Podporucznik Marti Wolf - To... to... – Marti nie mógł uwierzyć własnym oczom – To smoook!!!
To równie niedorzeczne jak spotkać araba na biegunie. Może to jakieś omamy wywołane dymem z wulkanu. Marti zaczął sie poważnie zastanawiać nad całą tą sprawą, którą ni w pięć ni w dzisięć nie mógł zrozumieć. Wszystko było zbyt magiczne...zbyt bajkowe...
Nagle przypomniał sobie swoją wiedzę na temat tego przeklętago miejsca. - Cholera... Przecież to Trójkąt Bermudzki... To oczywiste, że dzieją się tutaj dziwne rzeczy, ale nie przypominam sobie podań na temat smoków i innych gadów... Może to jakieś pozostałości dinozaurów... Kurwa Marti weź się w garść... To nie Jurasic Park! To się dzieje naprawdę... Kurwa mać... - Wolf gadał sam do siebie jak zahipnotyzowany. Dreptał dziecięcymi stópkami jak nakręcona zabawka.
Nagle smok zaczął mówić... To było jak strzał w pysk. Zagadał coś o Nibylandii i Piotrusiu... Piotruś Pan? Co to do cholery?! Jakieś reality show?
Smok powiedział coś o bracie Kate. Marti spostrzegł jej minę i wiedział, że tak szybko się smoka nie pozbędą. Peter zerwał się jak z procy w kierunku smoka i wgramolił się na jego grzbiet. Kate również ruszyła w tamtym kierunku. Wolf zrobił krok do przodu i nagle...smok rozpłynął się w powietrzu, a O'Hrurg padł na ziemię z płaczem... - Komedia - pomyślał. Zdawał sobie sprawę z sytuacji i z tego kim jest naprawdę. Opanować sytuację i doprowadzić ich do obozu Podporuczniku Wolf! Wydał rozkaz we własnych myślach. Kate zaczęła się awanturować o smoka. W sumie nie dziwił się jej. Miała szansę - o ile gadzina mówiła prawdę - odnaleźć brata. Pewnie sam by poszedł w jej sytuacji i był zirytowany biegiem wydarzeń, ale nie był i to grało na jej niekorzyść. Wiedział, że jeżeli pozwoli na to żeby zagłębić się w wyspę, to już moga nie odnaleźć reszty i co gorsza nie wrócić do domu... Ta opcja go poraziła. Skoncentrował swoją uwagę na szybkiej wymianie zdań Kate i Jamesa. Cała wina oczywiście spadła na Martiego "magika". Nawet nie wiedział co powiedzieć. Wszystko działo się tak szybko... Kate lamentowała, że chce smoka - to brzmiało jak "oddaj mi moją zabawkę". Desperacja w jej głosie powoli łamała coś w Martim. Może faktycznie powinni szukać jej brata... Na tą myśl jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się ten latający gad.
Niedorzeczne. Pojawia się i znika jak jakaś iluzja.
- Lecicie ze mną czy będziecie tak stali? - spytała Kate bez chwili namysłu. James ruszył w jej kierunku z miną, jakby kat zaraz miał obciąć mu łeb. Marti zawachał się, zebrał w sobie i postanowił:
- Nie do jasnej cholery! Co wy wyprawiacie?! Jestem Podporucznik Marti Wolf żołnierz armi Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i rozkazuje wam się wrócić do kurwy nędzy! Co to cyrk? Niedzielny spacer?! Przypominam wam, że mieliśmy wracać w poszukiwaniu reszty oddziału! Na litość boską! James... Chociaż Ty wykaż odrobinę zdrowego rozsądku... |