[Przytulna sara]
Przybytek zaczynał ożywać, z dołu dało się słyszeć przytłumione śmiechy, piskliwe głosiki jak i również męskie dudniące basy. Oczywistym było, że klientela zaczęła się schodzić. Tera otrząsnęła się z obrzydzeniem na widok jednej z skąpych sukien, odrzuciła ją na bok tak jak i wiele poprzednich. Trzeba przyznać, że czuła się tu całkiem swobodnie, niemal jak u ciebie. To brała jakiś ciuszek, przykładała go sobie do piersi i przeglądała się w lustrze, to znowu obracała się do
Laury pytając:
-
Jak w tym wyglądam?
Laura i Esriv jednak jej nie odpowiadały, znacznie bardziej pochłonięte były wspólną dyskusją na temat ich specyficznych profesji. Esriv odgarnęła niesforny loczek z czoła, uśmiechnęła się przebiegle i odparła:
-
Droga Lauro, moje, a raczej nasze kontakty zawodowe nie będą ciebie raczej interesowały. Sama wiesz jak to jest. - Uśmiechnęła się tak zajadle, jakby laura jednak nie wiedziała-
Tu się sporo pływa po morzu "namiętności" i jeszcze więcej sypia -zachichotała-
Czasem przyjdzie ktoś bogatszy, czasem nie. Takie to już jest życie. Najbogatszych tu nigdy nie spotkasz, a nawet gdyby spróbował to nie wiem która z dziewczyn przyjęła by dżina. Pozatym sama wiesz, dyskrecja... Pozwól, że powiem Ci coś o Ramptos, dawno tu nie byłaś to zmieniło się to i owo. Dajmy na to sama wieża w slumsach znacznie przybrała na sile, wiedziałaś, że współpracują z gildią? ha to cię sporo minęło. Stary Grif, kopnął w kalendarz, teraz jakiś młodzik kieruje złodziejami i ma się całkiem dobrze. No i zakon trochę się poszerzył, żaden psubrat tu nie zajrzy "ślubami się zasłaniają" tak samo jak wierni Ślepego wyroku ptffuuu-splunęła, mrugła porozumiewawczo i tylko dodała ciszej-
Lepiej już idź, jeszcze Cię wezmą za jedną z naszych... [Stara karczma]
Zamieszki ucichły, więc nie było ich już tutaj słychać.
Jackie nadal dość spokojnie rozmawiała. Widać nie obca jej była wieść o księdze hurr, lecz niewiele wiedziała. Hogges patrzył na nią trochę zdziwiony, nie spodziewał się najwyraźniej takiego zainteresowania z jej strony. Do środka weszło kilkoro ludzi, demonów i im podobnych.
-
Księga pewnie jest coś warta, jakiś typ organizuje ponoć wyprawę. Mnie to tam bajki nie interesują, co innego cud bajka dziewczyny- złapał przechodzącą obok służkę i przyciągnął do siebie-
Czy nie jest cudna?- klepnął dziewkę w tyłek-
no leć po kufle bo mnie suszyć zaczyna. Co to ja mówiłem... a tak księga, pewnie fałszywa grunt że ktoś chce zapłacić. Dziwacy. Widziałaś Laure jak zmierzała do Przytulnej? A to Ci flądra patroszona, co ona sobie myśli, chce porzucić załogę dla tego..-zaklął szpetnie i machnął znów dłonią. Wsparł się znudzony na złożonych dłoniach i wpatrywał w dekolt Jackie D.Flint nie kryjąc się z tym. Westchnął rozmarzony.
-
Hymm, ale ze mnie niezdara Hoggles. Chyba się skaleczyłam. Może zechciałbyś mi...ją opatrzeć?
Bez słowa udarł kawałek rękawa znoszonej koszuli, już miał zabrać się za robienie opatrunku gdy...
Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem, do środka wbiegło kilkoro zbrojnych. Każdy okuty żelazem od stóp po czubek głowy. Miecze dzierżyli w ręku i celowali w każdego.
-
Gdzie on jest?!- zapytał czerwony od złości strażnik.
[Slumsy]
Odpychająca aura miejsca nie zrobiła żadnego wrażenia na
Nierku. Demon stał niewzruszony. Schylił się niemal w pół, by móc porozmawiać z brudnym gnomem jęczącym o jedzenie. Tak jak już to jest w demoniej naturze, podejrzliwość zawsze siedzi w środku i ujawnia się gdy nadarza się ku temu okazja.
-
Posiadam jedzenie ale nie wiem dlaczego, miałbym się nim z tobą dzielić. Jednakże mam kilka pytań, których odpowiedzi są mi potrzebne. Jednak nie tu.
Gdy
Nierk wskazał mieszek, gnmomowi aż pociekła ślina. Wpatrywał się w demonia przepaskę, oczy rozszerzyły mu się łakomie. Oniemiał na chwilę. Demon szturchnął małą istotę. Wskazał wąski zaułek do którego gnom pobiegł niemal tak szybko jak jeden z psów, których również było tu w nadmiarze.
-
Szukam informacji o zakonie rycerskim a właściwie o jego członku imieniem jastrząb, jeżeli nie wiesz nic, to kto mógłby tutaj coś na ten temat wiedzieć?
-
Jastrząb?-zapytał gnom, chcąc się upewnić. Zmarszczył brwi, co miało najwyraźniej sugerować proces myślenia. -
Znam, wiem gdzie takiego znaleźć. Daj jeść teraz, to powiem. Daj jeść dużo to pokaże gdzie, zaprowadze.
Zaczęło kapać, z chwili na chwilę padało coraz mocniej. Biedacy pochowali się w namiotach. Psy, szczury, griszeryy* powciskały się w wąskie szczeliny i pozłaziły do kanałów. Gnom pokrył się calutki drobnymi kropelkami, i jakby trochę mniej śmierdział.
[Plac centralny]
Mag otrzymawszy zadowalające go informację, ruszył na północną stronę placu. Mijał orków i krasnoludów, które patrzyły na niego spod łba. Któryś warknął coś pod nosem, inny napluł sobie w brodę. Najwyraźniej złorzeczyli
Caenvox'owi. Ten natomiast miał to w głębokim poszanowaniu. Jego uwagę przyciągały "aromaty". Zajrzał do sklepiku. Ten był obszerny, licznie poustawiane pułki i regały pokrywały całą powierzchnię. Niezliczone fiolki i butelki { w licznie 348 sz
} były dokładnie opisane. Mag pytał o plotki i ciekawostki na co sprzedawca z chęcią odpowiadał:
-P
anie, ostatnio ponoć żona rzeźnika łoże dzieliła ze stolarzem! To ci nowina, i to ja Awaqq ci to mówię! Ale to jeszcze nic! Kapłana Shiniga ponoć z ostatniej sukmany okradziono, takie to już bezczelne złodziejstwo sie zrobiło. Może jaki elixir kupicie, dobre sprawdzone zakonni chętnie kupują, zwiększa co nieco to tu to tam. A może coś na odmłodzenie, mam dobry proszek z rekiniego falusa!! Nowość! Deptroot spojrzał na sklepikarza z politowaniem. Wskazał jedno z ziół wiszących pod sufitem.
-
Iestra-Monita, strasznie kurewstwo podobne do Iestra-naxiltus tyle tylko ze z tego co najwyżej środek przeczyszczający da się zrobić. Cuchnie podobnie, kolor po przerobieniu też ma podobny... ehh. Mogę polecić Frktusa trzy listki i po sprawie. Oczywiście jak się wie co z nim zrobić - odpowiedział profesjonalnie sprzedawca, pokazując, że nie jest w ciemię bity.
-
dwie złote monetki i jest twoje..
PO pewnym czasie "dziadziunio" wyszedł na plac, w sumie nic się nie zmieniło pomijając obfity deszcz. Ruszył spokojnie pod budynek zakonu.
-
Witam pana. Moje imię Bördhad. Mam tutaj starego znajomka, niegdyś razem służyliśmy. Niestety minęło już sporo lat, a ja nawet nie do końca pamiętał jak się nazywał i gdzie mieszkał. Zwali go jakoś po ptasiemu, Orzeł...nie...raczej Jastrząb.
Strażnik spojrzał na maga pogardliwie. Mielił coś w ustach przez chwilę, wpatrywał się jak
Caenvox moknie. Wreszcie odpowiedział.
-
Bördhad, toś mówisz, że z jastrzębiem znasz się jak swój. To mi powiedz, koleżko, skąd znasz tego elfiego krętacza, wisi mi trochę brzdęku. Może ty za niego zapłacisz?
Uśmiechnął się nieprzyjemnie i czekał.
*griszeryy to rodzaj pokracznych szkodników, jakby krzyżówka szczura z pająkiem