Jaś w nocy spał niezbyt spokojnie, może to wina braku jedzenia? W końcu był wobec ciastek mamy gąski nieufny i ich nie ruszał. A być może to zmęczenie po spotkaniu ze świnkami i mamą gąską? Sam nie wiedział co go trapiło – miotał się w tę i z powrotem, wcale nie mogąc znaleźć sobie miejsca. W końcu zdecydował się zjeść swoje ciastka – byle w brzuchu kiszki marsza nie grały. Co ma być to będzie pomyślał gryzać pierwsze ciastko.
Ciastka wbrew oczekiwaniom Jasia były super extra smaczne, na tip-top. Od pewnego czasu jechał na końcu zamyślony nie wiedzieć nad czym. Później w nocy pojawiła się tęsknota za rodzicami – brakowało mu ich obecności, ciepła i nawet marudzenia o wszystko. Nad ranem wszelkie ciemne i złe chmury Jasiowych myśli poznikały.
Jaś czuł się nieco obolały – nie nawykł do spania pod gołym niebem, ale cieszył się z tego, ze wszyscy są razem, a co ważniejsze cali i żywi. Postanowił nieco się rozruszać i żwawo wskoczył na deskę i robił kilka kółek na rozgrzewkę. Później zeskoczył poprawił nieco włosy i ubranie. O ile ubranie leżało tak jak chciał o tyle niesforne włosy sterczały niepokornym kogutem. Jaś stwierdził, że może tak zostać i poniechał walki o fryzurę.
W czasie drogi początkowo jechał nieco z tyłu – trapiło go nocne wspomnienie rodziców. Brakowało mu ich ciepła i miłości, a nawet marudzenia o oceny w szkole i jazdę na desce. W końcu zebrał się w sobie i gwiżdżąc zawadiackie „riffi-fiffi” ruszył nieco do przodu. Czas wędrówki płynął powoli, Jaś starał się zagadywać wszystkich jak się czują i co im się śniło. Sam opowiadał, że śniły mu się lody malinowe – jego ulubione – w wielkim pucharku podane z polewą i owocami – mniam pychota… nagle, podobnie jak i inne dzieci, Jaś dostrzegł coś błyszczącego na szczycie pagórka. Początkowo myślał że to może jakaś moneta, albo porzucona butelka. Gdy dotarł z innymi do celu okazało się, że to drugie jest bliższe prawdy. To był kwiat przykryty jakimś kloszem czy osłonką. – Co to za róża i co ona tu robi? zapytał półgłosem. Podobnie jak zapewne wielu innym dzieciom i jemu przypomniał się „Mały Książę”. – Ciekawe, kto ją tu zostawił? Jaś nachylił się nad kloszem, uczynił to ostrożnie, ponieważ nie chciał poruszyć klosza. Wydawało mu się, że usłyszał błagalne „wypuść mnie spod klosza” … – Słuchajcie albo mnie się wydawało albo słyszałem, ja ta róża woła, żeby ją wypuścić. Też to słyszycie? zapytał stojących najbliżej niego i róży. Jaś zwrócił się z pytaniem do Misi, Ali i Kuby, którzy akurat stali najbliżej niego.
__________________ In vino veritas, in aqua vitae - sanitas |