Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2008, 23:52   #365
Malutkus
 
Reputacja: 1 Malutkus nie jest za bardzo znany
Kristoff Baxter

No i zaczęli rozmawiać. Nie dało się ukryć, że szło strasznie opornie, Baxter nie miał już wprawy w takich gadaninach, o Raagnaku lepiej nie mówić. Jednak to nieporadność jego samego, Kristoffa B., najbardziej wygadanego i najprzystojniejszego członka drużyny("Hej, wystarczy spojrzeć, no nie?") wkurzała go najbardziej. Trudno powiedzieć, czy przyczyną była niewątpliwa uroda rozmówczyń, czy może wpadający mu w słowo wojak... Można to też zwalić na to, że już od jakiegoś czasu nie trenował... Cokolwiek by to nie było, rozmowa wyglądała trochę jak taniec po polu minowym w rytm "Deszczowej piosenki". Skoki między tematami, przerywanie sobie i ogólny brak pomysłu na podryw... nic dziwnego, że dziewczyny były trochę speszone- musiały ich uznać za idiotów. Choć, trzeba przyznać, starały się jak mogły, by nie dać tego po sobie poznać.
Rozmowę przerwał hałas ze stolika, gdzie panowie zostawili ekipę. Wyglądało na to, że klecha wyciągnął radyjko i zaczął je rozstawiać. Wyciągnął antenę i po chwili niewyregulowany głośnik wypuścił w cały bar irytujące zgrzyty i zakłócenia. Ale po chwili Gedan ustawił radio, jak trzeba, a z głośników popłynęła muzyka. Meks z sąsiedniego stolika, wyraźnie już po spożyciu, roztrącił parę wolnych krzeseł i zrobił trochę miejsca, po czym poprosił swoją kobietę do tańca. Ta po krótkiej chwili zgodziła się...
I to pozwoliło im uratować swoją zagrożoną reputację. Chociaż Baxter zdobył już "pierwszą bazę" i być może mógłby bez pomocy muzyki pójść dalej, taniec był zawsze okazją do zbliżenia, wspólnego ruchu dwóch ciał, stanowiącą często przedsmak późniejszych atrakcji. Raagnak pierwszy zaproponował swojej partnerce pójście w tany, więc Baxter również nie pozostał w tyle. Mimo że sam nie był mistrzem w tej dziedzinie, nie mógł się powstrzymać przed sarkazmem, jaki cisnął mu się na usta na widok wojaka podrygującego w rytm muzyki. Co do medyka... Piosenka nie była zbyt wymagająca, w dodatku wdzięk Alice dodałby gracji nawet klocowi drewna, więc nie było źle. Szkoda tylko, że nie trafili na coś spokojniejszego, romantycznego, do przytulania...
Gdy piosenka się skończyła dziewczyny wyszły z lokalu po swoje rzeczy, a Baxter miał chwilę czasu, by to wszystko uporządkować sobie w głowie.
- Spokojnie, kolego, chciałem ci tylko pomóc- odparł, gdy Raagnak do niego zagadał- Nigdy nie próbowałbym popsuć ci opinii, przecież mnie znasz. Zresztą, nieważne, jest inna sprawa: nie wiem, co wy tam robicie w swoich okopach, ale w naszym świecie zabawy o których mówiłeś odpadają. To znaczy... fakt, czasami, w określonych sytuacjach, przy odpowiednim alkoholu, przy znacznej przewadze kobiet... Ale nie, do cholery! Zresztą, Christine jakoś mnie nie kręci. Chodźmy do stolika, trza objaśnić kompanów w sytuacji.
Siadł ciężko na swoim krześle, oparciem do przodu. Na gębie miał bezmyślny uśmiech uczniaka, który pierwszy raz widział cycki.
- Panowie, wyprawa przebiegła wzorowo- rzekł uroczyście, po czym jednym haustem wychylił resztę zawartości swojej szklanki, jak również, bez żadnego skrępowania czy zawahania, drugiej, stojącej najbliżej, chyba należącej do Killiana.
- I teraz tak: zanim weźmiemy się za jakieś zabawy 1:1 umówiliśmy się z dziewczynami na małe zakupy. I tak musimy uzupełnić zapasy, praktycznie wszystko nam się skończyło. Z tym, że... myślę, że najlepiej będzie, jeśli nie będziemy się zbytnio wychylać z przygotowaniami do łapania Tornado, w końcu nie wiadomo, kto patrzy, nie?. Te laski... niby "zaliczyć" miła rzecz, ale mam dziwne wrażenie, że one mają coś wspólnego z tym polowaniem. Najlepiej będzie teraz kupić kupić leki i żarcie, a resztę ewentualnie później, już samemu i mniej oficjalnie. Może tak być?
 
Malutkus jest offline