Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2008, 20:26   #113
Bulny
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
Wiercący się i kręcący w nocy kobold, obudził się niemalże tuż po tym, kiedy nad miasteczkiem nastał dzień. Od samego rana, męczył go potężny ból głowy, który promieniował na całe ciało dając podłe uczucie osłabienia. Tym razem jednak ból był silniejszy, niż zwykle, kiedy mały stwór się upijał. Należało dodać przecież jeszcze fakt bycia przygniecionym pod stołem oraz „ślicznym kiciusiem”, z którym przyszło zmierzyć się drużynie całkiem niedawno. Bolało go przez to wszystko. Brzuch, ramiona. A najbardziej plecy, które były narażone bezpośrednio na otarcia i uderzenia wywołane przez zwierze, pojawiające się znikąd. Od tamtego czasu, jego małą główkę zaprzątały domysły, o tym skąd się wzięły i przez kogo zostały przyzwane. Nie mógł dojść z tym do składni postanawiając, że przy alkoholu lepiej się myśli o tego typu sprawach. Teraz jednak żałował, że spił się na umór, tak jak to zwykle raczył robić jego towarzysz Johan, który właśnie leżał na swoim łóżku.

Człowiek, swoją drogą, też wyglądał dość niepokojąco i nieswojo. Był jakiś taki blady i sprawiał wrażenie lekko znerwicowanego poprzednim dniem. Cokolwiek się wtedy działo musiało go nieźle sponiewierać. Johan był jedyną osobą, o którą kobold tak naprawdę się martwił i której losem zwiadowca się przejmował. Chyba nawet jedyną istotą, do której Harkh czuł jakikolwiek szacunek. Wolał jednak nie pytać się o co poszło, a przynajmniej teraz, gdy wielki wojownik myślał o czymś intensywnie. Położył się więc na drugim boku i z powrotem zasnął.

Po ponownym przebudzeniu, znów spojrzał na łóżko swego towarzysza. Tym razem go już nie było, a jego rzeczy zostały zabrane. Postanowił poleżeć jeszcze chwilę wiedząc, że Blavith obudziłby go, gdyby nastała potrzeba wyruszenia dalej. Odpoczynek taki nie trwał jednak zbyt długo. Stworek szybko zerwał się z łóżka słysząc jakieś poruszenie, które usłyszał z zewnątrz. Przez chwilę musiał jednak przystanąć w siedzącej pozycji, gdyż obolałe mięśnie nie zdążyły jeszcze dostatecznie się zregenerować. Takie bezczynne siedzenie nie trwało jednak zbyt długo. Kobold wstał z tej pozycji rozciągając się tak, by poczuć przyjemne „chrupanie” swego ciała. Potem rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu plecaka, który towarzyszył mu przez cały czas. Wyjmując z niego najpotrzebniejszą rzecz, czyli swój łuk, a resztę zarzucając na plecy, wyszedł z pokoju, by sprawdzić co dzieje się na dole.

Widok rozmemłanych kotów na korytarzu, który resztę drużyny przysparzał o mdłości, jemu wzniecił jedynie apetyt. „No tak, nie jadłem od wczoraj, ale teraz nie ma czasu” – pomyślał, idąc dalej. Był skupiony najmocniej jak mógł. Każdy, nawet najdrobniejszy ruch był wcześniej odpowiednio przemyślany. Leżące na podłodze ścierwa omijał w taki sposób by nie pośliznąć się na ich wnętrznościach i nie narobić huku, do czego był czasem zdolny. Skierował swoje kroki ku schodom na dół.

Gdy zszedł i zobaczył resztę drużyny chciał już zapytać co się stało, lecz widok martwego karczmarza wszystko wyjaśnił. Mimowolny uśmieszek wywołany martwymi kotami bardzo szybko przeistoczył się w wyraz zupełnej powagi. Rozejrzał się po sali, widząc, jak elf i iluzjonista uspokajają lamentujące kobiety. Nie było zbyt miło i kobold wiedział o tym doskonale. Już dawno zmyłby się stąd, gdyby nie fakt, że Johan koniecznie chciał zostać i pomóc miejscowej ludności. Człowiek był jedynym ogniwem, które łączyło Harkha z tym podłym miastem.

Stwór przez chwilę zastanawiał się, co mogło być przyczyną zgonu właściciela przybytku. Już chciał podchodzić do denata, gdy jednak zobaczył Blavitha wychodzącego pośpiesznym krokiem z budynku. Zwiadowca bez chwili zastanowienia wrzucił łuk do plecaka, tak jakby tamten nie miał dna i popędził za swoim przyjacielem, by przy okazji zobaczyć co jest z nim nie tak. Gdy tylko zrównali chód, co nie było trudne, kobold zdał sobie sprawę z tego, że człowiek jest teraz trochę jakby nieobecny. To, a nawet obecność ludzi na ulicach, nie przeszkodziło mu jednak na tyle, by nie rozpocząć swojego gradobicia pytań:
- Idziemy teraz wezwać straż, tak? – mówił bardzo szybko i chrapliwie, czasem niezrozumiale, lecz był na tyle zdenerwowany, że nie obchodził go styl własnej wymowy
– Powiedz mi co się stało jak spałem? Ty też wyglądasz jakoś nieswojo. Czy powinienem o czymś wiedzieć? Może naprawdę wyjedźmy z tego miasta jak najszybciej, nim skończymy tak samo jak ten karczmarz? Już same te tygrysy były dziwne. – tu myśli kobolda przeszyła jedna, bardzo potężna myśl. Skojarzył, że człowiek nie wyglądał tak mizernie po walce z przerośniętymi kotami, więc w międzyczasie musiało dziać się coś o wiele poważniejszego. Już chciał zadać kolejne pytanie, lecz nim to zrobił wpadł na coś twardego. Dokładniej na wielką nogę brodacza.

Stwór szybko otrząsnął się, widząc jakąś kobietę, ładną kobietę siedzącą obok małej dziewczynki. To na jej widok jego towarzysz stanął jak wryty. Coś było nie tak, tylko nie wiadomo było jeszcze do końca co. Johan stał, trzymając swoje palce na mieczu. Harkh spojrzał na niego, widząc w jego oczach coś dziwnego. Człowiek bez wątpienia widział już kiedyś tę kobietę i nieźle dała mu się ona we znaki.

Kobold nie wiedział jednak co robić. Nie chciał wyciągać broni przy wszystkich tych ludziach, lecz sytuacja chyba wymagała aby to zrobić. Przerzucił więc plecak na drugie ramie, przysłuchując się rozmowie, a przy okazji chwytając powoli swoją broń. Przez cały czas udawał, że jest ogromnie spokojny, lecz w rzeczywistości trawiło go uczucie strach dopingowane jeszcze przez ogromną niepewność. Nie zanosiło się na to, aby któraś ze stron miała rozpocząć atak, aczkolwiek gesty i słowa dziwnej kobiety brzmiały bardzo wyzywająco. Życie małej dziewczynki nie obchodziło go zbytnio, lecz Johan załamałby się już zupełnie gdyby zginęło kolejne niewinne dziecko. Wolał więc nie interweniować, tylko poczekać na rozwój sytuacji, który zakłócił jednak wypad straży.

Oczy kobolda na sekundę oderwały się od bezczelnej kobiety, lecz gdy znowu skierowały się w jej stronę, zobaczyły jedynie dziewczynkę. Nie było teraz jednak czasu na pytania. Johan znowu gdzieś polazł i trzeba było pędzić za nim. Harkh wypatrzył go, podążającego za bandą strażników, na czele których biegły znane mu już kobiety. Szybko podążył za nimi w kierunku karczmy, w której dokonano mordu. W tym czasie przez jego mały, móżdżek przepłynął ogrom myśli i informacji. „Kim była ta kobieta? Czego chciała od Johana? Czemu nam grozi? Co tu się w ogóle dzieje?” – były to jedne z wielu podstawowych pytań, które zaprzątały mu głowę. Mały stwór znów poczuł ogromną potrzebę napicia się piwa…

~

Gdy dwaj bohaterowie wbiegli do gospody w towarzystwie strażników, kobold postanowił nie odzywać się ani słowem. Przypatrywał się jedynie kłótniom, które wynikły pomiędzy strażnikami a nowopoznanym człowiekiem. Niezbyt chciał wtrącać się do tego, gdyż wiedział że mógłby sobie nagrabić i jeszcze to jego posądzono by o zabójstwo. Wlazł więc za bar i nie zważając na niczyj wzrok nalał sobie piwa do drewnianego kufla. I tak nic nie mógł teraz zrobić. Podszedł więc z napitkiem do Johana odciągając go na bok i rzekł:
- Więc teraz towarzyszu. Chce usłyszeć wszystko o czym nie wiem. Od początku do końca. Kim była ta kobieta?...


~

Kobolda niezbyt interesowały rytuały pochówku stosowane przez ludzi, więc usiadł nieopodal cmentarnej bramy, ponownie starając się ułożyć wszystko w swej małej główce. Cały ten, oraz poprzedni dzień przyprawił go o doznanie niezłego szoku. W pomroku podobne sytuacje były niemalże codziennością, lecz od jego ostatniej wizyty pod ziemią minęło już dużo czasu. Tutaj takie rzeczy nie zdarzały się zbyt często. A przynajmniej nie jemu i jego przyjacielowi…

~

Trzeba było jednak zebrać się do kupy. Harkh zasłyszał gdzieś podczas tego zamieszania, o jakiejś wizycie u barona, o której kompletnie nie wiedział. Po ceremonii poszedł razem ze swoimi zasmuconymi „przyjaciółmi” do karczmy, gdzie znowu nalał sobie piwa. Nie znał zbytnio planów reszty towarzystwa. Nie wiedział, czy wezmą go ze sobą czy nie. Nie lubił kusić losu, lecz wizyta u barona mogłaby być czymś ciekawym. Usiadł sobie na krześle, i przysłuchiwał się im rozmowom. Dodatkowo zajęty był jeszcze planowaniem ewentualnego wtargnięcia do siedziby możnego po kryjomu, gdyby reszta drużyny nie chciała go tam zabrać. Nie mówił nic, czasem jedynie przytakując i odpowiadając nieskładnie na pytanie. Jego głowa była jednak za mała, żeby poradzić sobie z takim natłokiem informacji i zdarzeń, przy okazji obmyślić dobry plan, a na dodatek rozmawiać z innymi, co teraz stanowiło największy problem…
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)

Ostatnio edytowane przez Bulny : 24-07-2008 o 20:36.
Bulny jest offline