Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2008, 01:05   #206
lopata
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
Na tyle ile potrafił, blondyn dosunął beczkę z wodą pod miejsce zdarzenia. Sam nie omieszkał opłukać wpierw gardła, potem twarzy jednak już poza wlotem do beczki by inni również mogli skorzystać z w miarę czystej wody. Kiedy strażnik napomknął o odwiedzinach kapitana Balius omal nie nie rzucił się do gardła strażnikowi by poderżnąć mu szyję.

"A co my do piekieł robimy? Spacerujemy sobie bez celu? Idziemy, do jasnej kurtyzany, do tego waszego zdebilałego dowódcy!"

Zdarzenie jakie miało miejsce spowodowało, że nerwy nie wytrzymywały już Baliusowi. Pamiętał kiedy ostatni raz był wściekły do granic możliwości swojego organizmu. Nie było to ani upokorzenie ze strony jego brata sierocińcowego ani nawet to jak biły go matki opiekunki. Kiedy przebywał w Dorenfield, miasteczku tydzień marszu od jego rodzinnej miejscowości próbował zdobyć zaufanie w półświatku przestępczym. Starał się o to od miesięcy. Szukał symboli, śledził reketerów, na próżno. Kiedy po roku udało mu się odnaleźdź wejście spotkało go oczywiście powitanie na miarę ostrożnych przestępców, ostre trzepnięcie w czereb drągiem. Kiedy odzyskał przytomność miał połowę drogi za sobą. Był już w gildii złodziei a tam kiedy wykonując drobne zadania zaufania udowodnił swoją wartość. Piął się po szczebelkach wieloset metrowej drabiny. Zaczął się wtedy cenić oraz zaprzestał działalności typowo ulicznej przeżucając się właśnie na oszustwa bogaczy. Kiedy otrzymał zlecenie zabicia kucharki, zadrapało to jego dumę w takim stopniu, że czuł przeogromny gniew. Było to spowodowane zbyt fanatycznym zapatrzeniem się we własne ego. Końcem tego zlecenia była błyskawiczna ucieczka z miasteczka oraz najdalszych okolic przed przywódcą, którego pchnął niefortunnie nożem. Teraz ciężko mu stwierdzić dla kogo to pchnięcie było niefortunne, dla blondyna, bo stracił pozycję czy dla Carla Veteret, który do końca życia nie wypowie ani słowa, straciwszy struny głosowe.

Teraz jednak postanowił się powstrzymać. W koło byli ludzie, zwłaszcza praworządni toważysze, którzy pomimo ponurych przeszłości mieli swoje własne, dziwne kodeksy moralne. Wzruszając jedynie ramionami odparł strażnikowi:

-Ciągle do niego idziemy, jednak ktoś uporczywie nam zamierza sprzeniewierzyć ten pomysł. A jeśli o zajście chodzi wiemy tyle co inni przechodnie.

Nawet jeśli wiedział cokolwiek wartościowego nie zamierzał opowiadać tego komuś tak żałośnie usytuowanemu- strażnikowi miejskiemu. Wolał zachować to dla siebie lub dowódcy strażników.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline