Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2008, 23:45   #107
Kud*aty
 
Kud*aty's Avatar
 
Reputacja: 1 Kud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłość
Johan Blavith

Mężczyzna z nieukrywaną ciekawością słuchał słów Luny. Bardzo chciał się dowiedzieć czy i jeśli tak, kiedy stanie się mrocznym sługą kobiety przedstawiającej się jako Yalcyn. Młoda Wisewind uspokoiła nieco brodacza. Ten miał to szczęście, że wampirzyca nie wyssała większości jego krwi, co spowodowałoby zgon i późniejsze powstanie z martwych. Radował się w sercu z tego powodu, gdyż byłaby to przyszłość zaliczająca się do najgorszych. Wiedząc, że nie jest już raczej zagrożeniem dla swoich niedawno poznanych znajomych odetchnął głośno z ulgą na chwilę przestając słuchać kronikarki, lecz mimo to dalej na nią patrzył, więc wydawać by się mogło, iż dalej jej słucha. Dopiero, gdy zadała pytanie ponownie zwrócił na nią uwagę.

- Ale powiedz mi... czemu pytasz? Ah tak.. słyszałem również o amulecie, którego noszenie może zmienić cię w wampira, ma on potężną moc, którą kusi jego właściciela, ale każde użycie jej coraz bardziej przybliża go do wampiryzmu - mówiła jak nakręcona.

- Yyy... Pytałem tak z ciekawości - odparł niepewnie Johan przestając patrzeć Lunie w oczy oraz nerwowo poprawiając sobie płaszcz by ten zakrywał dwie małe dziurki w okolicach tętnicy. Naprawdę dziękuję Ci z całego serca za poświęcony czas - mówił najszczerzej jak mógł - Masz naprawdę ogromną wiedzę, która mogłaby się przydać naszej drużynie nie tylko w tym mieście. Jeśli wyjdziemy z Rath całą grupą a miejmy nadzieję, że tak będzie przemyśl czy nie chciałabyś się do nas przyłączyć. W trasie również można czytać książki oraz wykorzystać swą wiedzę w praktyce. Oboje wiemy, że teoria to nie wszystko - skończył uśmiechając się nieznacznie do swej rozmówczyni. Widząc jej niecierpliwe spojrzenie kierowane do stołu z resztą drużyny mężczyzna rzucił jeszcze ciężko się podnosząc:

- Chodźmy do nich...

Jak powiedział tak zrobił. Podpierając się o krzesła stojące przy innych stołach oraz wykorzystując ścianę doszedł w końcu do stołu. Usiadł skinął ręką na żonę karczmarza. Po chwili siedząc już z kuflem piwa w dłoni zapytał słabym głosem:

- Coś mnie ominęło?

Pytał tylko dla tego by w jakiś sposób nawiązać rozmowę. Tak naprawdę interesowała go tylko jedna rzecz. Po brzegi wypełniony kufel piwa trzymany w swojej prawej ręce. Cały natłok zdarzeń z dnia dzisiejszego wywołał tyle emocji i nerwów, że utopić je mógł tylko alkohol. Johan nawet już ze sobą nie walczył. Szybko wypił "Złoty Napój Bogów" i wsłuchał się w rozmowę na temat bestii atakującej miasto. Niedługo później do karczmy zawitał mężczyzna w średnim wieku, ubrany bardzo dostojnie. Wydawać by się mogło, iż jest to jakiś szlachcic, lecz ten zaraz przedstawił się jako Grivo, sługa Barona Chernina. W imieniu ów Barona zaprosił bohaterów na kolację, po czym wysłuchawszy słów Luny wyszedł. Zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć Tara stwierdziła, iż drużyna wieczór ma raczej z głowy. Johan nawet jej nie słuchał. Myślał, dlaczego Baron zechciał ugościć w swym domu poszukiwaczy przygód. Może zechciał poznać tych, którzy zobowiązali się pomóc temu miastu? - myślał - A może ma w tym jakiś własny cel? Rozmyślania przerwała mu Wisewind, która szybko wstała od stołu mrucząc coś, że musi się przygotować. Zaraz potem Blajndo zaczął mówić, że nie ma ochoty udawać się na zamek powołując się na swego zwierzęcego towarzysza to na swój ubiór oraz niechęć do szlachty. W końcu zaczął zastanawiać się czy to spotkanie nie jest czasem pułapką. Jego obawy potwierdził również Siabo, który następnie przedstawił swój plan. Blavith przyznał racje obu mężczyzną. Na pytanie czy mógłby służyć jako obrońca dla Luny pokiwał tylko twierdząco głową. Chwilę później magowi do głowy przyszedł jeszcze jeden pomysł - aby udać się do Barona następnego dania z samego rana. Brodacz wyraził swoją opinię:

- Jeśli o mnie chodzi to udałbym się do Barona jeszcze dziś. Szlachta nienawidzi jak się ją ignoruje. Zrobię jednak tak jak zadecyduje większość, a z tego, co widzę to raczej chcecie zostać. Dalszą rozmowę przerwała Mara, Rosa oraz jakiś człowiek, który rano dosiadł się do Mary. Wszyscy obwieścili, że razem pokonali wampira. Wszyscy oprócz Rosy wyglądali na rannych a najbardziej nieznajomy mężczyzna, którego nos wyglądał naprawdę okropnie. Na wzmiance o wampirze Johan nieco pobladł zamówił szybko kolejne piwo i wypił je równie szybko jak pierwsze, gdyż wspomnienia z ulicy zaczynały ponownie odradzać się w jego głowie. Panie niedługo potem odeszły pozostawiając nieznajomego. Brodacz czując okropne zmęczenie wstał od stołu, pożegnał się z kolegami i ruszył w kierunku swojego pokoju. W drzwiach minął jeszcze Lunę, która wyglądała olśniewająco. Naprawdę wyglądasz bardzo ładnie - powiedział z serdecznym uśmiechem przechodząc. Wszedł szybko do swojego pokoju, wyjął kobolda z szafy i położył na jego posłaniu na podłodze. Następnie rozebrał się rozkładając ubrania tak by mogły szybko wyschnąć. Kolejno wyszorował brudne części ciała nad małą miską z wodą i położył się w łóżku. Sen jednak nie przychodził. Blavith zaczął rozmyślać o minionym dniu a zwłaszcza o wampirach grasujących w Rath. Było już wiadomo, że jest więcej niż jeden potwór w mieście. Tą informacją wypadało się podzielić z Marą, lecz rozmowa mogłaby być zrealizowana dopiero jutro. Nie było sensu zadręczać się. Mężczyznę nawiedziły wspomnienia o rodzinie. Poczuł się strasznie samotny. Chciał się już z nimi spotkać, lecz nie był w stanie odebrać sobie życia. Nie mógł też patrzyć jak jakieś parszywe stworzenie rozrywa go na kawałki. Pragnął zginąć w boju. Przez chwilę nawet myślał by wyjść przed karczmę i spotkać się ze złem, które grasuje na ulicach, lecz prędzej przyszedł sen. Najemnik obudził się wcześnie rano. Leżał długo na łóżku nie mogąc ponownie zasnąć. Dalej czuł zmęczenie, ale już nie takie jak w poprzednim dniu. Nie mając nic lepszego do roboty pomodlił się chwilę do Tyra, po czym zszedł na dół do głównej izby rozmyślając, co stanie się tego dnia...
 
__________________
Nie-Kud*aty, ale ciągle z metalu...
Kud*aty jest offline