|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-07-2008, 16:02 | #31 |
Reputacja: 1 | Sparks mruknął coś pod nosem i podał kartkę ze swoim numerem komórki Rudej,po czym powiedział: -Zadzwoń,jak będę potrzebny. Wyszedł,od razu łapiąc taxi.Zamówił kurs do hotelu.Po kilku minutach jazdy znalazł się u siebie w apartamencie.Spod łóżka wyjął walizkę,następnie wyjął z niej swoje bronię. Snajperka była w kaburze przypominającej gitarę,więc nie budziła podejrzeń.MP5 natomiast Vinc schował do swojej sportowej torby,którą schował tu do szafy.Wyszedł,po kilku minutach znalazł swój samochód.Wyjął komórkę i zadzwonił do starego znajomego jego ojca,mechanika. -George?Potrzebuję pomocy.Przyjedziesz po mnie na Figueroa Street.Jadąc trochę tą ulicą znajdziesz mnie przy mojej bryce. Rozłączył się i usiadł na masce samochodu. |
23-07-2008, 01:10 | #32 |
Reputacja: 1 | Brixton Pojechał na lotnisko. Najbliższy samolot do Berlina miał dopiero za dwie godziny. Usiadł w poczekalni i w milczeniu czekał. Przesiadł się do niego pewien mężczyzna. Kilkakrotnie pociągną Brixa za koszulę. - Czego – spytał rozwścieczony - Pańska przyszłość jest niejasna. Powinien pan na siebie bardzo uważać – powiedział spokojnie staruszek po czym wstał i odszedł. Brixton był nieco oszołomiony informacją jaką właśnie otrzymał. Nie wiedział o co właściwie chodzi. Zadzwonił jego telefon. - Brix tu Cichy. Ten gość o którego pytałeś... to jakiś p*******y świr, zabił więcej ludzi niż i ty i ja razem wzięci. Jeśli masz wobec niego jakieś plany, to lepiej odpuść – Cichy rozłączył się nie czekając na odpowiedz Brixtona. Cała sytuacja wyglądała dość dziwnie, najpier jakiś świr mówi mu żeby na siebie uważał, pewnie gdyby nie był taki stary to Brix pożądnie by mu przyłożył. Potem cichy radzi mu rzucić zlecenie. Wszyscy chyba powariowali. Po lotnisku rozległ się głos - Pasażerowie lecący do Berlina proszeni są o udanie się na odprawę Brix wstał z siedzenia udał się prosto do samoloty. Po paru godzinach był już na miejscu. Zanim reszta się zjawi miał trochę czasu dla siebie. Ruda Po wyjściu z domu siostry skrzydła czekała chwilę na taksówkę. Ta zjawiła się dosyć szybko. Gdy dojechała już do centrum gdzie wynajmowała apartament. Poszła na obiad do swojej ulubionej Restauracji. Zamówiła to co zwykle. Jak skończyła już posiłek poszła do swojego mieszkania. Usiadła na łóżku rozmyślając co ją czeka. Nigdy jeszcze nie dowodziła akcją. Jednak Skrzydło jej zaufał. Wiedziała że powinna pokazać się z dobrej strony. Cieszyła się również że powierzył jej takie zadanie. Świadczyło to o tym że u ufa. Włączyła telewizor aby nieco ochłonąć z wrażeń jakie dostarczył jej ten dzień, nie zawsze próbują ją ostatecznie zabić. W telewizji leciała powtórka filmu który już kiedyś widziała. Nic ciekawego. Typowy kryminał klasy B gdzie wszystko wiadome jest już na początku a główny bohater ratuje piękną kobietę. Gdy widziało się jeden taki film można było sobie odpuścić całą resztę. Zmieniały się tylko nazwiska. Ruda poszła spać. Zamierzała wcześnie wstać by przygotować się do podróży. Nie chciała jechać bez stosownego ekwipunku. Sparks Siedział na masce swojego auta czekając na przyjazd przyjaciela. Po czterdziestu minutach zjawił się. Wysiadł z wozu. - Co się stało z twoim autem – spytał George - Mogłeś mówić żebym wziął lawetę - Myślałem że się domyślisz - Dobra nieważne na razie wsiadaj, później kogoś po ten złom przyśle - Wraz z przyjacielem udałeś się do jego mieszkania. On szybko zadzwonił do swoich pracowników i powiadomił ich o zaistniałej sytuacji. George zaproponował Sparksowi drinka. Oczywiście starym kumplom nigdy się nie odmawia. Siedzieli do późna w nocy. Opróżnili dwie butelki Tequili. Sparks był wstawiony, jednak nie na tylę żeby nie dać rady wyjść z mieszkania przyjaciela i nie wrócić taksówką do hotelu. Rano obudził się z potwornym Kacem. Bolała go głowa, w gardle miał pustynię a w pokoju ani jednej butelki wody. Szybko zszedł do baru i tam pochłoną jednym duszkiem piwo. To mu pomogło. Nawet bardzo. Przez chwilę zastanawiał się nad wydarzeniami z poprzedniego dnia. Trzeba przyznać że wrażeń nie brakowało. Wzruszył ramionami i wrócił do swojego pokoju by się spakować. Fallen Jako jedyny został w domu siostry Skrzydła. Inni jakąś szybko opuścili lokum - Kim ten facet jest? Bo wiesz, że niektórych nie zabijam. – Zapytał - On, Drań jakich mało. Siedzi w prochach. Sprzedaje wszystko od marychy do najbardziej śmiercionośnych narkotyków jakie zna ludzkość. Nie waha się też wynajmować płatnych morderców. Mogliśmy się o tym zresztą przekonać. Fallen siedział przez chwilę w milczeniu. Po czym wyszedł z mieszkania. Machną tylko ręką na pożegnanie. Musiał to solidnie przemyśleć. Pojechał do hotelu gdzie leżąc na łózko i wpatrując się w sufit rozważał różne możliwości. Nagle zrobił się głodny, sięgną po telefon i zamówił pizze. Gdy ją dostarczyli zjadł i wyrzucił pudełko. Właściwie nie miał co robić. Nudziło mu się. Wyszedł na miasto by się przespacerować. Doszedł do parku. Usiadł na ławce i patrzyła na fontannę. Wiedział że następnego dnia musi dać znać Skrzydłu czy będzie jechał czy nie. Sam jednak jeszcze się nie zdecydował.
__________________ It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared. 11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie. |
23-07-2008, 01:43 | #33 |
Reputacja: 1 | Brixton wyszedł z lotniska i stanął przed głównym wejściem. rozprostował się i wyją kawałek czekolady, zjadł go i wciągnął nozdrzami zapach Berlina Kolejne miasto do roztrwonienia swoich pieniędzy - pomyślał Brix który wewnętrznie ubawił się tą myślą. Wyciągnął papierosy i zapalił jednego, stał tak przez chwile myśląc nad zadaniem, to co powiedział mu Cichy nie dawało mu spokoju. Po chwili skończył papierosa i rzucił go na ziemie, ruszył w strone taksówki. - Do hotelu 3 gwiazdkowego mniej więcej w centrum - rzucił komende - Gdzie jedziemy ? Ulica, numer. - spytał. Po uzyskanej odpowiedzi napisał do Cichego, Cichy nigdy go nie zawiódł, miał u niego dług wdzięczności na całe życie, zresztą tak jak on u Brixton'a Stary mam prośbe, musze dostać sprzęt tj: Kamizelka kuloodporna, MP5SD3, naboje, kamizelke UTG, hełm kevlarowy i gogle. Kase Ci zwróce. Ważne! - napisał sms i czekał aż dojedzie do hotelu. wysiadł z taksówki zapłacił i zmierzał w strone hotelu mając nadzieje, ze przesyłka jest już dostarczona.
__________________ "Kiedy kopną w Twoje drzwi, jak uciekniesz stąd, Podniesiesz w górę ręce czy wyciągniesz swoją broń Kiedy prawo już Cię znajdzie jak z nim sobie radę dasz Możesz umrzeć na ulicy albo poznać zimno krat." |
23-07-2008, 09:21 | #34 |
Reputacja: 1 | Sparks obudził się rano z potwornym bólem głowy.Pamiętał tylko,że dzwonił po George'a i pojechał z nim do niego.Musieli dużo wypić.Wstał powoli,szukając po pokoju swoich ciuchów wzrokiem.Gdy wszystkie znalazł,ubrał się i zszedł na dół.Po piwie było już dużo lepiej.Wziął wcześniej już spakowane rzeczy,przerzucił przez ramię torbę sportową z MP5 i wyszedł.Miał nadzieję,że podał kumplowi adres hotelu i samochód już jest dostarczony.Kluczyki miał przy sobie.Zszedł na dół i oddał kluczyki w recepcji,mówiąc: -Dziękuje za miły pobyt.Do widzenia. Mówiąc to,wyszedł przed hotel i zaczął szukać swojego Porsche. |
23-07-2008, 10:35 | #35 |
Reputacja: 1 | Budzik zadzwonił o 6 rano dnia następnego, a Ruda wyłączyła go i chcąc, nie chcąc wstała. Przetarła zaspane oczy i ruszyła do łazienki, z zamiarem rozpoczęcia porannej higieny. Gdy już skończyła upiększanie siebie, udała się do garderoby i wzięła jedną z większych walizek. Rzuciła ją na łóżko i zaczęła pakować różne ciuchy i buty. Podeszła do komody i otworzyła szufladę, wyjmując z niej szkatułkę z biżuterią. Jak już gdzieś jechać, to tylko odpowiednio przygotowanym. Gdy skończyła pakowanie ubrała się w lekko wydekoltowaną, białą bluzkę z szerokimi rękawami i jasne dżinsy. Na nogi założyła buty na niewysokim obcasie, a na nadgarstek wsunęła złotą bransoletę. Zerknęła na zegar. 6.45. No cóż, ma jeszcze trochę czasu. Udała się do gabinetu i usiadła za biurkiem, otwierając laptopa. Szybko weszła na pocztę i napisała e-maila do starego znajomego w Berlinie z prośbą o przygotowanie dla niej sprzętu. Postanowiła jeszcze poszukać czegoś o ich celu. Wpisała w wyszukiwarce: "Cris Retson". |
23-07-2008, 11:36 | #36 |
Reputacja: 1 | "Tak" - pomyślał. Postanowił wykończyć go, bo widział co zrobiły prochy z jego jedynym przyjacielem z sierocińca - Jerrym Sphinxem. On, wtedy Garry Headpain, nie umiał go powstrzymać... Po chwili okrzyki biegających po parku dzieciaków wyrwały go z zadumy. Wrócił do hotelu. Tam naładował Druganova i zadzwonił do Skrzydła: -Wykończę go. Ale obiecaj mi jedno. Jak mnie zabiją przekaż mój zysk na ośrodek Harpena, taką klinikę gdzie leczą uzależnionych od narkotyków.
__________________ Zanim przybędziesz na pustynię musisz wykopać dół. Inaczej kopiesz go pół godziny, zjawiają się ludzie, i trzeba kopać kolejne doły. I tak do samego rana. -Kasyno |
25-07-2008, 13:44 | #37 |
Reputacja: 1 | Brixton Wszedł do hotelu z nadzieją że przesyłka została dostarczona. Zapomniał jednak że Cichy nie jest cudotwórcą. Nie potrafi załatwić sprzętu w przeciągu pół godziny i do tego sprowadzić go do Berlina. Do tego dochodził fakt że Brix nie zameldował się jeszcze w hotelu. Zostawianie kupy broni, nawet zakamuflowanej, u portierki nie było najlepszym pomysłem. Po chwili Brixton dostał SMSa z odpowiedzią: Sprzęt będzie jutro, nie wiem o której to zależy od moich ludzi w Berlinie. Powtarzam odpuść sobie tego gościa. Brix wynajął pokój. Miał sporo czasu dla siebie. Nie wiadomo było kiedy rozpocznie się akcja. Poza tym nie miał jeszcze sprzętu. Sparks Porsche stało już przed hotelem, trzeba przyznać że znajomy Sparksa odwalił kawał dobrej roboty. Po kraksie nie było widać śladów. Lakier auta pięknie połyskiwał w świetle słonecznym. Nie było śladu najmniejszej ryski. Zupełnie jakby wóz dopiero co został zdjęty z linii produkcyjnej. Sparks wsiadł do samochodu i pojechał na lotnisko. Porsche zostawił tam gdzie poprzednio. Na strzeżonym parkingu. Cudem zdobył bilet na najbliższy samolot. Po paru godzinach był już w Berlinie. Ruda Po porannej toalecie i skrupulatnym spakowaniu się. Zaczęła szukać jakiś informacji na temat celu. W internecie nie było nic ciekawego. Widać Cris wydawał całkiem sporo pieniędzy na informatyków i hakerów którzy pozbywają się z internatu informacje o nim Po chwili zadzwonił do niej skrzydło - Kupiłem nam bilety na samolot. Wylatujemy o czternastej. Będę czekał na lotnisku. Ruda nie spodziewała się tego że będzie lecieć razem ze Skrzydłem. Jednak dziwnie ją to pokrzepiało. Musiała wszystko dopiąć na ostatni guzik przed odjazdem. Fallen Po tym jak Skrzydło zapewnił go że jeśli faktycznie zginie pieniądze trafią na konto fundacji do Harpena. Poszedł do siebie by się przygotować. Gdy jechał do hotelu było już ciemno. Jednak na ulicach wciąż panował spory ruch. Nowy York zawsze tętnił życiem niezależnie od pory dnia. Nie było więc nic dziwnego że na chodnikach wciąż licznie gromadzili się ludzie. Po przeszło godzinie Fallen dotarł do hotelu.
__________________ It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared. 11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie. |
25-07-2008, 18:45 | #38 |
Reputacja: 1 | Upewnił się, czy broń jest naładowana. Potem przeanalizował sytuację. Mam wykończyć jakiegoś handlarza. Facet jest jednym z bossów podziemia. Najlepiej będzie go wykończyć na otwartej przestrzeni, trup przyciągnie ludzi, co ułatwi ucieczkę. Gorzej może być z resztą grupy. Jeden z łowców sprawiał wrażenie zbyt pewnego siebie. Drugi wyglądał na jednego z "dajcie mi karabin, ja dam wam dużo niepotrzebnych ofiar" a kobieta wyraźnie chciała pokazać kto tu rządzi. Uśmiechnął się. Zaoczne studiowanie psychologii przynosiło efekty. Teraz pozostaje tylko czekać na dotarcie do miejsca akcji.
__________________ Zanim przybędziesz na pustynię musisz wykopać dół. Inaczej kopiesz go pół godziny, zjawiają się ludzie, i trzeba kopać kolejne doły. I tak do samego rana. -Kasyno |
25-07-2008, 19:01 | #39 |
Reputacja: 1 | Zabębniła palcami po blacie biurka, odkładając telefon. Popatrzyła się jeszcze raz na laptopa, po czym wyłączyła go i wsadziła do torby. Tak, to chyba byłoby wszystko. Miała nadzieję że jej znajomy wywiąże się z zadania i zapewni jej zamówiony ekwipunek. Chwyciła komórkę i wyszła z gabinetu, wsadzając urządzenie do kieszeni. Podeszła do okna i spojrzała się na ulicę w dole. Zanurzyła się w myślach. Rozmyślała nad całą tą akcją, która wydawała się jej niezwykle trudną. -No cóż, pora się zbierać- pomyślała Ruda i zniosła walizkę i torbę z laptopem do auta. Ma jeszcze sporo czasu do wylotu. Wrzuciła bagaż do bagażnika i wsiadła do kabrioletu. Wyjechała z parkingu i ruszyła w stronę mieszkania swojego informatora, który nieraz wspomógł ją informacjami o celu. |
28-07-2008, 00:10 | #40 |
Reputacja: 1 | Fallen Nareszcie Berlin. Znalazł się w Niemczech. Jednak nie było jeszcze wszystkich. Musiał czekać na informacje od Skrzydła o szczegółach. Nie pierwszy raz był w Berlinie. Miasto jak każde inne. Ma swoje ciemne i jasne strony. Fallan znajdował się na lotnisku. Sprawdzali mu paszport. Nagle celnik poprowadził go pomieszczenia służbowego. - W jakiej sprawie odwiedza pan nasz kraj? – spytał łamaną angielszczyzną. Ruda Spokojnie jechałaś swoim kabrioletem do informatora. Gdy mijałaś jedno ze skrzyżowań usłyszałaś trzask. Zaraz potem auto zaczęło się dziwnie zachowywać. Zaparkowała na poboczu. Ruda wysiadła z samochodu. Dokładnie obeszła je dookoła. Okazało się że złapała gumę. Tylna opona od strony kierowcy nie nadawała się do dalszej jazdy.
__________________ It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared. 11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie. |