Dziewięć Piekieł Baatoru
Maladomini - Rezydencja Lady Tunridy
- Dalsze polecenia? Hmm… Znalezienie Verissy i jej przewodnika duchowego pewnie zajmie ci trochę czasu. Go więc – Venefi’cus wskazał na pierzastego pionka - powinieneś chyba stąd wyprowadzić i gdzieś przechować. W ostateczności jak nie będziesz dysponował lokum mogę łaskawie przenocować go u mnie. A moja pomoc dla Parrasa? Hmm… zasponsorowałem mu poprzez ciebie tego Valser-jak-mu-tam. Mogę jeszcze, a nich zna łaskę pana, rzucić na niego jakieś zaklęcie obronne. I tyle na dobry początek powinno kościejowi wystarczyć. Natomiast przychylam się do wcześniejszej propozycji Sephirotha, by dorwać osobnika przesłuchującego Xar’nasha i dowiedzieć się cóż takiego zostało mu wyśpiewane. - Wiesz co masz robić...Oczekujemy na wyniki tych działań, wkrótce- dodał zakapturzony osobnik zwany
Sephirothem.
-Będzie jak każecie...Co do lokum, to już je przygotowałem.-rzekł rakszasa. -
Będzie tam bezpieczniejszy niż gdyby przebywał w Chronias.
Sądząc po minach obu szefów (cóż...w zasadzie sądząc po minie
Venefi’cusa, i charakterystycznego kiwnięcia kapturem
Sephirotha) wzięli oni słowa rakszasy za czcze przechwałki. Niemniej nie skomentowali ich i opuścili szybko komnatę.
„A więc, poszło gładko...Lepiej niż sądziłem.”- pomyślał
Alsenuemor zamykając drzwi, po tym jak uzyskał od
Sephirotha, informacje na temat rodzinnego planu
Verrisy.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Rakszasa momentalnie zmalał przyjmując postać
Drakii’ego.
- O co cho...?- spytał szorstkim głosem, który mu zamarł w gardle. Stanął bowiem w oko w oko w z rudowłosą krasnoludka w czarnej, pikowanej zbroi skórzanej, tak obcisłej, że wydawała się być jej drugą skórą. Na twarzy miała również miała maskę, skrywającą nieco rysy, dopasowaną barwą do zbroi. Oprócz tego miała też o bicz, w którego sploty wstawione były stalowe ciernie. Oraz sakwę pełną wijących się larw Hadesu, zmniejszonych za pomocą magii dla ułatwienia transportu.
-Moja pani, Lady Tunrida jest zadowolona z twego występu. Przynoszę zapłatę, a sama jestem do tej zapłaty dodatkiem.- rzekła krasnoludzica.
- Zbytek łaski.- próbował wyłgać się od tego „dodatku”
Alsenuemor.
- Ależ nie mogę przecież zawieźć mej pani, prawda?...Zobaczysz, znam się na swym rzemiośle.- rzekła krasnoludzica.
Rakszasa jakoś nie był ciekawy tajników rzemiosła, jaki opanowała owa krasnoludzica. Niemniej wkrótce się przekonał, a jego wrzaski, krzyki i jęki roznosiły się korytarzach, wzbudzając złośliwe uśmieszki na ustach i pyskach straży.
Zapomniany Półplan,
tajna kryjówka Alsenuemoura
Nieduży zameczek, wybudowany na unoszącej się w powietrzu skale, rzadko miewał gości. Był bowiem osobistą pustelnią rakszasy
Alsenuemora, a on umiał pilnować swych sekretów. Obecnie rakszasa, pełen wściekłości wylegiwał się w balii pełnej wonnych olejków i wyciągu z kwiatu rumianku, lecząc niezbyt groźne, ale bardzo bolesne rany...
Bardziej jednak niż ciało ucierpiała duma rakszasy...Dlatego też do listy spraw do załatwienia dopisał...
„Znaleźć duszę Drakii’ego i wypróbować na niej najokrutniejsze tortury, jakie można zadać oczekującemu.” Alsenuemor wstał i założywszy szlafrok udał się do pokoju zegarów, gdzie wisiały czasomierze wskazujące godziny w dziesiątkach światów. Rakszasa spojrzał na listę.
„Tyle spraw do załatwienia, a tak mało czasu”- pomyślał.-
„Muszę wezwać posiłki”
Wybrawszy mnisią szatę, założył ją i udał się w kierunku bramy, prowadzącej na pomost, na którego końcu pulsował tęczowym światłem wielokierunkowy portal.
Alsenuemor zaczął działać...