Louis stal jakby nie zwracał uwagi na mówiącego do ich strażnika. Patrzył się na pracującego medyka, który był jednym z podejrzanych. Próbował zebrać myśli, lecz adrenalina krążąca w jego żyłach nie pozwalała mu na to. Wydawało mu się, że całe to zdarzenie to zwykły przypadek, pech, jaki od kilku dni prześladował go.
- A co tu opowiadać... - odezwał się do strażnika nie odwracając wzroku od medyka. - Wróżbitą nie jestem więc nie mogę powiedzieć dlaczego ściana runęła. Może ci co budowali tą chałupę bardziej do noszenia gnoju się nadawali niż do wznoszenia domów?
- Barry, Balius pewnie na nas już czekają - zwrócił się do towarzyszy masując sobie obolałe ramię. - Nic tu po nas. Chodźmy! - zawołał i machnął ręka na zachętę. Skrzywił się, gdy w wyniku tego ruchu ramię go zabolało.
Nie lubił przebywać w obecności strażników. Od lat był po drugiej stronie barykady i trybu życia nie miał zamiaru zmieniać. Można by powiedzieć, że miał alergię na stróżów prawa. Dlatego chciał się jak najszybciej oddalić, spotkać się z kapitanem i zająć się śledztwem.
__________________ Nic nie zostanie zapomniane,
Nic nie zostanie wybaczone. Księga Żalu I,1 |