przestępcę. Gdy przewrócił go jakiś mężczyzna. Stracił Sparksa z oczu. Łowca uciekał jeszcze przez chwilę. Skręcił w boczną uliczkę i usiadł na starej skrzyni po owocach. Z kieszeni wyciągną telefon. Chciał sprawdzić godzinę. Na wyświetlaczy zobaczył że ktoś do niego dzwonił. Jednak podczas pościgu nie mógł odebrać. Dostał też SMSa od Skrzydła:
Przyjedz na Figueroa Street 47, będę tam czekał..
Sparks znajdował się dość blisko nowego adresu spotkania. Ruszył do głównej drogi. Szybo udało mu się zatrzymać taksówkę. Kierowca próbował zagaić rozmowę. Sparks nie miał jednak ochoty na czcze pogaduszki. Zastanawiał się nad wydarzeniami które miały niedawno miejsce. Gdy dojechał na miejsce zapłacił kierowcy i podszedł do drzwi domu. Nacisną przycisk dzwonka. Po chwili Skrzydło otworzył.
- Jesteś nareszcie, wszyscy już czekają wchodź


Sparks, Ruda, Fallan, Brixton

Skrzydło przyrządził dla każdego drinka. Usiadł na fotelu. Patrzył na wszystkich.
- Cieszę się że przyjechaliście – powiedział – Nie wiem czy to się wam spodoba, jednak chciałbym żebyście mnie wysłuchali. Wszyscy pewnie wiecie że za największe szumowiny są najlepsze nagrody. Pewnie zdajecie sobie też sprawę z tego że nikt nie chce takich ścigać. To właśnie byłaby nasza rola. Innymi słowy chcę założyć coś w stylu nieoficjalnej organizacji której zadaniem byłoby zabijanie najgroźniejszych przestępców. Nagrody za nich oczywiście dzielilibyśmy po równo. Pierwszym zadaniem byłoby zlikwidowanie nijakiego Crisa Retsona. Niebezpieczny facet. Nagroda za niego to dwadzieścia milionów. Nie będę obijał w bawełnę zabił mi przyjaciela, po części jest to zemsta. Mam nadzieję że nie macie nic przeciwko temu. Macie jakieś pytania? -
Skrzydło obserwował reakcję zebranych. Nie potrafił jednak odgadnąć ich myśli.
 
__________________
It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared.

11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie.
Mizuichi jest offline