Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2008, 16:28   #4
WieszKto
 
WieszKto's Avatar
 
Reputacja: 1 WieszKto nie jest za bardzo znanyWieszKto nie jest za bardzo znanyWieszKto nie jest za bardzo znany
Charouse. Stolica Montaigne. Miasto Biedoty i Wyzysku. Z opowieści krążących po uniwersytecie rysował się zupełnie inny... krajobraz. Jakże to możliwe?

"Spodziewałem się biedoty wychylającej się z każdego zaułka żebrzącej o jałmużnę... Czyżby magistrowie się pomylili? A może to tylko potwierdza słowa profesora Giovanniego Vesty o radykalnej formie ucisku? Czyżby nędzarze byli tak zastraszeni że nawet żebrać mają obawę w stolicy tego kraju?"


Uliczki ciche i spokojne, ludzie nie rzucający się sobie do gardeł i wszechogarniający zgiełk.

Biedy, żebraków, wyzysku i wygórowanych podatków nie było tutaj widać. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wszystko wyglądało tak, jak w domu. Domu. Tylko, że Twój dom już nie istnieje. Poniekąd. Wszystko się zmienia.

"Luciani psie krwie... wasz dom też wiecznie stać nie będzie...

Wszystko płynie. Rzekł jakiś wielki myśliciel.

Organizacja ofiarowała ci małą kanciapę na strychu starej kamienicy. Pozostawiła trochę pieniędzy. Na jedzenie czy dobre wino. Nic więcej. Krzesło, świeca, stolik, niewygodny siennik i okno. Tyle.

I wtedy przyszedł list. Od organizacji. Od kogoś wysoko.

"Musimy porozmawiać osobiście. Szykuje się misja. Villa du sole, ulica Montigniac 13. Jutro w południe
Caspian Balzac"

Zwinąłem kartkę szybko zapamiętując adres i osobę kontaktową. Podszedłem niespiesznym krokiem do stolika i odpaliłem ją od zapalonej świecy. Patrzyłem jak papier stopniowo robi się czarny, zwijając się od temperatury by stać się po prostu sadzą na spodku. Vodacce zrobiło swoje - "Zawsze pozbywaj się dowodów, miej oczy wokół głowy, drugi sztylet w bucie nie zawadzi... Tak te głupie slogany znało każde dziecko, jednak szybko okazywało się, że tylko dzięki tym głupim sloganom można przeżyć w świecie pełnym intryg i manipulacji.
Skrzywiłem się mimo woli. Co z ideałami które tak wykładają na uniwersytetach? Gdzie ta prawda, wolność i równość? Ojciec poznał prawdę... Więc potraktowano go równie perfidnie jak jego towarzyszy i teraz odnalazł wolność...
Dłoń sama odnalazła rękojeść szpady i zacisnęła się na niej tak mocno że aż zbielała skóra na kostkach. Po chwili wypuściłem powoli powietrze rozluźniając się. Gniew mijał a ja prawdopodobnie mam nową robotę do wykonania. Stowarzyszenie pomogło mi zrozumieć co się stało z ojcem czas spłacić dług...
Nalałem sobie wina do kieliszka i wyjrzałem przez okno. Panował mrok, księżyc zawsze biały i jasny tutaj był jakiś żółtawy a do tego nie świecił zbyt mocno. Spoglądałem na ostatnich mieszczan zmierzających do domów przed udaniem się na spoczynek. Wyglądali podobnie jak ci w Vodacce zapracowani, zajęci swoimi sprawami, małomówni ale nie mieli tej jednej wspólnej cechy mojego narodu... Nie zerkali ukradkiem przez ramię chroniąc plecy...

Następnego dnia spakowawszy swoje rzeczy udałem się na Montigniac. Spacerowałem od za kwadrans dwunasta obchodząc kamienicę z numerem 13 dookoła. Znając mniej więcej rozmieszczenie okien i ewentualnych wejść, punkt 12 zapukałem do drzwi pod numerem 13.
 
WieszKto jest offline