Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2008, 23:51   #14
Wojnar
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Marcjan z przyjemnością wysłuchiwał sprawozdania Teofana, oceniając, że młodzieniec będzie dobrym kupcem i następcą. Już myślał, jakie kolejne obowiązki będzie mógł przekazać swemu synowi. Jednocześnie, w jakimś zakamarku jego duszy kołatało się wspomnienie prawdy o tym, dlaczego zaadoptował to właśnie dziecko. Za każdym razem, gdy przypominał sobie tamte dni, jego gardło ściskał wstyd i żal. Ciężko było nosić taką tajemnicę w pojedynkę, a on czynił tak od wielu już lat. Po cichu liczył, że na morzu, wśród marynarskiego zgiełku, nie będzie musiał o tym myśleć. A jednak...

Nagłe pojawienie się Bułgarów wyrwało go z gorzkich rozmyślań. I już po chwili pożałował, że nie może jeszcze trochę powspominać i pocierpieć w ciszy.
O Święci pańscy! Piraci! Wszyscy zginiemy!- to była pierwsza myśl, jaka przyszła mu do głowy, gdy Tuliusz potwierdził spostrzeżenie jednego z załogantów- trzeba było siedzieć w Konstantynopolu.

Zaraz jednak fala uspokojenia przyszła na wzburzonego kupca. Początkowo odbiła się od litej skały paniki, ale gdy spojrzał na zacięte oblicze swego przybranego syna, gdy zobaczył jak większość marynarzy, było nie było jego pracowników, robi swoje, mimo, że byli skazani na porażkę, coś w nim pękło. Zebrał w sobie całą pewność siebie i postarał się przybrać minę kogoś zdecydowanego nie oddać swoich ludzi i swojej własności zbyt łatwo. Nie miał najmniejszego zamiaru zastępować Marka na jego stanowisku, nie umywał się do niego jako żeglarz, ale jeśli chodziło o zagrzewanie ludzi do pracy czy podtrzymywanie ich na duchu, mógł się wykazać. Przybrał dumną pozę, wkładając w to wszystkie swoje umiejętności, nabyte przez lata obcowania z różnymi ludźmi. To już nie było popisywanie się przed synem, to było przygotowanie ludzi do bitwy. Małe miał w tym doświadczenie, ale podczas wypraw na Słowiańszczyznę widział to i owo. Z jedną dłonią opartą na rękojeści miecza podszedł do Tuliusza.

-Jeśli i tak nie zdołamy uciec, należy chyba przygotować się do obrony? Jak oceniasz nasze szanse? Zapewniam cię, że razem możemy zapewnić, żeby nasza załoga miała morale lepsze niż armia cesarska po zwycięskiej bitwie- zapowiedź była buńczuczna, ale ponownej niewoli u barbarzyńców bał się jak niczego w świecie. Zależnie od decyzji kapitana, który na okręcie był pierwszy po Bogu, miał zamiar użyć swych niecodziennych talentów i zapewnić, że żaden z marynarzy nie zwątpi w nieodpowiedniej chwili. Miał nadzieję, że wystarczy, jeśli będzie musiał dbać o zapał innych, ale przysiągł sobie, że i własnej skóry tanio nie sprzeda.

Boże, jeśli wyjdziemy z tego cało, zafunduję kaplicę gdzieś przy Mese. I nie będę oszczędzał.
 
Wojnar jest offline