Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2008, 23:18   #121
DrHyde
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Podporucznik Marti Wolf

- To... to...Marti nie mógł uwierzyć własnym oczom – To smoook!!!

To równie niedorzeczne jak spotkać araba na biegunie. Może to jakieś omamy wywołane dymem z wulkanu. Marti zaczął sie poważnie zastanawiać nad całą tą sprawą, którą ni w pięć ni w dzisięć nie mógł zrozumieć. Wszystko było zbyt magiczne...zbyt bajkowe...
Nagle przypomniał sobie swoją wiedzę na temat tego przeklętago miejsca.

- Cholera... Przecież to Trójkąt Bermudzki... To oczywiste, że dzieją się tutaj dziwne rzeczy, ale nie przypominam sobie podań na temat smoków i innych gadów... Może to jakieś pozostałości dinozaurów... Kurwa Marti weź się w garść... To nie Jurasic Park! To się dzieje naprawdę... Kurwa mać... - Wolf gadał sam do siebie jak zahipnotyzowany. Dreptał dziecięcymi stópkami jak nakręcona zabawka.

Nagle smok zaczął mówić... To było jak strzał w pysk. Zagadał coś o Nibylandii i Piotrusiu... Piotruś Pan? Co to do cholery?! Jakieś reality show?
Smok powiedział coś o bracie Kate. Marti spostrzegł jej minę i wiedział, że tak szybko się smoka nie pozbędą.
Peter zerwał się jak z procy w kierunku smoka i wgramolił się na jego grzbiet. Kate również ruszyła w tamtym kierunku. Wolf zrobił krok do przodu i nagle...smok rozpłynął się w powietrzu, a O'Hrurg padł na ziemię z płaczem...

- Komedia - pomyślał. Zdawał sobie sprawę z sytuacji i z tego kim jest naprawdę. Opanować sytuację i doprowadzić ich do obozu Podporuczniku Wolf! Wydał rozkaz we własnych myślach.

Kate zaczęła się awanturować o smoka. W sumie nie dziwił się jej. Miała szansę - o ile gadzina mówiła prawdę - odnaleźć brata. Pewnie sam by poszedł w jej sytuacji i był zirytowany biegiem wydarzeń, ale nie był i to grało na jej niekorzyść. Wiedział, że jeżeli pozwoli na to żeby zagłębić się w wyspę, to już moga nie odnaleźć reszty i co gorsza nie wrócić do domu... Ta opcja go poraziła. Skoncentrował swoją uwagę na szybkiej wymianie zdań Kate i Jamesa. Cała wina oczywiście spadła na Martiego "magika". Nawet nie wiedział co powiedzieć. Wszystko działo się tak szybko...

Kate lamentowała, że chce smoka - to brzmiało jak "oddaj mi moją zabawkę". Desperacja w jej głosie powoli łamała coś w Martim. Może faktycznie powinni szukać jej brata... Na tą myśl jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się ten latający gad.

Niedorzeczne. Pojawia się i znika jak jakaś iluzja.

- Lecicie ze mną czy będziecie tak stali?
- spytała Kate bez chwili namysłu.

James ruszył w jej kierunku z miną, jakby kat zaraz miał obciąć mu łeb. Marti zawachał się, zebrał w sobie i postanowił:

- Nie do jasnej cholery! Co wy wyprawiacie?! Jestem Podporucznik Marti Wolf żołnierz armi Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i rozkazuje wam się wrócić do kurwy nędzy! Co to cyrk? Niedzielny spacer?! Przypominam wam, że mieliśmy wracać w poszukiwaniu reszty oddziału! Na litość boską! James... Chociaż Ty wykaż odrobinę zdrowego rozsądku...
 
DrHyde jest offline