Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2008, 01:10   #32
Mizuichi
 
Mizuichi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znany
Brixton

Pojechał na lotnisko. Najbliższy samolot do Berlina miał dopiero za dwie godziny. Usiadł w poczekalni i w milczeniu czekał. Przesiadł się do niego pewien mężczyzna. Kilkakrotnie pociągną Brixa za koszulę.
- Czego – spytał rozwścieczony
- Pańska przyszłość jest niejasna. Powinien pan na siebie bardzo uważać
– powiedział spokojnie staruszek po czym wstał i odszedł.
Brixton był nieco oszołomiony informacją jaką właśnie otrzymał. Nie wiedział o co właściwie chodzi. Zadzwonił jego telefon.
- Brix tu Cichy. Ten gość o którego pytałeś... to jakiś p*******y świr, zabił więcej ludzi niż i ty i ja razem wzięci. Jeśli masz wobec niego jakieś plany, to lepiej odpuść – Cichy rozłączył się nie czekając na odpowiedz Brixtona.
Cała sytuacja wyglądała dość dziwnie, najpier jakiś świr mówi mu żeby na siebie uważał, pewnie gdyby nie był taki stary to Brix pożądnie by mu przyłożył. Potem cichy radzi mu rzucić zlecenie. Wszyscy chyba powariowali. Po lotnisku rozległ się głos
- Pasażerowie lecący do Berlina proszeni są o udanie się na odprawę
Brix wstał z siedzenia udał się prosto do samoloty. Po paru godzinach był już na miejscu. Zanim reszta się zjawi miał trochę czasu dla siebie.

Ruda

Po wyjściu z domu siostry skrzydła czekała chwilę na taksówkę. Ta zjawiła się dosyć szybko. Gdy dojechała już do centrum gdzie wynajmowała apartament. Poszła na obiad do swojej ulubionej Restauracji. Zamówiła to co zwykle. Jak skończyła już posiłek poszła do swojego mieszkania. Usiadła na łóżku rozmyślając co ją czeka. Nigdy jeszcze nie dowodziła akcją. Jednak Skrzydło jej zaufał. Wiedziała że powinna pokazać się z dobrej strony. Cieszyła się również że powierzył jej takie zadanie. Świadczyło to o tym że u ufa. Włączyła telewizor aby nieco ochłonąć z wrażeń jakie dostarczył jej ten dzień, nie zawsze próbują ją ostatecznie zabić. W telewizji leciała powtórka filmu który już kiedyś widziała. Nic ciekawego. Typowy kryminał klasy B gdzie wszystko wiadome jest już na początku a główny bohater ratuje piękną kobietę. Gdy widziało się jeden taki film można było sobie odpuścić całą resztę. Zmieniały się tylko nazwiska. Ruda poszła spać. Zamierzała wcześnie wstać by przygotować się do podróży. Nie chciała jechać bez stosownego ekwipunku.

Sparks

Siedział na masce swojego auta czekając na przyjazd przyjaciela. Po czterdziestu minutach zjawił się. Wysiadł z wozu.
- Co się stało z twoim autem – spytał George - Mogłeś mówić żebym wziął lawetę
- Myślałem że się domyślisz
- Dobra nieważne na razie wsiadaj, później kogoś po ten złom przyśle -
Wraz z przyjacielem udałeś się do jego mieszkania. On szybko zadzwonił do swoich pracowników i powiadomił ich o zaistniałej sytuacji. George zaproponował Sparksowi drinka. Oczywiście starym kumplom nigdy się nie odmawia. Siedzieli do późna w nocy. Opróżnili dwie butelki Tequili. Sparks był wstawiony, jednak nie na tylę żeby nie dać rady wyjść z mieszkania przyjaciela i nie wrócić taksówką do hotelu. Rano obudził się z potwornym Kacem. Bolała go głowa, w gardle miał pustynię a w pokoju ani jednej butelki wody. Szybko zszedł do baru i tam pochłoną jednym duszkiem piwo. To mu pomogło. Nawet bardzo. Przez chwilę zastanawiał się nad wydarzeniami z poprzedniego dnia. Trzeba przyznać że wrażeń nie brakowało. Wzruszył ramionami i wrócił do swojego pokoju by się spakować.

Fallen

Jako jedyny został w domu siostry Skrzydła. Inni jakąś szybko opuścili lokum
- Kim ten facet jest? Bo wiesz, że niektórych nie zabijam. – Zapytał
- On, Drań jakich mało. Siedzi w prochach. Sprzedaje wszystko od marychy do najbardziej śmiercionośnych narkotyków jakie zna ludzkość. Nie waha się też wynajmować płatnych morderców. Mogliśmy się o tym zresztą przekonać.
Fallen siedział przez chwilę w milczeniu. Po czym wyszedł z mieszkania. Machną tylko ręką na pożegnanie. Musiał to solidnie przemyśleć. Pojechał do hotelu gdzie leżąc na łózko i wpatrując się w sufit rozważał różne możliwości. Nagle zrobił się głodny, sięgną po telefon i zamówił pizze. Gdy ją dostarczyli zjadł i wyrzucił pudełko. Właściwie nie miał co robić. Nudziło mu się. Wyszedł na miasto by się przespacerować. Doszedł do parku. Usiadł na ławce i patrzyła na fontannę. Wiedział że następnego dnia musi dać znać Skrzydłu czy będzie jechał czy nie. Sam jednak jeszcze się nie zdecydował.
 
__________________
It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared.

11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie.
Mizuichi jest offline