Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2008, 21:47   #12
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Christopher z brakiem sympatii w oczach spojrzał na obu wyrywających się przed szereg idiotów.
Chcą się popisać? - pomyślał z niesmakiem.
Nie lubił nadgorliwców, a cmentarze były pełne ochotników. I głupców. Co gorsza owi głupcy nieraz pociągali za sobą innych, którzy musieli wyciągać ich z tarapatów.

Co prawda kapitan w pierwszej chwili zignorował oba wyskoki, ale Christopher był pewien, że te incydenty nie przejdą bez echa. I nie omylił się.
Tłusty niczym wieprzek porucznik nie szczędził języka.
Christophe obojętnie puszczał mimo uszu mniej czy bardziej obrazowe określenia kierowane najpierw pod adresem obu gadatliwych towarzyszy, później skierowane do reszty.
Nie takie rzeczy słyszał w formacjach, w których zdarzyło mu się służyć.

Z trudem ukrył uśmiech widząc "gotowość bojową" obu pozostałych oficerów. Prawdę mówiąc, gdyby ktoś nagle zapragnął skręcić porucznikowi Ludwikowi jego tłustą szyję, to ich przygotowania na nic by się nie zdały, ale widać nikt nie zamierzał sobie brać do serca słów poruczniczyny, który, co było widać na pierwszy rzut oka, miał od czynienia z frontem tylko w książkach. Lub meldunkach.

Pozbywszy się garści katangijskiej makulatury wysłuchał bez mrugnięcia okiem informacji o otrzymaniu stopnia sierżanta i wszelkich profitach z tym związanych, a potem ruszył za porucznikiem Morrisem, nie poświęcając pozostałym oficerom słowa ni spojrzenia.

W piwnicy, jak się okazało, krył się ogromny magazyn.
Długie stoły, za którymi stali żołnierze różnych stopni, do sierżanta włącznie, nadawały pierwszej sali niepowtarzalny wygląd.
Zastanawiał się przez moment, czego w tych wszystkich walizkach i plecakach poszukują owi żołnierze z taką gorliwością, ale postanowił nie wypytywać. I tak nie sądził, by ktokolwiek zechciał mu odpowiedzieć. Poza tym, prawdę mówiąc, niezbyt go to interesowało. Był zadowolony z tego, że nikt nawet okiem nie mrugnął na przywiezioną przez Christophera kolekcję noży.

Spojrzał na kupkę osobistych rzeczy, którą pozostawił na stole zajmujący się nim kapral, a potem zajął się dobytkiem, jaki miała mu do zaoferowania armia.
Kapral musiał być chyba krawcem z zawodu, bowiem mundur pasował wyjątkowo nieźle. Spadochroniarskie buty co prawda trzeba było wymienić, ale z tym nie był żadnego problemu. W szafie, za plecami kaprala, stało ich kilkadziesiąt par. W dodatku nikt nie usiłował Christopherowi wmówić, że obuwie o dwa numery za duże jest idealne.

Porozmieszczawszy noże w odpowiednich miejscach i schowawszy dobytek do solidnego, choć używanego plecaka Christopher skierował się do następnej sali. To był prawdziwy raj dla każdego miłośnika broni palnej.
Z pewnym żalem popatrzył na zabłąkany egzemplarz MAS 49/56. Co prawda odpowiadał mu bardziej, niż karabiny belgijskie, ale rozsądek jednak nakazywał wybrać coś, do czego łatwiej zdobyć amunicję. Z tego też powodu sięgnął po FN FAL 50.64 ze składaną kolbą. I to też było powodem, że zamiast Colta "zaopiekował" się Browningiem.
Rozłożył i złożył broń w sposób świadczący o dużej wprawie, ale żałował nieco, że nie ma na miejscu strzelnicy, by móc od razu wypróbować nowe nabytki. Chociaż, z drugiej strony, broń nie wyglądała na taką prosto z fabryki i można było przypuszczać, że gdyby było w niej coś felernego, to nie trafiłaby z powrotem do magazynu.

Obładowany kilogramami śmiercionośnego żelastwa powędrował wraz z innymi za porucznikiem Morrisem.
W półciężarówce, do której ich wpakowano, było tak gorąco, że już po paru minutach mundur przestał przypominać egzemplarz wyciągnięty prosto z magazynu. I to była jedyna korzyść. W dodatku brak okien nie pozwalał zobaczyć, dokąd jadą.

Samochód zatrzymał się gwałtownie, a polecenie opuszczenia samochodu wszyscy przyjęli z ulgą. W cieniu skrzydeł Dakoty było o wiele przyjemniej niż w piekarniku, jakim było wnętrze samolotu. Niestety dobry nastrój zepsuł de Werde, którego opinia o samolocie potwierdziła obawy Christophera.
Stary trup - pomyślał niechętnie. O Skytrain'ie.
Ale skoro pilot się nie bał lecieć... Poza tym i tak nie miał wyboru.

Idąca w ich stronę grupa osób skutecznie odwróciła uwagę wszystkich od przyszłego lotu. Drobna, ładna blondynka raczej niezbyt pasowała do takiej bandy zabijaków.
Chociaż pozory mogą mylić - pomyślał ironicznie Christopher.
Słysząc swoje nazwisko zrobił krok do przodu.
Czyżby ta blondi wygryzła mnie z lotu? - przemknęło mu przez głowę. - I czy to jej mam oddać tego FN FAL'a?
Myśl o niezbyt wysokiej kobiecie dźwigającej karabin wydała mu się całkiem zabawna. Tyle, że okazała się nietrafna.

- Chodźcie za mną, sierżancie - powiedział porucznik Morris.

Christopher niedbałym ruchem ręki dotknął czerwonego beretu, żegnając się z resztą towarzystwa. Lekkim skinieniem głowy pożegnał kobietę i ruszył za porucznikiem.
Rzucił okiem na zegarek. Do wyznaczonego terminu spotkania pozostało jeszcze dużo czasu i perspektywa spędzenia go w hotelu wydała mu się bardzo przyjemna. Nie bardzo wiedział tylko, gdzie to jest i jak ma tam dotrzeć. Oraz co od niego może chcieć szef służb medycznych...

Ku zdziwieniu Christophera ominęli budynek lotniska i skierowali się od razu na parking, gdzie porucznik wsiadł do terenowego Renault.
- Karabin. Magazynki - wyciągnął rękę porucznik.
Christopher bez słowa podał mu wymienione przedmioty.
- Wskakuj - powiedział porucznik wskazując kciukiem miejsce za swoimi plecami. - Na co czekasz?
Christopher nie kazał sobie powtarzać zaproszenia.
- Memling - rzucił porucznik Morris kierowcy.
Samochód ruszył z piskiem opon.

Droga do hotelu nie trwała długo. Przynajmniej w porównaniu z jazdą półciężarówką.
Renault zatrzymał się niedaleko głównego wejścia.
- Dzięki, poruczniku - powiedział Christopher wysiadając.
Porucznik Morris skinął niedbale głową.
- Ruszaj - powiedział.
Pisk opon nie był cichszy niż poprzednio.

Christopher odprowadził wzrokiem samochód, a gdy ten zniknął za zakrętem ruszył w stronę wejścia do hotelu.
 
Kerm jest offline