Jego ataki nie przynosiły zamierzonego skutku. Smok najwyraźniej unikał walki z nim starając się wykończyć tych, którzy mu towarzyszyli. Czyżby to była odpowiedź starego ładu na to, co miało stać się z tym światem? Czyżby nie mogąc wyeliminować jego chcąc zniszczyć jego sojuszników? Wyraźnie widać było, że nie chodzi tutaj o niego. Czego w takim razie mógł chcieć ten ostatni z silniejszych demonów?
Valgaav spełnił już swoje zadanie, które przewidział dla niego Astaroth. Dokonał swojej zemsty o której tak marzył i zabił Veriona. Choć zapewne tmatemu udało się jakoś przetrwać, opętując kogoś lub robiąc to w dowolny inny sposób, to jednak rola Valgaava się skończyła. Był ostatnim zrodzonym przez stary porządek i jego śmierć miała być kolejnym krokiem by zorganizować ten świat od nowa. Koniec z wielkimi wojnami, koniec z bezsensowną wojną bieli i fioletu. Siły te powinny rywalizować na mniejszą skalę, umacniając się wzajemnie. Chaos musiał się stać do tego celu silny i zjednoczony, a Valgaav był jednym z niewielu przedstawicieli fioletu, którzy sprzeciwiali się nowemu kształtowi chaosu wciąż pozostając przy życiu.
Zastanawiał się, jak najdotkliwiej zranić smoka, gdy przyszedł mu do głowy oczywisty wręcz pomysł. Skoro on uderzył w tych, którzy są dla Astarotha cenni powinien odwdzięczyć się tym samym. Miał zamiar zaatakować Almanakh licząc, że Valgaav przyjdzie jej z pomocą, jednak nie mógł jej zlokalizować. Pozostawało mu więc ratować swoich towarzyszy, których smok zrzucił z przepaści
Najpierw spikował by chwycić w locie Barbaka i złagodzić jego upadek, następnie wyłowić Kejsi i znieść bezpiecznie Estreiche i Funghrimma. Gdy tylko wszyscy będą bezpieczni i w miarę możliwości poza zasięgiem smoka miał zamiar zaatakować tak, jak lubił - przenieść się do wnętrza smoczej głowy by tam siać zniszczenie
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett |