Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2008, 21:38   #95
Cosm0
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Czarodziej zaczekał do czasu, aż wszyscy inni będą słodko spali po czym wstał ze swojego łóżka i powoli starając się nie budzić nikogo prześlizgnął się do drzwi. Uchyliwszy je lekko, by upewnić się, że nie skrzypią czarodziej wyjrzał na zewnątrz. Drzwi okazały się utrzymane w nadspodziewanie dobrym stanie i nie wydały przy tym z siebie najmniejszego nawet szmeru. Przy portalu prowadzącym głębiej do świątyni siedziało na ziemi dwóch strażników pełniących nocną wartę. Musieli być przyzwyczajeni do rutyny tego miejsca i do tego, że kompletnie nic się tutaj nie działo, jako że nie zdawali się zbyt zajęci tym do czego zostali zatrudnieni - siedzieli po prostu na ziemi grając w kości i rozmawiając ze sobą po cichu. Cread przemknął najciszej jak potrafił przez komnatę zmierzając do przeciwległej ściany. Ku jego uciesze, strażnicy byli tak zajęci obijaniem się na służbie, że nie do słyszeli nawet zbyt głośnego zamknięcia za sobą drzwi przez Creada. Czarodziej zaczął od drzwi znajdujących się najbliżej wyjścia do zewnętrznej świątyni - okazały się one otwarte jednak w środku nie było nic, co mogłoby przyciągnąć uwagę - cały pokój zawalony był skrzynkami, beczkami oraz różnej maści workami z zaopatrzeniem. Być może gdyby przeszukać pomieszczenie dałoby się znaleźć tutaj coś wartościowego, ale nie było na to czasu, a i Cread nie był zbyt zainteresowany wzbogaceniem się. Zamknął drzwi i udał się do tych najbliżej strażników. Mimo, iż strażnicy byli odwróceni do niego swoimi szerokimi jak drzwi plecami, to znajdowali się niebezpiecznie blisko. Cread uważając by nie wydać nawet szmeru, wstrzymał oddech i nacisnął na klamkę. Drzwi były zamknięte... Tym razem szczęście przestało sprzyjać Creadowi, który jak się okazało był całkiem strachliwy... jeden ze starażników zaśmiał się głośno radując się z wygranej - czarodziejowi klamka wyślizgnęła się z ręki i głośno odskoczyła na swoje miejsce. Spowodowało to wystarczający hałas, aby strażnicy, tym razem znajdujący się na prawdę blisko, go usłyszeli.

Zerwali się na równe nogi sięgając automatycznie po miecze i odwracając się w stronę czarodzieja.

- Heeej!!! Co do cholery?! Czego się tak skradasz po nocach? Zgubiłeś tutaj coś? - warknął jeden, gdy obaj doskoczyli do Creada.

Czarodziej wcześniej sobie wszystko zaplanował, a w tej chwili nadszedł czas by zacząć w końcu kręcić...

- Yyy wybaczcie panowie... chyba nie robię nic złego... Chyba, że szukanie toalety to zbrodnia? Nikt nie mówił, że nie wolno nam wchodzić z dormitorium. A poza tym... nawet jeśli to chyba lepiej poszukać jednak toalety niż zlać się do łóżka w moim wieku nieprawdaż? - rzekł czarodziej udając jeszcze bardziej niewinnego, niż był w rzeczywistości na co dzień.

Dał się słyszeć rechot jednego ze strażników, tego stojącego nieco z tyłu. Ten, który stał bliżej, zionąc niemal swoim oddechem prosto w noc Creada odwrócił się i spojrzał na swojego kompana, a potem znów na czarodzieja.

- Hehehe... no tak właściwie jest hehe. - zaśmiał się drugi strażnik podchwytując szybko dobry humor swojego towarzysza warty - Tylko po kiego się tak skradasz?! Trza było powiedzieć. Chodź ze mną... a Ty Barney czekaj tutaj. - dodał strażnik prowadząc Creada przez te same drzwi, które prowadziły do pokoju z szatami oraz prysznicem, a następnie przez drzwi, które wcześniej Cread mijał idąc się obmyć. Fembrys zapomniał wspomnieć, że prowadziły one do ustępu.

- Tutaj jest kibel hehe... tylko mi się znowu nie skradaj za plecami. Jutro rano pobudka, więc radziłbym się wyspać - rzekł strażnik odchodząc i zostawiając Creada.

Toaleta nie była ani schludna, ani brudna... gdzieś pomiędzy - dobrze utrzymana, ale surowo urządzona. Niestety z dziury ziejącej po środku drewnianego siedziska unosił się dobrze znany, nienależący do przyjemnych, zapach. Pod drewnianym siedziskiem była szeroka rura odprowadzająca nieczystości z obu kabin prosto w dół, a jechało z niej mało zachęcająco. Dobiegały z niej odgłosy kapiącej gdzieś niżej mieszaniny wody, moczu i fekaliów. Nie było tutaj za bardzo czego szukać i chyba nastał czas, by wrócić w końcu do dormitorium, a strażnikom w głównej komnacie życzyć dobrej nocy...

________________
Mapa świątyni: http://malenstwo.interpc.pl/~cosmo/D...a_swiatyni.jpg
 
Cosm0 jest offline